Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W domu kanapowiec, na podwórku morderca. Jakie naprawdę są koty?

631 mln ssaków i niemal 144 mln ptaków pada w Polsce co roku ofiarą kotów – szacują naukowcy. Aktywność tych drapieżników w skali kraju negatywnie wpływa na bioróżnorodność, np. na zagrożone gatunki ptaków.
W domu kanapowiec, na podwórku morderca. Jakie naprawdę są koty?
Zdjęcie ilustracyjne

Oszacowania, dotyczące liczby zwierząt padających ofiarą kotów na terenach wiejskich na terenie Polski, przeprowadzili: dr Dagny Krauze-Gryz ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie, dr Jakub Gryz z Instytutu Badawczego Leśnictwa w Raszynie i dr Michał Żmihorski z Instytutu Biologii Ssaków PAN.

Z ich obliczeń wynika, że wiejskie koty przynoszą do domów około 48,1 mln drobnych ssaków (ich faktyczna liczba mieści się w przedziale od 41,2-55,4 mln) oraz 8,9 miliona ptaków (pomiędzy 6,7 a 10,9 mln) każdego roku.

Jeszcze więcej zwierząt koty zjadają. Szacunki dotyczące liczby ich ofiar mówią o 583,4 mln ssaków (ich liczba znajduje się w przedziale 505,3-667 mln) oraz 135,7 milionach ptaków (103,9-171,3 mln) w skali roku.

Są koty – nie ma piskląt

W przypadku ptaków ofiarą kotów padają najczęściej popularne gatunki, które gniazdują w pobliżu ludzkich osiedli. Są to np. wróble, mazurki czy szpaki, których liczebność generalnie w Polsce maleje. Na atak kotów narażone są też ptaki zakładające gniazda na ziemi, np. pliszka żółta, skowronek czy pokląskwa.

Prowadzone w Anglii badania wskazują, że koty mogą odpowiadać nawet za 30 proc. przypadków śmierci w tamtejszej populacji wróbla. Koty mogą też wpływać na ptaki pośrednio. Badania amerykańskie dowodzą np., że stres wywołany ich obecnością może zmniejszać płodność u ptaków.

Naukowcy zaskoczeni skalą zjawiska

– Wiadomo było, że koty zabijają dużo, ale prezentowane przez nas estymacje nawet nas zaskakują – komentuje dr Michał Żmihorski z IBS PAN.

O problemie drapieżnictwa kotów mówi się i pisze coraz więcej. Wynika to z faktu, że kotów przybywa - ich liczba jest skorelowana z liczbą ludzi i jednocześnie nie zależy ona od liczby ich ofiar. Badaczka zaznacza zarazem, że tereny rolnicze Polski stanowią ważną ostoję (również w skali Europy) ptaków związanych z krajobrazem rolniczym. Ich liczebność jednak spada, głównie za sprawą zmian zachodzących w gospodarce rolnej.

– Nasze badania pokazały, że koty na wsi są kolejnym czynnikiem, mogącym zagrażać ptakom i innym kręgowcom tych terenów – podkreśla dr Dagny Krauze-Gryz z SGGW.

Ptaki wiosną, myszy jesienią

Autorzy publikacji przypominają, że w Polsce żyje około 94 mln par lęgowych ptaków (jest to łączna liczba wszystkich gatunków). Wykazali, że koty na wsiach mogą zabijać bardzo duży odsetek z tej liczby. Najwięcej ptaków koty zabijają na wiosnę (apogeum łowów przypada w marcu), a najmniej w listopadzie. To pozwala sądzić, że ofiarami kotów padają ptaki młode, co może ograniczyć produktywność ptasich populacji.

Ssaki - głównie gryzonie - padają ofiarą kotów najczęściej jesienią, bo wtedy właśnie jest ich w przyrodzie najwięcej.

Dr Krauze-Gryz zwraca uwagę, że koty na wsi nie są traktowane jak domowe pupile - trzyma się je głównie po to, aby łapały myszy. –  Pewnie dlatego są bardzo słabo karmione - a czasem wcale, resztkami niezaspokajającymi ich potrzeb pokarmowych, co zmusza je do polowania – mówi.

Gatunki coraz bardziej zagrożone

W ostatnich latach przybywa naukowych argumentów, że koty stanowią czynnik ryzyka niesprzyjający przetrwaniu gatunków zagrożonych, np. ptaków. Autorzy publikacji przypominają, że koty domowe polują na dzikie kręgowce i ograniczają ich liczebność, prowadząc do wymierania w skali lokalnej.

Szacuje się, że w samej Kanadzie co roku koty zabijają co roku od 100 do 350 milionów ptaków, a w USA jest to od 2,4 miliarda do 12,3 miliarda ssaków!

– Obecnie sytuacja prawna wydaje się być niekonsekwentna: jeśli celowo zabiję chroniony gatunek ptaka, ponoszę konsekwencje, ale jeśli wypuszczę kota, który zabija dziesiątki gatunków chronionych, nie ponoszę żadnych konsekwencji – zauważa dr Żmihorski.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama