Z najnowszych danych Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań wynika, że w sumie w 43 seminariach duchownych diecezjalnych w Polsce, na koniec września minionego roku było 3091 kleryków. To o 115 mniej niż w 2011 r. i aż o 1166 mniej niż w 2007 r. Powodów jest kilka – np. kryzys rodziny, zagubienie moralne i religijne młodzieży, jak też niż demograficzny.
Spadek nieznaczny
W Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Lublinie we wrześniu ubiegłego roku naukę rozpoczęło 21 mężczyzn. W Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej w Lublinie – 10.
Spadek liczby rozpoczynających naukę w seminariach potwierdzają duchowni z Lublina. – Jest on jednak minimalny, a wahnięcia są nieduże – zaznacza ks. Paweł Bartoszewski, prefekt Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie. – Staramy się robić wszystko, aby ten spadek nie był tak gwałtowny.
Duchowny dodaje, że liczba mężczyzn, który rozpoczynają studiach, obecnie utrzymuje się na podobnym poziomie. To jest ok. 20 osób.
Podobnie jak w drugim seminarium duchownym w Lublinie. – Obecnie mamy 48 alumnów – podaje ks. dr Franciszek Nieckarz, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej. – Sięgając wstecz – 5 czy 7 lat – to wtedy spadek liczby kandydatów do naszego seminarium był wyraźny. Teraz liczba ta się praktycznie nie zmienia.
– Kiedy ja studiowałem – 15 lat temu – naukę w seminarium rozpoczynało ok. 40 kleryków – wspomina prefekt Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie. – Teraz różnica jest taka, że mniej jest rezygnacji. W czasach, kiedy ja studiowałem, do święceń przystępowało 20 – 21 kleryków, czyli około połowa z rozpoczynających naukę na I roku.
Powodów, by obawiać się, że duchownych zabraknie, nie ma. – Póki co więcej jest kandydatów do święceń niż księży, którzy przechodzą na emeryturę – zapewnia rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej.
Seminarium od środka
Kandydaci na księży z diecezji zamojsko-lubaczowskiej mogli w minioną sobotę spędzić dzień w seminarium przy ul. Orzechowskiego w Lublinie. Spotkanie modlitewne, w którym uczestniczyli, było jednak zamknięte dla mediów.
– Z zaproszenia skorzystało dwunastu młodych ludzi, którzy przybyli wraz ze swymi duszpasterzami – informują pracownicy Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej.
Młodzi zapoznali się z historią seminarium. Obejrzeli też film, ukazujący w skrócie drogę formacji do kapłaństwa i codzienne życie kleryków. Wspólnie z kapłanami modlili się. \"Dzień otwartych drzwi upłynął w przyjaznej, domowej atmosferze. Wierzymy, że przyczyni się on do podjęcie ważnych życiowych decyzji przez młodych ludzi” – czytamy na stronie internetowej seminarium przy ul. Orzechowskiego.
A z podjęciem takiej decyzji bywa różnie, bo jak podkreślają duchowni, prawdziwa liczba powołań do kapłaństwa tak naprawdę nie jest znana. – To jest tajemnica Boga i człowieka – wskazuje ks. dr Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań. – Możemy powiedzieć, ilu kandydatów się zgłosiło, a to nie jest to samo. Czasami nie zgłaszają się ci, którzy są powołani. Bo np. jakoś sobie uwikłali życie. A czasami zgłaszają się ci, którzy nie są powołani. I dopiero trzeba to weryfikować, w ramach formacji seminaryjnej.
Kandydat dojrzalszy
Mężczyźni, który rozpoczynają naukę w seminarium, nie zawsze decydują się na ten krok zaraz po maturze. – W tym zakresie jest wyraźna zmiana – potwierdza ks. dr Franciszek Nieckarz, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej w Lublinie. – Prawie połowa kandydatów ma jakieś doświadczenia ze studiowaniem. Teraz na pierwszym roku mamy dwóch alumnów z licencjatem – jeden z języka angielskiego, drugi z historii. Byli też tacy, którzy mieli ukończone nawet studia wyższe. To prawda, że granica wieku, kiedy taką decyzję się podejmuje, się podnosi. Człowiek, który mieszkał 3 lata w akademiku i przychodzi do nas, ma rzeczywiście sprawę przemyślaną. Poza tym te trzy lata różnicy na pewno działa na plus.
