W minionym sezonie klub otworzył nowy rozdział w swojej historii. Po klęsce, jaką było zajęcie 4. miejsca w rozgrywkach 2016/17, zarząd zdecydował się na duże przetasowania w drużynie. Największą zmianą było zatrudnienie Roberta Lisa w roli szkoleniowca. Trener po raz pierwszy w swojej karierze miał poprowadzić żeńską drużynę i jeszcze przed rozpoczęciem sezonu żartował, że będzie to dla niego spore wyzwanie.
I faktycznie, to było wyzwanie, ale zwieńczone potrójnym sukcesem. Lublinianki nie tylko wywalczyły jubileuszowy, 20. mistrzowski tytuł, ale dołożyły do tego 11. Puchar Polski oraz trofeum za zwycięstwo na arenie europejskiej, czyli w Challenge Cup. Szkoleniowiec odniósł razem z zawodniczkami zwycięstwo na każdym możliwym froncie.
Pierwsze niepowodzenia
Kolejne rozgrywki, firmowane hasłem „Atomowy sezon”, nie są już tak udane. Nie jest tak źle, żebyśmy mogli mówić o krajobrazie po ataku nuklearnym, ale kilka mniejszych bomb spadło już na Lublin.
Bardzo dotkliwe dla klubu, jak i dla kibiców, było szybkie pożegnanie się lublinianek z europejskimi rozgrywkami. MKS, jako mistrz kraju, miał prawo do gry w turnieju kwalifikacyjnym do Ligi Mistrzyń, który we wrześniu gościł w hali Globus. Na drodze „Pereł” do awansu do kolejnej fazy stanął wicemistrz Niemiec - SG BBM Bietigheim - w którym gra kilka reprezentantek krajów, z Karoliną Kudłacz-Gloc, kapitan polskiej kadry, na czele. Zespół zza naszej zachodniej granicy okazał się bezlitosny dla lublinianek i obnażył każdą ich słabość.
W bezpośredniej konfrontacji Niemki wygrały aż 34:19 i zatrzasnęły rywalkom drzwi przed nosem. Drużynie z Lublina pozostała jeszcze rywalizacja w Pucharze EHF.
Za wysokie progi
Jednak i tutaj poziom okazał się zbyt wysoki. W III rundzie tych rozgrywek, ostatniej przed fazą grupową, podopieczne Roberta Lisa trafiły na francuski E.S Besancon Feminin. Remis po 22 w hali Globus był zwiastunem rychłego pożegnania się lublinianek także i z tymi rozgrywkami. Nawet pomimo tego, że „Perły” walczyły we Francji do ostatnich minut, to zeszły z parkietu jako pokonane - przegrały 28:31.
– Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Challenge Cup, w którym graliśmy wcześniej, to jest ten najsłabszy puchar. To się udało wygrać. Przyszła konfrontacja z Ligą Mistrzów, kompletnie dla nas nieudana. Wydaje się, że są to na dzisiaj za wysokie progi dla nas. W Pucharze EHF stoczyliśmy wyrównany pojedynek z czwartą drużyną ligi francuskiej, ale zabrakło niewiele. Z tym budżetem, który mamy, z tą polską ligą, która jest kompletnie nieatrakcyjna, nie mamy czego szukać w Lidze Mistrzów. Musimy spróbować zaistnieć w Pucharze EHF – ocenia lubelski szkoleniowiec.
Charakter sportowca
Korzystnie nie przedstawia się również krajobraz ligowy. Po rozegranych dziesięciu meczach mistrzynie kraju zajmują 4. lokatę w Superlidze kobiet, ale mają zaległe jedno spotkanie. Wygrały dziewięć razy, w tym raz po serii rzutów karnych, a dwa razy przegrały. Do liderującego Metraco Zagłębia Lubin tracą już 7 punktów.
– Tak naprawdę, to nie przegrywałyśmy meczu za meczem, więc to nie jest aż taki zawód. Jeżeli chodzi o elementy naszej gry, to było to dalekie od tego, co chcemy prezentować. Ta runda będzie zdecydowanie lepsza. Każda z nas zdaje sobie sprawę, że dobrze przepracowałyśmy pierwszą rundę, pomimo kilku wpadek, porażek. One też kształtują charakter sportowca – zaznacza rozgrywająca Małgorzata Stasiak.
Sprawą otwartą pozostaje również rywalizacja w Pucharze Polski. Lublinianki, jako uczestniczki europejskich rozgrywek w tym sezonie, dołączą do tych zmagań na etapie 1/4 finału. Będą bronić trofeum wywalczonego w ubiegłym roku.
Nieudane Mistrzostwa Europy
W przerwie między rundami trener nie miał przez cały czas wszystkich zawodniczek do swojej dyspozycji. Siedem szczypiornistek: Kinga Achruk, Weronika Gawlik, Aneta Łabuda, Sylwia Matuszczyk, Aleksandra Rosiak, Joanna Szarawaga i Ewa Urtnowska reprezentowało narodowe barwy na Mistrzostwach Europy we Francji.
Polki będą chciały jak najszybciej wyrzucić ten turniej z głów, bo z rywalizacją pożegnały się już w fazie grupowej. Biało-Czerwone przegrały trzy spotkania: z Serbią (26:33), z Danią (21:28) oraz ze Szwecją (22:23). W końcowym zestawieniu uplasowały się na 14. miejscu, wyprzedzając jedynie Czeszki i Chorwatki.
– Nie rozpamiętuję tego występu. Minęło już trochę czasu i to nie ma najmniejszego sensu. To by mnie tylko cofało i prowadziło w dół. Zamknęłam ten okres i teraz patrzę tylko do przodu – mówi rozgrywająca Ewa Urtnowska. Szczypiornistki wróciły wcześniej do klubu i dostały kilka dni wolnego. Szkoleniowiec wreszcie mógł prowadzić treningi w pełnym składzie.
Przed drugą rundą
Po Nowym Roku „Perły” powróciły do treningów 2 stycznia. Drugą rundę rozgrywek powinny zainaugurować już w ostatni weekend, ale według terminarza miały wtedy zagrać z Arką Gdynia, która wycofała się z rozgrywek. Czas na pierwszy bojowy sprawdzian i pierwsze wnioski jeszcze przyjdzie.
– Ten mecz z Gdynią, który nam wypadł, pozwolił nam trochę dłużej „świętować”. Dziewczyny miały pół dnia albo dzień więcej na odpoczynek na Boże Narodzenie i Nowy Rok. Myślę jednak, że przepracowaliśmy dosyć interesująco te okresy, w których mogliśmy trenować – ocenia trener Lis.
Lubelskie zawodniczki miały okazję do tego, żeby w okresie przygotowawczym sprawdzić się na tle innych drużyn. W grudniu rozegrały w sumie sześć sparingów. Na Turnieju Piłki Ręcznej Kobiet o Puchar Wicemarszałka Województwa Zachodniopomorskiego w Koszalinie triumfowały trzykrotnie: pokonały EKS Start Elbląg (32:19), Energa AZS Koszalin (26:25 po rzutach karnych) i UKS PCM Kościerzynę (43:23). W dodatkowym spotkaniu „poza konkursem” wygrały ponownie z drużyną gospodyń (29:27).
Na zakończenie roku mistrzynie kraju rozegrały jeszcze dwa mecze towarzyskie w Piotrkowie Trybunalskim. W starciach z tamtejszą Piotrcovią były wyraźnie lepsze i triumfowały dwukrotnie: 33:21 oraz 35:17. Czy takie wyniki mogą być miarodajne?
– Ja powiem to, co trener mówił w zeszłym roku. Wtedy był to nowy zespół i to samo bym powtórzyła teraz. Zaczniemy dobrze grać w kwietniu, ale wchodzimy już na dobry tor – tłumaczy jedna z liderek drużyny, Kinga Achruk.
To właśnie tej zawodniczki nie zobaczymy w najbliższym czasie na parkiecie. Kontuzja barku wyłączy ją z gry na kilka najbliższych kolejek. Natomiast do zdrowia wraca już kołowa Joanna Szarawaga, która ma być gotowa na sobotni mecz z EKS Startem Elbląg (godz. 18.00), którym lublinianki zainaugurują drugą rundę ligowych zmagań.
W minionym sezonie klub otworzył nowy rozdział w swojej historii. Po klęsce, jaką było zajęcie 4. miejsca w rozgrywkach 2016/17, zarząd zdecydował się na duże przetasowania w drużynie. Największą zmianą było zatrudnienie Roberta Lisa w roli szkoleniowca. Trener po raz pierwszy w swojej karierze miał poprowadzić żeńską drużynę i jeszcze przed rozpoczęciem sezonu żartował, że będzie to dla niego spore wyzwanie.
I faktycznie, to było wyzwanie, ale zwieńczone potrójnym sukcesem. Lublinianki nie tylko wywalczyły jubileuszowy, 20. mistrzowski tytuł, ale dołożyły do tego 11. Puchar Polski oraz trofeum za zwycięstwo na arenie europejskiej, czyli w Challenge Cup. Szkoleniowiec odniósł razem z zawodniczkami zwycięstwo na każdym możliwym froncie.
Pierwsze niepowodzenia
Kolejne rozgrywki, firmowane hasłem „Atomowy sezon”, nie są już tak udane. Nie jest tak źle, żebyśmy mogli mówić o krajobrazie po ataku nuklearnym, ale kilka mniejszych bomb spadło już na Lublin.














Komentarze