Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Jordan jest najlepszy. Rozmowa z Donnie Areyem

Najlepiej czuję się jednak w Polsce. Kocham ten kraj i tych ludzi. Moja szefowa, dzięki której zacząłem pracę w NBA, jest z pochodzenia Polką. Rozmowa z Donnie Areyem, amerykańskim trenerem współpracującym z HoopLife Basketball Camps.
Jordan jest najlepszy. Rozmowa z Donnie Areyem

• Co pana sprowadza do Polski?

- Przyjechałem tutaj na zaproszenie Aleksandra Mrozika. W tym roku będziemy przeprowadzać wiele koszykarskich campów organizowanych przez HoopLife Basketball Camps. W maju uczestniczyliśmy łącznie w 11 jednodniowych zgrupowań w całej Polsce. Ich celem było uświadomienie graczom, jak wygląda praca według najwyższych standardów. Różnią się one od campów czysto promujących basket. Podczas „Majówki HoopLife” zawodnicy byli poddani próbie wytrzymałości fizycznej i mentalnej. To było dla nich miejsce do zbierania doświadczenia.

• Przy okazji obejrzał pan jedno ze spotkań finałowych LNBA, czyli największych rozgrywek amatorskich w województwie lubelskim. Jakie są pana wrażenia po wizycie na meczu Matematyki i Braci Mrozik?

- To było świetne doświadczenie. W drużynie Braci Mrozik grał mój wielki przyjaciel, Aleksander Mrozik. Obie ekipy grały znakomicie w ofensywie. Gorzej im szło przechodzenie z obrony do ataku. Wiadomo, że część graczy ma już swoje lata. Widać jednak u nich spore doświadczenie oraz znakomite wyszkolenie indywidualne. Chciałem również podkreślić bardzo dobrą współpracę zawodników w obronie.

• Ile krajów pan zwiedził?

- Campy Jr NBA cieszą się ogromnym zainteresowanie w USA, ale liga zdecydowała się, żeby wysłać mnie również do Indii i Chin, aby tam dać młodzieży możliwość koszykarskiego rozwoju. W sumie byłem w 25 krajach, między innymi w Omanie, Palestynie, Senegalu czy Monako. Ostatnio na campach spędzam około 200 dni w roku. Najlepiej czuję się jednak w Polsce. Kocham ten kraj i tych ludzi. Moja szefowa, dzięki której zacząłem pracę w NBA, jest z pochodzenia Polką. Postrzegam Polaków jako pracowitych ludzi, bardzo dużo im zawdzięczam. Dlatego chętniej przyjeżdżam do waszego kraju, żeby trenować z młodzieżą.

• Przeprowadzał pan camp również w Białym Domu. Proszę o nim więcej opowiedzieć.

- Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem tam przeprowadzić camp. Za pierwszym razem musiałem odmówić w nim udziału, bo musiałem lecieć do Monako. Na szczęście, udało się za drugim razem, kiedy zostałem zaproszony podczas wizyty mistrza WNBA Seattle Storm. Następnie poprowadziłem camp podczas corocznego programu Easter Roll, gdzie na boisku obok Białego Domu pracowali ze mną Mitch Richmond, Tamika Catchings czy Bruce Bowen. Głównym gościem był oczywiście sam Barack Obama. Było to wydarzenie, które zapamiętam na zawsze. Prezydent Obama ma doświadczenie koszykarskie i w tamtym czasie był najlepszym koszykarzem spośród mieszkańców Białego Domu. Dobrze trafia z wyizolowanych pozycji, a także ma niezłą prawą rękę.

• Kto wygra tegoroczne play-off NBA?

- Osobiście chciałbym, aby było to Boston Celtics. Z tym zespołem mam związanych wiele miłych wspomnień. Na Zachodzie widzę faworyta w ekipie Golden State Warriors. San Antonio Spurs, które rywalizuje z nimi, to dobry zespół. Grają jednak bez Tony Parkera, który jest kontuzjowany. To dla nich duża strata i myślę, że tacy zawodnicy jak Kevin Durant czy Stephen Curry wykorzystają osłabienie przeciwnika. Na wschodzie sytuacja jest bardziej skomplikowana. Faworytem jest Cleveland Cavaliers z LeBron Jamesem w składzie. Liczę jednak, że Boston również powalczy. Na pewno jednak finał pomiędzy Golden State i Cleveland byłby znakomitym widowiskiem. Byłaby to konfrontacja Stephena Curry z LeBron Jamesem.

• Jak pan oceni polskiego jedynaka w NBA, Marcina Gortata?

