Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Lubelscy lekarze sprawdzili jak sobie radzi Da Vinci na sali operacyjnej

To bardzo zaawansowane narzędzie chirurgiczne, pozwala na większą precyzję, minimalizuje ryzyko powikłań. Robot sam jednak nie operuje. Tylko od lekarza zależy, jaka będzie jakość zabiegu, aby pacjent odniósł jak najwięcej korzyści – tłumaczą lubelscy lekarze, którzy po raz pierwszy operują z pomocą robota da Vinci.
Lubelscy lekarze sprawdzili jak sobie radzi Da Vinci na sali operacyjnej

Autor: Maciej Kaczanowski

Wizualizacja w 3D, precyzja ruchów naszych rąk, których przedłużeniem jest robot, daje o wiele większe szanse, żeby uniknąć powikłań i precyzyjnie przeprowadzić leczenie operacyjne – tłumaczy dr n. med. Remigiusz Żebrowski, kierownik oddziału chirurgii onkologicznej szpitala wojskowego w Lublinie, który wczoraj po raz pierwszy (w ramach warsztatów), operował pacjenta z nowotworem jelita grubego z wykorzystaniem robota da Vinci. Zaznacza: – To zupełnie inne podejście do chirurgii. To nie jest tak, że ja, mimo że przez 20 lat operuję pacjentów z nowotworami, staję przy robocie i operuję. To wymaga szkolenia. Chodzi nawet o samo przygotowanie pacjenta, gdzie musimy precyzyjnie poustawiać wszystkie porty, którymi wchodzą narzędzia.

Jak w samolocie

– Przy stole operacyjnym zostaje instrumentariuszka i asystent, a operator odchodzi od stołu do konsoli. Mamy specjalny monitor, gdzie praktycznie „wkłada się” głowę do środka. Widzimy przestrzeń wokół, obraz trójwymiarowy. Wygląda to trochę jak kokpit samolotu. Jest masa informacji, z których trzeba nauczyć się korzystać, trzeba nauczyć się zupełnie innej chirurgii – tłumaczy dr Żebrowski. – Mamy manipulatory tylko w palcach, musimy używać rąk i nóg do przełączania narzędzi. To jest operacja jednego wirutoza. Nie można powiedzieć, że ktoś mi coś źle pokazał, bo ja wszystko robię sam. Sam ustawiam kamerę czy narzędzia. I tylko ode mnie zależy, jaka będzie jakoś tej operacji, żeby maksymalnie wykorzystać możliwości tego bardzo zaawansowanego narzędzia chirurgicznego i żeby pacjent odniósł jak najwięcej korzyści.

Większa precyzja, mniej powikłań

Robot da Vinci umożliwia dużo większą precyzję ruchów podczas zabiegu i zminimalizowanie ryzyka powikłań, a także poprawę radykalności leczenia.

– Daje też szansę na poprawę pooperacyjnej jakości życia naszych pacjentów poprzez zaoszczędzenie struktur, głównie nerwowych, w miednicy, których nie musimy i nie powinniśmy uszkodzić w trakcie zabiegu – wyjaśnia dr Żebrowski. – Robot sam jednak nie operuje. Tylko od lekarza zależy, jaka będzie jakość zabiegu.

A usunięcie guza jelita grubego nie należy do łatwych zabiegów.

– Schodzi się do miednicy, gdzie jest dużo ważnych struktur naczyniowych, nerwowych, gdzie trzeba precyzyjnie zabrać dość duży fragment jelita grubego, wraz z unaczynieniem. Ważna jest też radykalność: usunięcie nie tylko samego guza, ale też jego otoczenia, w którym mogłyby się znajdować komórki nowotworowe – wyjaśnia lekarz i dodaje: – Pacjent jest w dobrej kondycji fizycznej, w wieku około 60 lat. Ma miejscowo zaawansowany guz odbytnicy, taki, który daje nam szanse na wyleczenie.

Zaczęło się w wojsku

– Cała technologia pochodzi z wojska. Była zaplanowana do sytuacji, w których będzie konieczne udzielenie pomocy pacjentom, którzy są w miejscu niedostępnym dla lekarza. A ten robot miałby służyć jako narzędzie, dzięki któremu możemy wykonać operację na odległość – tłumaczy płk Aleksander Michalski, komendant szpitala wojskowego w Lublinie. – Tu jest podobnie. Możemy sobie wyobrazić, że lekarz siedzi przed konsolą w jakimkolwiek innym punkcie na świecie, a operacja jest wykonywana tutaj.

