Pielęgniarki coraz częściej nie tylko zmieniają miejsce pracy w ramach np. Lublina, ale coraz częściej wyjeżdżają do innych miast. W tym momencie w Lubelskiem brakuje przez to około 3,5 tysiąca pielęgniarek. Pozostałe muszą więc pracować w kilku miejscach po kilkanaście godzin na dobę. Nie tylko po to, żeby zapewnić sobie godne zarobki, ale by również zabezpieczyć wszystkie zakontraktowane świadczenia – mówi Maria Olszak-Winiarska, przewodnicząca zarządu regionu lubelskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
– O tym problemie mówimy głośno od dłuższego czasu, ale jak duża jest jego skala, okaże się dopiero po wejściu w życie ustawy o tzw. sieci szpitali. Lecznice, które się w niej znajdą będą musiały mieć zagwarantowaną określoną liczbę pielęgniarek, a z powodu tak dużego deficytu jest to niemożliwe – dodaje.
Jak zaznacza Olszak-Winiarska, w miastach w zachodniej Polsce pielęgniarka może zarobić nawet dwa razy więcej niż w Lubelskiem.
– Jeśli weźmiemy pod uwagę średnie zarobki pielęgniarki w naszym województwie – ok. 3 tys. zł brutto, czyli 1600–2500 zł „na rękę”, to na zachodzie kraju te stawki mogą być dwa razy wyższe – mówi Olszak-Winiarska. – Szpitale podkupują pielęgniarki, a one korzystają po prostu z lepszych warunków, co nie powinno nikogo dziwić. Między lubelskimi szpitalami nie ma teraz jakiegoś dużego problemu z taką walką. W większości przypadków jest to załatwiane na zasadzie proponowania dodatkowych umów, a nie etatów. W ten sposób są zabezpieczane świadczenia.
Zdarza się natomiast, że pielęgniarki rezygnują z pracy w mniejszych szpitalach powiatowych na rzecz pracy w Lublinie. – Mieliśmy przypadki, że zaczęły u nas pracować m.in. pielęgniarki ze szpitala w Kraśniku. U nas dostały cały etat, a tam zostały na połowie – mówi nam jedna z pielęgniarek, która pracuje w szpitalu wojewódzkim przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Dodaje, że podstawowe wynagrodzenie początkującej pielęgniarki (bez dodatków i wynagrodzenia za pracę w soboty, święta i noce) to ok. 2,2 tys. zł brutto (na OIOM-ie 2,6 tys. zł brutto), a np. pielęgniarki z 30-letnim stażem to ok. 2,5 tys. zł brutto (na OIOM-ie 2,9 tys. zł brutto).
Marek Kos, dyrektor SPZOZ w Kraśniku potwierdza, że pielęgniarki decydują się na pracę w większych szpitalach. – Rzeczywiście mam kilka oddziałów, na których są braki. Zatrudniam więc emerytki, bo nie mam innego wyjścia. Wiadomo, że jest to jednak rozwiązanie na krótką metę – mówi Kos. – Jest taka tendencja, że pielęgniarki od nas jadą do innych miast, m.in. do Lublina do szpitala przy al. Kraśnickiej, bo tam są spore niedobory w personelu pielęgniarskim. Takie szpitale są w stanie przyjąć sporo osób.
Do tego dochodzi coraz wyższa średnia wieku pielęgniarek i związana z tym luka pokoleniowa w tym zawodzie. – Tylko w ubiegłym roku z lubelskiej izby pielęgniarskiej odeszło na emeryturę ponad 150 pielęgniarek. A tej luki nie ma kto zapełnić, bo coraz mniej młodych ludzi chce pracować w kraju na takich warunkach – mówi Olszak-Winiarska.
– Pielęgniarki coraz częściej nie tylko zmieniają miejsce pracy w ramach np. Lublina, ale coraz częściej wyjeżdżają do innych miast. W tym momencie w Lubelskiem brakuje przez to około 3,5 tysiąca pielęgniarek. Pozostałe muszą więc pracować w kilku miejscach po kilkanaście godzin na dobę. Nie tylko po to, żeby zapewnić sobie godne zarobki, ale by również zabezpieczyć wszystkie zakontraktowane świadczenia – mówi Maria Olszak-Winiarska, przewodnicząca zarządu regionu lubelskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.














Komentarze