Kandydaci na księży mają też inne doświadczenia niż to było kilka czy kilkanaście lat temu. – Zdarzają się mężczyźni, którzy pracowali np. w Anglii, więc doskonale wiedzą, np. jak spędza się niedzielę na zmywaku u Hindusa – zauważa ks. Nieckarz. – Tego typu doświadczenia również są potrzebne.
– W ub. roku przyszedł do nas student V roku medycyny – wspomina ks. Bartoszewski. – Sami zaproponowaliśmy mu jednak, żeby przed rozpoczęciem nauki w seminarium skończył studia. Myślę, że wróci do nas w październiku.
Liczba kleryków w diecezjalnych wyższych seminariach duchownych 2012/13
1. Tarnów – 214
2. Warszawa – 141
3. Katowice – 136
4. Kraków – 130
5. Lublin – 109
6. Przemyśl – 108
7. Poznań – 101
…
36. Zamość-Lubaczów – 51
Na jednego kleryka największą liczbę mieszkańców ma:
diecezja łódzka – 24067 katolików
diecezja warszawsko-praska – 19963 katolików
diecezja zielonogórsko-gorzowska –18775 katolików
A najmniejszą:
diecezja drohiczyńska – na jednego kleryka przypada 5526 katolików
Rozmowa z ks. dr. Wojciechem Rebetą z Wydziału Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Lublinie
Nigdy nie myślałem, że będę księdzem
• Pamiętam księdza z czasów mojego liceum – III LO im. Unii Lubelskiej w Lublinie – ale nie chodził ksiądz wtedy w sutannie tylko ze szkolnym dziennikiem.
– Tak, uczyłem biologii. W szkole pracowałem łącznie 8 lat. Byłem wychowawcą dwóch klas po cztery lata, po kolei, więc doświadczenie jako wychowawca mam. To, co jest takiego ciekawego w mojej historii to, że ja nigdy nie chciałem być księdzem. Nie nosiłem się z tym zamiarem. Nie było też tak, że nie mogłem się zdecydować. Po szkole średniej poszedłem na studia, na biologię na UMCS. Pragnąłem być pedagogiem. Zawsze myślałem, że jest mi pisane uczyć innych. Pracując jako nauczyciel stanąłem na nogi, w sensie finansowym. Myślałem, że będę miał rodzinę.
• Co się takiego stało?
– To spadło na mnie jak piorun z nieba, nagłe. Przyszedł jeden konkretny dzień, który dokładnie pamiętam, bo to jest konkretna data w kalendarzu – listopad 1996 r. To było już po 6 latach pobytu w szkole. Myśl ta nie zrodziła się jednak też bez żadnego wpływu. Kilka miesięcy wcześniej przeżyłem coś, co określam jako moje nawrócenie. Taki przełom duchowy. Zaczęło się od filmu o św. Faustynie. Wywarł on na mnie ogromne wrażenie. Kupiłem dobie nawet Dzienniczek św. Faustyny. To duchowy zapis jej przeżyć. Lektura pochłonęła mnie bez reszty. Kończyłem ją na modlitwie i na kolonach. Poruszyło mnie to, że jest Jezus, że Bóg oczekuje od nas konkretnej odpowiedzi. Jezus z tego dzienniczka jawi się jako cierpiący na brak miłości ludzi. To było takie przygotowanie gruntu. Później zacząłem czytać kolejne religijne książki, m.in. o Fatimie, o objawieniach maryjnych. I zdałem sobie sprawę…
• Że czegoś brakuje?
– Poczułem, że muszę żyć tak z wiary. To było całe tło. Później na modlitwie przyszła myśl, że mam być księdzem.
• Nigdy ksiądz nie żałował tej decyzji ?
– Z radością muszę powiedzieć, że nie. Nie znaczy to, że nie było trudnych chwil. W seminarium niełatwo było mi się odnaleźć. Trzeba było przestawić się na taki \"koszarowy” styl życia, ale to też było mi potrzebne. Z pomocą przyszli wtedy ojcowie duchowi. Z modlitwą i wiarą przetrwałem.
Kandydatów na księży jest mniej, za to mają większe doświadczenie
Coraz częściej podejmujący decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego mają dwadzieścia kilka lub nawet 30 lat. I choć zgłasza się ich mniej, to nierzadko oprócz świadectwa maturalnego posiadają też dyplom wyższej uczelni.
- 26.04.2013 11:56

Reklama













Komentarze