Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Marcin Dutkiewicz (TBV Start): Jestem strzelcem

Rozmowa z Marcinem Dutkiewiczem, obrońcą TBV Startu Lublin
Marcin Dutkiewicz (TBV Start): Jestem strzelcem

Autor: Maciej Kaczanowski

  • Dlaczego zdecydował się pan na przeprowadzkę do Lublina?

– Odpowiedź jest prosta i brzmi trener David Dedek. Ćwiczyłem z nim w Koszalinie i bardzo dobrze wspominam naszą współpracę. Dużą rolę odegrał również fakt podpisania przeze mnie dwuletniej umowy. Zależało mi na stabilizacji. Poza tym słyszałem wiele dobrego o Lublinie.

  • Jeśli chodzi o stabilizację, to rzeczywiście można pana zrozumieć. W Kingu Szczecin pod tym względem było dużo gorzej. Zdarzyło się przecież nawet, że drużyna na kilka dni została zawieszona.

– Rzeczywiście, pan Krzysztof Król jest bardzo nieprzewidywalny. To jednak świetny człowiek i serdecznie go pozdrawiam. Wiele rzeczy w Szczecinie było na wariackich papierach i nie zawsze można było przewidzieć, co przyniesie jutrzejszy dzień. Tu wydaje się, że jest dużo spokojniej.

  • Czy robił pan rekonesans na temat klubu z Lublina przed podpisaniem kontraktu?

– Oczywiście. Aby przejść do jakiegoś klubu trzeba zasięgnąć o nim trochę informacji. Dowiedziałem się wielu pozytywnych rzeczy o TBV Starcie. Sporo miłych słów słyszałem m.in. o kibicach. To jeden z powodów mojej przeprowadzki.

  • W Szczecinie z frekwencją kibiców na meczach nie było chyba zbyt dobrze?

– Azoty Arena to piękny obiekt, ale frekwencja na nim rzeczywiście nie rzucała na kolana. Kiedy przychodziło 1500 osób to już było naprawdę dobrze. W Szczecinie jest pewien problem, bo jest aż 8 klubów grających na poziomie ekstraklasy, co negatywnie wpływa na frekwencję. W Lublinie jest pod tym względem inaczej. Słyszałem, że na mecze przychodzi nawet 3000 fanów.

  • Co Marcin Dutkiewicz może dać drużynie TBV Startu?

– Myślę, że nie będę oryginalny, jeśli wspomnę o rzucie za trzy punkty. Jestem strzelcem i po to przychodzę do Lublina. W Szczecinie pod tym względem mieliśmy wolną rękę, bo tylko jeden zawodnik był słaby w tym elemencie. Trener David Dedek już na wstępie mówił mi, że mam rzucać. Nieważne ilu rzutów nie trafię. Jeżeli jednak będę miał gorszy dzień, to postaram się spełnić w innych elementach. W Szczecinie zdarzały się mecze, że rywale dobrze odcinali mnie od podań. Wtedy starałem się popisać kilkoma asystami czy zebrać kilka piłek więcej.

  • Zdążył pan już poznać nowych kolegów?

– Wciąż się poznajemy. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Powoli poznajemy swoje żarty i z każdym dniem tworzymy coraz bardziej zgraną paczkę. Fajną robotę wykonuje James Washington, który trzyma szatnię i jest jednocześnie największym „jajcarzem”. Uros Mirković z kolei to bałkański kocioł. Czasami można go wziąć trochę pod włos i od razu robi się wesoło. Jestem też pod wrażeniem chłopaków, którzy pracowali w Lublinie indywidualnie przez całe wakacje. Bartek Ciechociński, Michael Gospodarek, Mateusz Dziemba czy Bartłomiej Pelczar to naprawdę dobrzy zawodnicy. Są młodzi i chcą się uczyć. To bardzo ważne w ich wieku.

  • Udało się już zaadoptować w Lublinie?

– Myślę, że tak. Mam fajne, ciche i spokojne mieszkanie. W tym miejscu duże słowa podziękowania należą się klubowym władzom, które okazały mi olbrzymią pomoc przy znalezieniu lokum. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Do Lublina przeprowadziłem się bez żony i dzieci. Do tego już trochę przyzwyczajony, bo podobnie sytuacja wyglądała w Szczecinie. Dzieci mają szkołę i przedszkole, więc nie było sensu im zmieniać kolegów. Jest Skype czy Facebook. Na pewno jakoś damy radę. Przez trzy miesiące wakacji byłem w 100 procentach dla nich. Teraz muszę poświęcić się grze w koszykówkę. Taką mam pracę.

  • Podoba się panu Lublin?

– Miasto jest piękne. 6 sierpnia przyjechałem tu na tydzień z rodziną i trochę pozwiedzaliśmy. Bardzo podobało nam się nad Zalewem Zemborzyckim. Wiem, że mamy jeszcze dużo do zobaczenia, ale to zostawimy sobie na okres ferii zimowych.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama