Tak kochał Tulipan ze Świdnika. Opowiada jedna z oszukanych kobiet
Policjanci szukają kolejnych ofiar oszusta. Młody mężczyzna rozkochiwał samotne kobiety, by potem je okradać. Udało nam się porozmawiać z jedną z nich.
- 17.02.2014 06:00

Bartłomiej M. szukał ofiar na internetowych portalach randkowych. 26-latek ze Świdnika szybko przenosił znajomości do realnego świata. Miesiącami uwodził kobiety, by w odpowiednim momencie je okraść. Wymyślał scenariusze niczym z filmowego romansu. Oszukał co najmniej kilka kobiet. Wpadł kilkanaście dni temu, kiedy jedna z poszkodowanych odważyła się zgłosić sprawę policji.
- Dałam się wciągnąć w ogromne kłamstwo, dręczył mnie przez pół roku - mówi pani Małgorzata z Lublina*, samotna matka, o ugruntowanej pozycji zawodowej. Jak wykazało policyjne śledztwo, to typowa ofiara Tulipana. - Przedstawił się jako przedsiębiorca. Samotny ojciec, porzucony przez byłą żonę.
Szybko okazało się, że córka Bartłomieja M. cierpi na wadę serca i musi być leczona w prywatnej klinice. - Wysyłał mi jej zdjęcia. Rozmawiając ze mną przez telefon, w międzyczasie zwracał się również do niej - opowiada kobieta. - Nie pozwalał mi odwiedzić córki w szpitalu. Dzisiaj wiem, że ona nie istniała.
Zawsze znalazł powód, żeby do spotkania z "córką” nie doszło. - Kiedy już byłam w drodze, żeby się z nią zobaczyć, okazało się, że bohaterski Bartłomiej musiał ratować życie jakiemuś dziecku. Takich historii było mnóstwo - dodaje pani Małgorzata.
Niedługo później Tulipan "uśmiercił” swoich rodziców. Ale partnerce nie pozwolił pojechać na ich rzekomy pogrzeb. - To, o czym mówił, przekładało się na moje życie - wspomina pani Małgorzata. - Angażował mnie w kolejne traumy.W międzyczasie Tulipan wyłudził kilka tysięcy złotych na leczenie nieistniejącej córki. Terapia nie pomogła. Po kilku tygodniach poinformował swoją partnerkę, że mimo kilku operacji dziecko zmarło. - Płakał, a ja go wspierałam. Dbałam, by nic sobie nie zrobił - mówi kobieta. - Wymyślił sobie wizyty u psychologa i po każdej z nich fundował mi psychiczny koszmar.
Jesienią ub. roku Bartłomiej M. miał zwrócić partnerce pożyczone pieniądze. Wtedy spadła na niego lawina nieszczęść. Rozbił nowy samochód, pojawiły się kłopoty finansowe w firmie, oszukał go wspólnik, aż wreszcie dowiedział się, że jest…adoptowany. Kiedy pani Małgorzata zaczęła coś podejrzewać, Tulipan znów wpadł w depresję i chciał się zabić. Później wygrał walkę z sepsą, wyjechał na poszukiwania zaginionej siostry, opłakiwał zmarłą babcię i zapadł na raka płuc. Ostatnie miesiące życia planował spędzić z partnerką w nowym domu w górach. Nie zdążył, bo "umierał” w szpitalu.
Jego ofiara straciła kilka tysięcy złotych i kosztowności. Bartłomiej M. przyznał się do winy. Wyjaśnił, że oszukiwał dla pieniędzy. Chce dla siebie kary roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
*imię zmienione
Reklama













Komentarze