Wszystko wydarzyło się w parafii św. Katarzyny w Radzikach Dużych w województwie kujawsko-pomorskim. W czwartek proboszcz poinformował na Facebooku, że jest chory.
„Od dwóch tygodni wcześniej były widoczne oznaki rozwijającej się choroby, ale trwałem w przekonaniu, że to tylko zakażenie grypopodobne i po teleporadzie lekarskiej leczyłem je antybiotykiem. Niestety, już przenosiłem wirusa na domowników i być może inne spotkane osoby” – napisał proboszcz i dodał, że z całą pewnością zakaził starszego mężczyznę – pana Wojciecha, który przebywał od początku marca na plebanii, zabrany z DPS-u, aby go chronić przed zakażeniem. „Nie utrzymywał kontaktów ze światem zewnętrznym, to ja byłem jedynym łącznikiem, który ostatecznie przyniósł koronawirusa do plebanii” – dodał proboszcz.
Mężczyzna w bardzo złym stanie trafił na do szpitala zakaźnego w Toruniu.
W sobotę było już wiadomo, że stan pensjonariusza DPS jest krytyczny.
Dramatyczny apel księdza
„Nic nie mogę zmienić. Cofnąć czasu. Zmotywować siebie bardziej do systematycznej troski o ochronę. Zabezpieczyć domu przed przenikaniem śmiertelnego niebezpieczeństwa” – pisał ksiądz proboszcz w sobotę na Facebooku. Przyznał, że ma wyrzuty sumienia i jednocześnie zaapelował:
„Choroba zabija najsłabszych, których przecież kochacie. Niewyobrażalne cierpienie i samotność poprzedza ich śmierć. Ale to my, zdrowi, silni, sprowadzamy na nich to nieszczęście. Zakażenie jest wynikiem naszej nieostrożności i częstej obawy, aby nie narazić się na śmieszność w oczach innych. Ceną za brak maseczki, albo maseczkę zsuniętą na brodę i „bohaterskie” pokrzykiwanie, że „nie wierzę w wirusa, albo się go nie boję”, jest śmierć naszych bliskich. Tylko tyle jest warte dla nas życie ludzkie? Nie wystarczy mówić: „Nie chciałem. To nie przeze mnie. I tak by się to mogło stać”, kiedy zaniedbałeś podstawowe środki ostrożności! Nie chroniłeś siebie i zaraziłeś innych. To Twoja-moja odpowiedzialność za ich śmierć. I nie usprawiedliwiaj się: „Na inne choroby umiera więcej ludzi”, bo w tym przypadku, Twoja wygoda dopomogła w rozprzestrzenianiu się zarazy.”
Ksiądz przyznał, że czuje się winny zakażeniu mężczyzny: „Od dawna wiedziałem, że jako alergik, jestem szczególnie narażony na zakażenie koronawirusem. Nie używałem jednak maseczki w klasie, podczas lekcji. Mój organizm łatwo „przyswoił” wirusa. Ja przeszedłem zakażenie łagodnie. Organizm p. Wojciecha nie był w stanie zwalczyć zagrożenia. Umiera na Covid 19, a nie choroby współistniejące. Mój brak rozsądku sprowadził na niego śmierć! Wybaczcie mi wszyscy, którzy Go kochacie. Wybaczcie, jeśli potraficie. Ja będę musiał z tym żyć.”
Brak miejsc na intensywnej terapii
W niedzielę na stronie parafii pojawiła się informacja, że mężczyzna zmarł w szpitalu. Informacja tym tragiczniejsza, że jak się okazało w najtrudniejszym momencie walki o życie, zabrakło dla niego miejsca na oddziale intensywnej terapii.
„Podawano leki pobudzające organizm do zmagania z wirusem, ale w ostatnich dniach zabrakło respiratora, dostępnego w okolicznych klinikach, aby odciążyć organizm. Miejsce w sali covidowej na Bielanach, zostało przyznane 35-letniej zakażonej kobiecie. Pani Doktor, łamiącym się głosem, informowała nas o tak podjętej przez lekarzy decyzji” – czytamy na stronie parafii.
„Pan Wojciech odchodził w samotności i niewyobrażalnym cierpieniu. Nikt z nas nie mógł mu w tym towarzyszyć” – dodał ksiądz.
Rzecznik Szpitala Zakaźnego w Toruniu wyjaśnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą, że oba miejsca na intensywnej terapii w ich szpitalu były w sobotę zajęte przez pacjentów w ciężkim stanie. Lekarze szukali dla mężczyzny miejsca na oddziale intensywnej terapii w innym szpitalu w regionie. Nie udało się. Pacjent zmarł.














Komentarze