- Ma za sobą świetny sezon w Washington Wizards. To wartościowy gracz, który poradzi sobie w każdym klubie NBA. Jest bardzo pracowity, a do tego ma świetną odporność psychiczną. Widać to po jego rzutach oraz grze na deskach.

• W tym sezonie w rozgrywkach NCAA z dobrej strony pokazał się Przemysław Karnowski. Młody Polak ze swoją Gonzagą Bulldogs doszedł do finału tych rozgrywek. Czy według pana ma on szansę trafić do NBA?

- Nie mam żadnych wątpliwości, że tak się stanie. Uważam, że należy mu się wysoki numer w drafcie. Jego Gonzaga wykonała w tym sezonie świetną pracę, a on grając w Bulldogs wszedł na dużo wyższy poziom.

• Na koniec porozmawiajmy jeszcze o Michaelu Jordanie. Jak wygląda jego Szkoła Latania w Kalifornii?

- To coś więcej niż camp. To doświadczenie czegoś wyjątkowego. Michael to ikona koszykówki i to czuć podczas tego zgrupowania. Każdego lata mamy tam dwie ligi z ponad 850 zawodnikami. Camp jest organizowany w 16 halach jednocześnie. Biorą w nim udział nie tylko dzieci, ale również dużo starsi zawodnicy. Wszyscy mają okazję spotkać się zaproszonymi przez Michaela gwiazdami. W poprzednim roku był to Chris Paul. Michael uwielbia współzawodnictwo, dlatego w czasie campu jest zorganizowane mnóstwo konkursów. Michael jest zawsze bardzo skupiony na szczegółach i wykonywaniu podstawowych rzeczy dobrze, takich jak ustawienie stóp czy ułożenie ręki oraz całego mechanizmu wyjścia do rzutu. On ma świetny kontakt z dziećmi.

• Co Michael Jordan miał w sobie takiego wyjątkowego, że pozwoliło mu zostać ikoną koszykówki?

- On miał w sobie to coś, iskrę bożą. Wszystkie gwiazdy koszykówki muszą to posiadać. On całe życie podporządkował koszykówce. Każdy trening traktował, jakby to był finał NBA. Sam Michael z wiekiem uczył się i rozwijał swoje umiejętności zwyciężania. Chodzi mi przede wszystkim o podejście i aspekt mentalny tego, jak być zwycięzcą i co trzeba zrobić, aby wygrywać pojedyncze mecze oraz mistrzostwa.

• Ale chyba nie powinien grać zawodowo w baseball? Jego przygoda MLB zakończyła się kompletną klapą.

- Ale spełnił swoje marzenie. Jestem przekonany, że gdyby trenował dłużej, to zaliczyłby spory progres swoich umiejętności. Cieszę się jednak, że wrócił do NBA i można było go jeszcze przez kilka lat oglądać.

• To najlepszy koszykarz w historii tego sportu?

- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

• Co pana sprowadza do Polski?

- Przyjechałem tutaj na zaproszenie Aleksandra Mrozika. W tym roku będziemy przeprowadzać wiele koszykarskich campów organizowanych przez HoopLife Basketball Camps. W maju uczestniczyliśmy łącznie w 11 jednodniowych zgrupowań w całej Polsce. Ich celem było uświadomienie graczom, jak wygląda praca według najwyższych standardów. Różnią się one od campów czysto promujących basket. Podczas „Majówki HoopLife” zawodnicy byli poddani próbie wytrzymałości fizycznej i mentalnej. To było dla nich miejsce do zbierania doświadczenia.

• Przy okazji obejrzał pan jedno ze spotkań finałowych LNBA, czyli największych rozgrywek amatorskich w województwie lubelskim. Jakie są pana wrażenia po wizycie na meczu Matematyki i Braci Mrozik?

- To było świetne doświadczenie. W drużynie Braci Mrozik grał mój wielki przyjaciel, Aleksander Mrozik. Obie ekipy grały znakomicie w ofensywie. Gorzej im szło przechodzenie z obrony do ataku. Wiadomo, że część graczy ma już swoje lata. Widać jednak u nich spore doświadczenie oraz znakomite wyszkolenie indywidualne. Chciałem również podkreślić bardzo dobrą współpracę zawodników w obronie.

Na co dzień współpracuje z NBA Cares, organizacją przy zawodowej lidze NBA zajmującą się propagowaniem koszykówki wśród dzieci i młodzieży. Jest też asystentem najwybitniejszego koszykarza w historii Michaela Jordana na najpopularniejszym campie Jordana dla młodzieży „Michael Jordan Flight School”, czyli „Szkole latania Michaela Jordana” w Kalifornii. Współpracował również z wieloma klubami NBA na czele z Orlando Magic czy Washington Wizards.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama