Wtorkowy rynek na chełmskim Podgórzu to miejska instytucja. Nie zatrzymał go nawet koronawirus. Tradycja przetrwała zarazę, czego dowodem był tłum, który dzisiaj już od świtu handlował wszystkim, co w obejściu, gospodarstwie czy na działce jest potrzebne.
Pani Weronika od lat uprawia ogródek w centrum Chełma. Przyjechała z mężem po cebulę i … brzozowe miotły. - Tu są zawsze najlepsze. Kupuję od pana Adama po 20 zł za sztukę – opowiada pani Weronika. - Dzisiaj wezmę dwie. Będą na cały sezon.
Dużym zainteresowaniem cieszyło się też ptactwo. Za kurę z wolnego chowu trzeba było dać 25 zł, nioski były w tej samej cenie, miniaturki i zielononóżki po 20 zł. Były też narzędzia, części zamienne, nasiona i sadzonki. Swych amatorów znalazły ziemniaki, których doliczyliśmy się czterech odmian – była owacja, vineta, konkordia i red. Sprzedawano je w workach po 10 kilogramów. Tak samo „szła” cebula.













Komentarze