Protokół z przesłuchania „Żmijki” Grzegorz Cel, syn Janiny Cel z domu Kuligowska ps. „Niusia”, odnalazł w Instytucie Pamięci Narodowej. Syn „Niusi” wierzy, że w końcu w Bełżycach rozpoczną się poszukiwania partyzanckiego archiwum, które prowadziła jego matka.
– „Niusia”. Będąc dzieckiem słyszałam to słowo od pani Bronisławy Kuligowskiej (matka Janiny Cel – red.). Domyśliłam się, że to imię. Nie wiedziałam tylko, kto to jest ta „Niusia”. To było już w czasach, kiedy pani Janina Cel mieszkała w Świdniku – wspomina Zofia Gajowiak z Bełżyc, która razem z rodziną mieszkała w sąsiedztwie Kuligowskich. – O tym, że „Niusia” działała w konspiracji, dowiedziałam się dopiero niedawno.
„Niusia”
Janina Cel z domu Kuligowska ps. „Niusia” urodziła się w 7 grudnia 1924 r. w Bełżycach, zmarła 10 czerwca 1989 r. w Świdniku. Była łączniczką i sanitariuszką oddziałów partyzanckich AK, samoobrony AK, ROAK i WiN, pod dowództwem kpt. Stanisława Łukasika ps. „Ryś” – w zgrupowaniu cichociemnego majora Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”. Była też archiwistką „Rysia” i „Zapory”.
Informację o prowadzonym na polecenie „Rysia” archiwum AK i WiN i miejscu ukrycia dokumentów Janina Cel przekazała swojemu młodszemu synowi. To było jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku.
– Dokumenty i damski pistolet, „piątkę”, mama zakopała przy rzędzie komórek – opowiada Grzegorz Cel. – Dokumenty ukryła w szklanym słoju. To było po śmierci „Zapory”, „Rysia” i „Bora”, kiedy została zupełnie sama.
Zeznanie „Żmijki”
Że „Niusia” takie archiwum prowadziła zostało potwierdzone w zeznaniu Stanisława Kowalskiego ps. „Żmijka”, na które Grzegorz Cel, natrafił w 2014 r., kiedy wystąpił o kwerendę swojej mamy i otrzymał z IPN dokumenty.
– „Niusia” była członkiem org. „WiN”, oddziału „Rysia” – czytamy w zeznaniu Żmijki”. – W oddziale nie była, miała powierzoną funkcję pisania na maszynie wszelkie raporty. W tym celu „Ryś” dał jej maszynę do pisania, przepisywała ona wszelkie rozkazy, wykonywanie wyroków. Misztal Władysław ps. „Bór” często tam bywał i jest on więcej wtajemniczony, co przechowuje Kulikowska (literówka w nazwisku – red.). Wiem i byłem obecny przed amnestią w 1947 r. wraz z „Rysiem” u Kulikowskiej (znowu literówka – red.) jak „Ryś” jej polecił wszystko przepisywać i to archiwum zachować u siebie. Archiwum to powinno zawierać wszystkie roboty nasze, jak wyroki wykonane, rozkazy, listy członków itp. „Bór” musi powiedzieć bliżej o tym.
Poszukiwania
Ponad 10 lat temu pan Grzegorz wspólnie z dr Ewą Kurek rozpoczął poszukiwania archiwum w Bełżycach.
– Przekopaliśmy fragment opisanego przez moją mamę terenu. Niestety, nic nie znaleźliśmy. Nie zbadaliśmy jednak całego obszaru – podkreśla Cel.
– Trudno powiedzieć, czy to archiwum rzeczywiście jest tam zakopane. Na pewno w miejscu, które razem z synem Janiny Kuligowskiej sprawdziliśmy, nie ma sensu już kopać – mówi dr Kurek, historyk, autorka publikacji dotyczących żołnierzy wyklętych. I dodaje: Jak w 1992 roku rozpoczęłam badania, żyło 137 zaporczyków. Żaden z nich nie wspominał o tym, że wie, gdzie „Niusia” ukryła archiwum. Ukryła albo zniszczyła? Ukryła i zabrała ze sobą te informacje do grobu?
Zdaniem dr Kurek, jeśli takie archiwum było, to ono żadnych nowych informacji nie wniesie. – Dlatego, że to była głęboka konspiracja. Nikt niczego bez potrzeby nie zapisywał – zauważa dr Ewa Kurek. – Dlatego też żadnych dzienników się nie spodziewam, bo ich nikt nie prowadził. Bardziej mogą to być fotografie, jakieś rzeczy czy pamiątki dotyczące żołnierzy, zapiski i wspomnienia.
IPN
Cztery lata temu Grzegorz Cel, po otrzymaniu dokumentów dotyczących swojej matki. skontaktował się z lubelskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej, aby przekazać historykom informacje w sprawie archiwum.
– Poszedłem do Marcina Krzysztofika, obecnego dyrektora oddziału IPN w Lublinie, a wtedy naczelnika archiwum IPN – opowiada Cel. – Pytał, skąd mam te dokumenty. Powiedziałem, że od nich, z IPN. Powiedziałem też, że wiem, gdzie to archiwum jest zakopane.
Nic się jednak nie działo. – 27 grudnia 2014 r. wysłałem do pana Krzysztofika pierwszego e-maila. Później rozmawialiśmy kilka razy telefonicznie – dodaje Cel.
Informację potwierdza dyrektor oddziału IPN w Lublinie Marcin Krzysztofik. – Pan Grzegorz Cel, syn Janiny Cel z d. Kuligowska ps. „Niusia”, poinformował nas o zakopanym archiwum AK i WiN w Bełżycach i podał lokalizację tego archiwum – wskazując działkę (próg pod drzwiami komórki) – pisze w odpowiedzi na nasze pytania Krzysztofik. – Dokumenty na polecenie kpt. Stanisława Łukasika ps. „Ryś” miała zakopać, według relacji Pana Grzegorza, jego matka, która była łączniczką „Rysia”. Niestety, żadnej z trzech komórek na tej działce już nie ma.
Poszukiwania
W części działki, gdzie stały drewniane komórki z lat 40. ub. wieku, dziś stoją dwie inne, co sprawdziliśmy. Są w dawnej linii zabudowy.
– Ta murowana komórka stoi już jakieś 10 lat – opowiada nam pani Józefa, współwłaściciela działki, na której „Niusia” miała ukryć archiwum AK i WiN. – Dom, w którym mieszkam, kupiłam od gminy. A ta murowana komórka stoi dokładnie w miejscu tej starej, drewnianej. Ale ja o żadnym archiwum i zakopanej broni nic nie słyszałam. Nikt też mnie o to nie pytał. Kilka lat temu był tutaj wnuk pani Kuligowskiej (chodzi o Grzegorza Cela - red.). Opowiadał, że mieszkała tutaj jego babcia.
Dyrektor lubelskiego IPN wyjaśnia, że Instytut zbiera informacje. Poszukuje też zdjęć lotniczych z okresu II wojny światowej, jak też po 1945 r.
– Ponieważ oczekujemy, że na tych fotografiach będą widoczne lokalizacje komórek stojących na posesji – wyjaśnia. – Zakładamy, że odpowiedź dotyczącą zdjęć powinniśmy mieć w tym miesiącu. Chcemy dzięki temu uniknąć niepotrzebnego przekopania całej działki, tym bardziej, że wiemy, iż pan Grzegorz takie prace prowadził tam kilka lat temu. Oczekujemy też na dokumentację dotyczącą losów działek od Urzędu Miasta w Bełżycach. Nie możemy wykluczyć odnalezienia tych dokumentów w trakcie rozbiórki komórek – być może uda nam się ustalić, kto je demontował. Jesteśmy również w kontakcie z policją, z uwagi na informację, że wraz z dokumentami miał być zakopany pistolet.
Po uzyskaniu tych informacji IPN ma podjąć decyzję o zakresie prac poszukiwawczych.
Nadzieja
– Jeśli jest jakaś informacja, że takie archiwum było, to trzeba go szukać – nie ma wątpliwości Zenon Winiarski z Bełżyc, syn Władysława Winiarskiego ps. „Słowik”.
