Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Co dalej z Alchemią? Rozmowa z prezesem spółki Arkady

Od ponad czterech lat czekamy na rozpoczęcie prac przy Alchemii. Galeria w centrum Lublina wciąż jednak nie doczekała się pozwolenia na budowę. Prezes firmy realizującej inwestycję ocenia, że do opóźnień przyczynili się między innymi urzędnicy Ratusza. Sam żegna się ze stanowiskiem. Rozmowa z Andrzejem Wilczewskim, prezesem spółki Arkady.
Co dalej z Alchemią? Rozmowa z prezesem spółki Arkady
• Z początkiem 2009 usłyszeliśmy, że lada miesiąc ruszy budowa Alchemii. Do tej pory nie udało się nawet wbić pierwszej łopaty. Nie przeliczył się pan z deklaracjami?

– Terminy terminami, a możliwości to inna sprawa. W tamtym czasie byliśmy przekonani, że możemy szybko zacząć budowę. Później pojawiły się problemy, ale i tak już 2 lata temu mogliśmy zaczynać. Ratusz nie wydał jednak pozwolenia na budowę staromiejskiej części Alchemii. Bynajmniej nie z naszej winy, bo przedstawiliśmy komplet dokumentów. Rozmawialiśmy w tej sprawie z władzami miasta. Niestety, pozwolenia nie otrzymaliśmy do tej pory. Tymczasem, inne projekty mogły powstawać.

• Kogo ma pan na myśli?

– Lublin nie jest dużym miastem. Wystarczy spojrzeć na konkurencję i podobne do naszej inwestycje. Jestem przekonany, że kłopoty z rozpoczęciem prac przy Alchemii nie pojawiły się z naszej winy.

• Dokończy pan ten projekt?

– W maju kończy się moja kadencja i najprawdopodobniej pożegnam się z firmą. Moim zadaniem było przygotowanie inwestycji. Nie udało się tego dokończyć, bo nie ma pozwolenia na budowę staromiejskiej części galerii. To jednak nie moja wina.

• Więc czyja?

– To skomplikowana sprawa. Przykładowo, w ubiegłym roku urzędnicy stwierdzili, że mamy przedstawić opinię jednego z największych polskich autorytetów w dziedzinie prawa budowlanego. Chodziło o kwestie własności staromiejskiej kamienicy. Zdobyliśmy taką opinię w sierpniu ubiegłego roku. Jest dla nas pozytywna i jasno stwierdza, że spółka może zwracać się o pozwolenie na budowę. Tylko co z tego? Pozwolenia i tak nam nie dano. Z końcem maja przejmujemy od miasta ostatnie udziały w kamienicy przy Olejnej 8. Wtedy złożymy kolejny wniosek o pozwolenie na budowę. To jednak zrobi już nowy prezes.

• A może jego zadaniem będzie sprzedaż całego projektu?

– Nie. Gdyby był taki plan, inwestor dawno by to zrobił. Klientów było wielu. Właściciele spółki są jednak zainteresowani budową obu części Alchemii, parkingu i komercyjnej. W ubiegłym roku powstał jednak bardzo poważny problem. Mocno rozwinęła się konkurencja. Spółka musi więc podjąć decyzję o zmianie przeznaczenia Alchemii. W pierwotnej formule nie ma raczej szans na sukces.

• Galeria handlowa nie ma racji bytu?

– Alchemia jako obiekt ma sens, ale wypełnienie jej sklepami już nie. Myślę, że trzeba postawić na gastronomię, rozrywkę. W Lublinie brakuje dużych klubów i pubów. Sądzę, że mój następca powinien być dobrym budowlańcem lub właśnie ekspertem od komercjalizacji galerii.

• Będzie ogłaszał kolejne plany?

– To nie inwestor wydaje pozwolenia. Ja rozumiem kilka miesięcy opóźnienia, ale nie lata. Dlatego mam żal. Kłopoty nie wynikają z naszych zaniedbań. Mamy opinię, o którą prosił Ratusz, a teraz sam jej nie uwzględnia. Logicznie rzecz biorąc, nie powinno być zastrzeżeń. Alchemia mogła być już gotowa. Przecież realizacja takiego projektu trwa 24–28 miesięcy.

• Koszty to grubo ponad 200 mln zł. Według ekspertów z branży, w Lublinie nie ma firmy, która samodzielnie udźwignie taką inwestycję.

– Dlatego szukamy partnera, ale nie szukamy kupca. To różnica. Dość długo rozmawialiśmy np. z firmą Rank Progress. Niestety, nie doszliśmy do porozumienia.

• Słabo ocenili opłacalność projektu…

– No nie wiem. U nas ma być 24 tys. mkw. powierzchni komercyjnej. Koszt budowy to ok. 220 mln. W konkurencyjnych obiektach stosunek ten jest znacznie gorszy. Jeśli chodzi o finanse, to mamy lepsze współczynniki. Nie możemy jednak pozyskać partnera, bo brakuje zgody na budowę. Inaczej Alchemia już dawno by stała.

• Wszystko przez urzędników?

– Trudno to oceniać. Wina leży zwykle po obu stronach. W przypadku urzędu miasta to kwestia interpretacji przepisów. Ratusz miał oczywiście prawo do własnej interpretacji przepisów, ale część naszej argumentacji nie była brana pod uwagę. Przykład to choćby opinia, którą kazali nam zdobyć. Jest i nic z tego nie wynika. Może ktoś z ostrożności uważa, że tak należy działać i dlatego tyle to trwa. Projekt ma jednak sens. Warto w to wchodzić. To szansa na ożywienie śródmieścia.

• A jak będzie pozwolenie, to zacznie się szukanie partnera?

– Nie wiem, co będzie dalej. Jeśli chodzi o samą budowę to rozmawialiśmy już z wykonawcami. Wszystko było na dobrej drodze. Niestety, potem musiałem świecić oczami. Nie wiem, o co chodzi. Robimy wszystko, czego chce Ratusz, a zgody nie ma. Tymczasem, inne projekty dostają zielone światło. Jeśli zdaniem urzędu to problemy powstały z winy spółki, biorę to na siebie.

• I tak można grać jeszcze parę lat…

– To nie gra. Jak się wykłada olbrzymie pieniądze i planuje taką inwestycję, to nie dla zabawy.

• Ile pieniędzy spółka już zainwestowała?

– Nie mogę ujawniać takich informacji.

• Pewnie jednak jest to mniejsza kwota niż zysk z ewentualne sprzedaży projektu?

– Tak, ale spółka chce zbudować Alchemię. Jesteśmy stąd i chodzi o to, by coś dobrego w tym mieście zostało. Gdybyśmy inwestowali np. w Kielcach, to ok. Można coś przygotować, sprzedać i zrobić interes. Tu jednak dominuje inne podejście.

• Inwestor może się wycofać?

– Każdy ma swoją wytrzymałość. Spółka również, ale trudno mi przewidywać, co będzie dalej. Mogę odpowiadać za siebie. Miałem wykonać zadanie i zrobiłem to już 2 lata temu. Przygotowałem inwestycję. Pozwolenia nie dostałem i to jest moja porażka. Może mojemu następcy będzie łatwiej się dogadać z urzędnikami. Ja się dziwię tej całej sytuacji. W porozumieniu z urzędem miasta, urzędnicy wynegocjowali bardzo korzystne warunki. Gdyby inwestor był spoza Lublina, to nawet by nie pomyślał o budowie nowego skrzydła Ratusza. Kogo by to obchodziło? Tymczasem my chcemy to zrobić. To jest podejście \"promiejskie”. Budujemy przecież dla siebie.

• Trzeba jeszcze zdobyć najemców…

– Z tym nie jest za wesoło. Sytuacja jest trudna i to szczególnie u nas. Powstają Felicity i Tarasy Zamkowe. Niedługo pewnie ruszy IKEA. Rynek niekorzystny zarówno dla inwestorów, jak i dla najemców. Trudno jest pozyskać zwłaszcza tych małych. To oni utrzymują galerie, bo największe firmy płacą minimalne czynsze. Jest bardzo trudno. Wystarczy spojrzeć na inne galerie w Lublinie. Ogłasza się, że duże sieci powiększają swoje sklepy, ale dlaczego? Bo dostali więcej powierzchni. Małych firm brakuje.

• Może w Lublinie nie ma już dla wszystkich miejsca?

– Jak powstają 2 czy 3 takie inwestycje, to z czwartą będzie ciężko. Dlatego trzeba czekać albo zmieniać profil. Echo Investment już się wycofało. Nie mieli szans na dobry biznes. Jeśli u nas obok Zamku powstaje ponad 30 tys. mkw. powierzchni handlowej, to dla nas i właścicieli dawnego \"pedetu” to tragedia. Mój następca będzie miał trudne zadanie.

• Czeka nas kolejny rok serialu z Alchemią?

– Może… Założyłbym się, że galeria powstanie. Nie wiem jednak, czy prace ruszą w tym roku. Urząd nawet nie wydaje negatywnych decyzji w sprawie naszych wniosków. Odrzuca je bez rozpatrzenia, a od tego nie można się odwołać. Tak jest cały czas. Udało nam się jednak sporo zrobić, choć z zewnątrz nie wygląda to ciekawie. Myślę, że inwestor się nie wycofa. We własnym mieście łatwo się nie poddaje.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama