Rozmowa z o. Cyprianem Morycem, autorem posłowia książki „Apokalipsa św. Jana. Powieść graficzna” a także wykładowcą w Katedrze Teorii Kultury i Sztuki Instytutu Kulturoznawstwa Wydziału Filozofii KUL
• Jak wyglądała współpraca przy tej publikacji?
- Z Pawłem znamy się długo, już od czasów liceum plastycznego, później spotkaliśmy się, gdy on studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a ja byłem w seminarium zakonnym. Natomiast nasza współpraca przy realizacji tematyki sakralnej była związana z polichromiami w kościele. Temat również dotyczył apokalipsy. Z tym, że polichromie przedstawiały Nową Jerozolimę, czyli ukazywały zbawionych w chwale, już bez złych duchów i strasznych wizji. Wtedy właśnie zrodziła się myśl, aby zilustrować Księgę Apokalipsy już w całości, a nie tylko jej chwalebny finał.
Przy tej publikacji nasza współpraca polegała przede wszystkim na rozmowach. Zastanawialiśmy się nad powiązaniem tekstu apokaliptycznego z codziennością. Dlatego w posłowiu wprowadziłem taki tytuł „Dziś Apokalipsy, Apokalipsa dziś”. Jest to zresztą zgodne z interpretacją kościelną tekstów Pisma Świętego, według której słowo jest ponadczasowe. Jest wieczne. I w każdym czasie jest dla nas sposobem komunikacji z Bogiem. Poza tym obaj z Pawłem czytamy Biblię. Obaj mamy takie same doświadczenie: jak korzystna jest to lektura, nie tylko dla kontaktu z Bogiem, ale też pogodniejszego spojrzenia na świat. Tymczasem nie tylko wśród młodzieży, ale też starszych osób to czytelnictwo upada.
• Czyli Pisma Świętego nie czytamy?
- Tak jest niestety. A szczególnie Apokalipsa przeraża, wydaje się za trudna i jakaś hermetyczna. Rzeczywiście: jest to księga, do której trzeba klucza. I z Paweł razem staraliśmy się szukać takiego klucza i motywów, które pokazałyby, że to nie jest zabytek archeologiczny starożytnej przeszłości, ale że to jest wiecznie żywa księga, która opisuje też dzisiejszą sytuację. To były właśnie najmocniejsze punkty naszych rozmów i spotkań. Pisania scenariusza na pewno nie było. To zrobił już św. Jan, bo ilustracje trzymają się tekstu. W publikacji jest cały tekst, bez żadnych cięć. To był pierwszy przedmiot naszej troski. Druga rzecz to dzieliliśmy się byciem we wspólnotach modlitewnych, do których należymy, w których mocno podkreśla się wymiar wspólnoty, braterstwa. To bardzo nam odpowiadało w odczytaniu tych obrazów z Apokalipsy, która również przybiera formę listu pasterskiego. Mamy tam przecież listy do siedmiu Kościołów. Dzisiaj ta wspólnotowość się rozpływa. Jest walka o wspólnotę w Kościele, ale też tę wspólnotę narodową, państwową czy też w miejscach naszej pracy, osiedlach.
• Czy czasy apokalipsy już się zaczęły?
- Ten czas się rozpoczął gdy św. Jan to opisywał, m.in. to, że antychryst już jest, a nawet jest ich wielu. Myślę, że mamy tę Apokalipsę w kawałkach. Wszyscy o to pytają, ale przecież sam Jezus Chrystus powiedział, że nie wie, kiedy będzie koniec świata. To jest wiedza Ojca i nawet Syn o tym nie wie. To pytanie sobie darujemy, nie mamy prawa go zadawać, bo jest już to wyjaśnione w Ewangelii. Natomiast każdy ma swoją osobistą apokalipsę. Dzisiaj świat czy Europa ma swoją apokalipsę przez te dziejące się na naszych oczach dramaty. Tego nie da się inaczej wyjaśnić jak tylko jako odwieczną walkę dobra ze złem.
• A współczesny antychryst w jakiej postaci się przejawia?
- Są różne interpretacje. Ja nie jestem biblistą. Natomiast od strony doświadczenia duszpasterskiego, swoich własnych przemyśleń, ale też idąc po linii słów św. Jana, że to jest liczba człowieka, czyli, że chodzi o społeczeństwo, o jakąś mentalność wrogą Chrystusowi. Wydaje się, że antychryst to jest zaprzeczenie Jezusa Chrystusa. Obecnie widać duże odejście od tej ofiarnej, służebnej miłości, którą Jezus uosabia. Przejście w stronę egoizmu. Widać ten konsumpcjonizm, który często jest płytki, beznadziejny i nie daje sensu życia. I apokalipsa leczy z tej banalizacji życia, z tej płytkości.
***
Rozmowa z Pawłem Kołodziejskim - artystą plastykiem, malarzem, rysownikiem, autorem ilustracji w książce „Apokalipsa świętego Jana. Powieść graficzna”. Do 13 czerwca w holu Kolegium Jana Pawła II KUL (na parterze) można oglądać wystawę rysunków, które znalazły się w tej publikacji.
• To nie jest pierwszy pana komiks?
- Nie. Wcześniej zrobiłem komiks o Kaziku Nowaku, podróżniku, którzy w ciągu 5 lat, jeszcze przed wojną, objechał na rowerze Afrykę. Natomiast jeśli chodzi o album graniczny to Apokalipsa jest pierwsza. W lipcu zostanie wydany mój kolejny komiks pt. „Wit Stwosz, między blaskiem a cieniem”.
• Kto do kogo przyszedł z pomysłem na książkę dotyczącą Apokalipsy?
- To był mój pomysł, ale wierzę że inspiracja przyszła z góry. Do współpracy zaprosiłem o. Cypriana Moryca. Natomiast zacząłem rysować w momencie, kiedy jeszcze nie mieliśmy żadnego wydawnictwa, które chciałoby tę publikację wydać. Kiedy miałem już 1/3 książki to ktoś polecił mi właśnie Wydawnictwo eSPe, które książkę wydało. Wcześniej rozmawiałam z innym wydawnictwem. Pomysł im się spodobał, ale stwierdzili, że jest to za bardzo eksperymentalne.
• Który rysunek był pierwszy?
- Pierwsze to były malowidła związane z Apokalipsą. Kiedy zacząłem to robić, to ta opowieść układała się w taką graficzną formę. Wtedy też doszedłem do wniosku, żeby to wydać w formie powieści graficznej. Jest to popularna i modna forma na Zachodzie, w Polsce ten sposób przedstawiania historii nie jest jeszcze tak znany.
• W książce pojawiają się zarówno fantastyczne postaci, związane z Apokalipsą, ale też te współczesne.
- Dla mnie Apokalipsa jest szalenie współczesną opowieścią. Ona rozgrywała się i tysiąc lat temu, i sto lat temu. Rozgrywa się też i dzisiaj. Dlatego też te diagnozy, które wstawia św. Jan o kondycji człowieka są bardzo aktualne - o takiej rządzy pieniądza, dehumanizacji czy też odwróceniu się człowieka od Boga. To działo się kiedyś i dzieje się dzisiaj. Tylko dzisiaj w skali o wiele większej, w takiej, która może nas przerażać - np. kiedy całe społeczności chrześcijańskie są wyżynane.
• Jaka jest pana wizja, przedstawienie Apokalipsy?
- Chciałem aby była ona jak najbliższa tej wizji, którą św. Jan zobaczył. Nie miałem zamiaru wymyślać na nowo Apokalipsy. Starałem się ją w miarę wiernie przedstawić. Oczywiście jest to przetransformowane przez moją wrażliwość i moją twórczość. Ukazane z dzisiejszej perspektywy, już po doświadczeniu Holokaustu, zapłodnieniu in vitro, aborcji. Ta rzeczywistość apokaliptyczna dzieje się na naszych oczach. Gdzie człowiek jest traktowany jako zbiór tkanek, z których można zrobić jakąś odżywkę, gdzie handluje się narządami. Chciałem, aby ktoś kto będzie to czytać to wszystko zobaczył.
• Do kogo ta powieść graficzna jest skierowana?
- Do wszystkich: wierzących i niewierzących. Podarowałem tę książkę osobom, które są trochę na bakier z Kościołem i ją przeczytały. Były zaskoczone. Dla mnie Apokalipsa jest niesamowicie świeża, kolorowa, żywa, przeraża, ale też daje nadzieję.
• Co było najtrudniejsze przy pracy?
- Chyba przedstawienie grozy upadku człowieka. Nie jestem przyzwyczajony do takich mocnych, ciemnych obrazów i to mnie chyba najwięcej kosztowało pracy. Kiedy wykonuję obrazy, witraże do kościołów staram się oddawać tę Bożą chwałę. W tym przypadku trzeba było pokazać też tę ciemną stronę. Starałem się oddzielić dobro od zła, nie mieszać tego, aby nie było takiego duchowego zamieszania.
• Jak długo trwała praca nad książką?
- Idea zrodziła się jakiś rok temu, zaś sama praca nad ksiązką trwała pół roku.
• Czy twarze postaci z książki, Jezusa Chrystusa to twarze realnych, historycznych, a może obecnie żyjących ludzi czy raczej wytwór wyobraźni?
- Jezus Chrystus jest postacią historyczną, głęboko w to wierzę. Przy jego wizerunku wzorowałem się na Całunie Turyńskim. Już na pierwszej stronie książki całun ten jest zresztą przywołany. Jestem jego czcicielem. Uważam, że jest on dowodem na zmartwychwstanie Jezusa i szalenie zależało mi aby ten całun się w książce znalazł.
Rozmowa z o. Cyprianem Morycem, autorem posłowia książki „Apokalipsa św. Jana. Powieść graficzna” a także wykładowcą w Katedrze Teorii Kultury i Sztuki Instytutu Kulturoznawstwa Wydziału Filozofii KUL
• Jak wyglądała współpraca przy tej publikacji?
- Z Pawłem znamy się długo, już od czasów liceum plastycznego, później spotkaliśmy się, gdy on studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a ja byłem w seminarium zakonnym. Natomiast nasza współpraca przy realizacji tematyki sakralnej była związana z polichromiami w kościele. Temat również dotyczył apokalipsy. Z tym, że polichromie przedstawiały Nową Jerozolimę, czyli ukazywały zbawionych w chwale, już bez złych duchów i strasznych wizji. Wtedy właśnie zrodziła się myśl, aby zilustrować Księgę Apokalipsy już w całości, a nie tylko jej chwalebny finał.
Przy tej publikacji nasza współpraca polegała przede wszystkim na rozmowach. Zastanawialiśmy się nad powiązaniem tekstu apokaliptycznego z codziennością. Dlatego w posłowiu wprowadziłem taki tytuł „Dziś Apokalipsy, Apokalipsa dziś”. Jest to zresztą zgodne z interpretacją kościelną tekstów Pisma Świętego, według której słowo jest ponadczasowe. Jest wieczne. I w każdym czasie jest dla nas sposobem komunikacji z Bogiem. Poza tym obaj z Pawłem czytamy Biblię. Obaj mamy takie same doświadczenie: jak korzystna jest to lektura, nie tylko dla kontaktu z Bogiem, ale też pogodniejszego spojrzenia na świat. Tymczasem nie tylko wśród młodzieży, ale też starszych osób to czytelnictwo upada.













Komentarze