Czytelnik podał nam numer działki, na której odkrył padlinę. Był zbulwersowany tym faktem, tym bardziej, że okolica to raj dla ekologów, wędkarzy i wielbicieli odpoczynku z dala od cywilizacji. Jezioro Maśluchowskie to miejsce jeszcze nietknięte piętnem działek rekreacyjnych. Czysta woda, piaszczyste dno – słowem raj.
Przy brzegu spotkamy panią, która nabierała wodę z akwenu. – Padlina? Pierwszy raz słyszę. Kilka lat temu spalił się kurnik (w okolicy funkcjonuje kilka dużych hodowli drobiu – dop. red.), ale nic nie słyszałam o wyrzucaniu padliny na działki w pobliżu jeziora – informuje nas kobieta.
Po telefonicznej konsultacji z urzędnikiem miejscowej gminy odnajdujemy działkę o numerze wskazanym przez czytelnika. Jednak nie ma tam już śladu po padlinie.
– Nigdy nie dotarł do nas sygnał o padlinie porzuconej przez hodowcę. Gdyby taki był, to oczywiście gminne służby sanitarne natychmiast zajęłyby się sprawą i padlina byłaby uprzątnięta – mówi Stanisław Wołoszkiewicz, wójt gminy Uścimów. – Na wszelki wypadek sprawdzę tę działkę raz jeszcze – deklaruje wójt.
Następnego dnia wójt pojechał nad jezioro. Nie znalazł padliny. Jednak zdjęcia wykonane przez czytelnika dokumentują zwierzęce szczątki. Być może zostały rozwleczone przez dzikie zwierzęta.














Komentarze