W sobotę o godz. 17 Wisła Puławy zagra na wyjeździe z Unią Tarnów
Tylko dwa dni na odpoczynek mają piłkarze Wisły Puławy po efektownej wygranej z Garbarnią (6:1).
- 25.04.2013 15:20

Drużyna Jacka Magnuszewskiego mocno postraszyła swojego najbliższego rywala, bo w środę rozbiła Garbarnię Kraków, odnosząc swoje najwyższe zwycięstwo odkąd występuje w II lidze.
Teraz poprzeczka zostanie zawieszona dużo wyżej. „Jaskółki” mimo kadrowych osłabień w przerwie zimowej obecnie radzą sobie bardzo dobrze. W rundzie wiosennej piłkarze Tomasza Kijowskiego jeszcze nie przegrali. Zresztą w sumie mogą się pochwalić serią siedmiu meczów z rzędu, w których zdobyli przynajmniej jeden punkt. W tym czasie zanotowali cztery zwycięstwa i trzy remisy.
– Jestem zadowolony przede wszystkim z wyniku meczu z Garbarnią. Spodziewałem się, że to będzie ciężki pojedynek, ale okazało się inaczej. Spotkanie uspokoiła bramka do szatni, którą zdobył Arek Maksymiuk. Przy prowadzeniu 6:0 trochę zgłupieliśmy, bo wszyscy chcieli strzelać bramki i za bardzo się otworzyliśmy.
W efekcie niepotrzebnie kilka razy moi zawodnicy musieli wracać za rywalami przez 40 metrów. Biorąc pod uwagę fakt, że będziemy mieli tylko dwa dni przerwy przed kolejnymi zawodami to na pewno nam nie pomoże. Tym bardziej, że przeciwnik będzie dużo świeższy, bo miał praktycznie tydzień wolnego. Odbyliśmy jednak męską rozmowę i mam nadzieję, że więcej takie sytuacje nie będą miały miejsca – mówi trener Jacek Magnuszewski.
Drużyna z Puław ponownie będzie musiała radzić sobie bez Mateusza Gawrysiaka. Kapitan „Dumy Powiśla” zaczął już truchtać i powoli wraca do zdrowia, ale najwcześniej na boisku będzie mógł się pojawić 4 maja, w meczu ze Zniczem Pruszków.
Wisła w sobotnim spotkaniu w Tarnowie będzie chciała się zrewanżować rywalom za porażkę z pierwszej rundy. Wówczas Unia wygrała na stadionie przy ul. Hauke-Bossaka 2:1.
– Byliśmy dużo lepsi, ale nie udało się zdobyć nawet punktu. Teraz mamy zamiar podtrzymać dobrą passę i po przełamaniu u siebie wygrać także w Tarnowie – przekonuje Arkadiusz Maksymiuk.
Reklama













Komentarze