– Odnalezienie archiwum AK i WiN jest też w naszym interesie. Partyzantka na terenie naszej gminy ma bogatą historię. Gdyby rzeczywiście poszukiwania się rozpoczęły i udałoby się rzeczywiście coś znaleźć, to myślę, że dla nas wszystkich byłoby to bardzo ciekawe. Odnalezienie takiego archiwum odznaczałoby też promocję naszej gminy – mówi Ryszard Góra, burmistrz Bełżyc.
Gmina jest współwłaścicielem działki, na której ma być ukryte archiwum. – Zgodzimy się na poszukiwania. Ale może wcześniej warto byłoby tę działkę sprawdzić za pomocą wykrywacza metalu. To byłaby jakaś wstępna i najprostsza weryfikacja, bez konieczności przekopywania – dodaje burmistrz.
Niewygodne?
Niektórzy zastanawiają się jednak, dlaczego do tej pory nikt, poza synem „Niusi”, nie szukał tego archiwum. – Może wyszłyby na jaw jakieś niepopularne sprawy i dlatego nie wszystkim zależy na odkopaniu tych papierów – zastanawia się jedna z osób, która przed laty mieszkała w sąsiedztwie Kuligowskich. – Głośno jest przecież o sprawie pochodzącego z Bełżyc Józefa Albińskiego, dziadka posła PiS Dominika Tarczyńskiego.
Tarczyński opublikował kilka screenów z dokumentów IPN, dotyczących jego dziadka. Parlamentarzysta napisał w mediach społecznościowych, że Albiński był żołnierzem wyklętym ps. „Lis” i komendantem placówki NSZ oraz że ratował Żydów.
Dziennikarze Wirtualnej Polski postanowili to sprawdzić. Okazało się, że poseł podał do publicznej wiadomości tylko te fragmenty dokumentów, które były dla jego przodka pozytywne.
Protokół z przesłuchania „Żmijki” Grzegorz Cel, syn Janiny Cel z domu Kuligowska ps. „Niusia”, odnalazł w Instytucie Pamięci Narodowej. Syn „Niusi” wierzy, że w końcu w Bełżycach rozpoczną się poszukiwania partyzanckiego archiwum, które prowadziła jego matka.
– „Niusia”. Będąc dzieckiem słyszałam to słowo od pani Bronisławy Kuligowskiej (matka Janiny Cel – red.). Domyśliłam się, że to imię. Nie wiedziałam tylko, kto to jest ta „Niusia”. To było już w czasach, kiedy pani Janina Cel mieszkała w Świdniku – wspomina Zofia Gajowiak z Bełżyc, która razem z rodziną mieszkała w sąsiedztwie Kuligowskich. – O tym, że „Niusia” działała w konspiracji, dowiedziałam się dopiero niedawno.
„Niusia”
Janina Cel z domu Kuligowska ps. „Niusia” urodziła się w 7 grudnia 1924 r. w Bełżycach, zmarła 10 czerwca 1989 r. w Świdniku. Była łączniczką i sanitariuszką oddziałów partyzanckich AK, samoobrony AK, ROAK i WiN, pod dowództwem kpt. Stanisława Łukasika ps. „Ryś” – w zgrupowaniu cichociemnego majora Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”. Była też archiwistką „Rysia” i „Zapory”.
Informację o prowadzonym na polecenie „Rysia” archiwum AK i WiN i miejscu ukrycia dokumentów Janina Cel przekazała swojemu młodszemu synowi. To było jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku.
– Dokumenty i damski pistolet, „piątkę”, mama zakopała przy rzędzie komórek – opowiada Grzegorz Cel. – Dokumenty ukryła w szklanym słoju. To było po śmierci „Zapory”, „Rysia” i „Bora”, kiedy została zupełnie sama.
Zeznanie „Żmijki”
Że „Niusia” takie archiwum prowadziła zostało potwierdzone w zeznaniu Stanisława Kowalskiego ps. „Żmijka”, na które Grzegorz Cel, natrafił w 2014 r., kiedy wystąpił o kwerendę swojej mamy i otrzymał z IPN dokumenty.














Komentarze