Komendant chce, aby lekarze na stałe mogli korzystać z systemu da Vinci.

– Od roku szukamy źródeł dotacji dla tego robota, mamy nadzieję, że w przyszłym roku ziści się to marzenie i robot będzie stale dostępny na naszych blokach operacyjnych – zaznacza komendant.

Nie tylko onkologia

System da Vinci może być wykorzystywany w różnych dziedzinach, nie tylko w chirurgii onkologicznej, ale też w urologii, ginekologii i otolaryngologii.

Dzisiaj w szpitalu wojskowym zostanie wykonany kolejny zabieg z wykorzystaniem robota.

– To będzie pierwsza na Lubelszczyźnie robotyczna radykalna prostatektomia z powodu raka prostaty. To operacja całkowitego usunięcia gruczołu krokowego. Operacja innowacyjna, które niesie dla pacjenta ogromne korzyści. Zwiększa szanse na wyleczenie, efekt onkologiczny i szanse na funkcjonowanie po operacji np. lepsze trzymanie moczu, które niestety przy tym zabiegu jest głównym powikłaniem – tłumaczy dr n. med. Jacek Kiś, ordynator oddziału urologii szpitala wojskowego w Lublinie.

Rak gruczołu krokowego jest obecnie drugim najczęściej występującym nowotworem u mężczyzn.

– Pacjenci, którzy mają chorobę ograniczoną do narządu, są kwalifikowani do radykalnej prostatektomii. Większość z nich po takiej operacji i dalszej obserwacji możemy uznać za wyleczonych – wyjaśnia dr Kiś. – Takiego pacjenta będziemy też operować z wykorzystaniem robota. Operacja ma go uchronić przez rozwojem zaawansowanej choroby, choroby przerzutowej, która mogłaby doprowadzić do przedwczesnej śmierci.

Już w przyszłym roku

System da Vinci jest używany w szpitalach na całym świecie, w Polsce dopiero od niedawna, ze względu na ograniczenia w dostępie do technologii i wysoką cenę.

W naszym województwie żaden szpital nie ma go na razie na stałe. Pierwszy może być szpital wojewódzki przy al. Kraśnickiej w Lublinie.

Samorząd województwa przeznaczył na zakup robota 15 mln zł. System ma się tam pojawić już w pierwszym kwartale przyszłego roku.

– W konsekwencji technika chirurgii małoinwazyjnej pozwoli na skuteczniejsze i krótsze zabiegi niż tradycyjne metody, zmniejszenie ilości powikłań, ograniczenie dolegliwości bólowych, szybszy powrót do sprawności fizycznej i krótszy pobyt w samym szpitalu – zaznacza Piotr Matej, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Z kolei wprowadzenie technologii w postaci robota na blok operacyjny stwarza możliwości rewolucyjnej zmiany w sposobie kształcenia samych lekarzy.

Robot i szkolenia

– To świetna wiadomość dla lubelskiej służby zdrowia. Uzyskujemy dostęp do najnowocześniejszej technologii. Oprócz narzędzi chirurgicznych, które są niezwykle mobilne, ramiona robota zaopatrzone są również w kamerę. Dzięki niej lekarz widzi pole operacyjne w 3D oraz w 10-krotnym powiększeniu – podkreśla dr n. med. Andrzej Szczepanowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala Jana Bożego w Lublinie.

W szpitalu przy al. Kraśnickiej ma też powstać Specjalistyczny Ośrodek Edukacyjny Chirurgii Robotycznej. W pierwszym półroczu przyszłego roku planowane są szkolenia i certyfikacja trzech pierwszych zespołów chirurgicznych. To pozwoli na wykonanie 30-50 zabiegów. Do końca roku proces szkolenia obejmie kolejnych chirurgów, asystentów chirurgicznych, instrumentariuszek i anestozjologów, a co za tym idzie wykonanie w szpitalu kolejnych 30-50 zabiegów.

W ośrodku planowane są też szkolenia zespołów chirurgicznych z innych szpitali z województwa i kraju.
Podobny ośrodek ma powstać w szpitalu wojskowym.

– W ramach Centrum Chirurgii Robotycznej będziemy wykonywać operacje w sposób bardziej bezpieczny i mniej inwazyjny. Ośrodek będzie miał też zadania szkoleniowe i edukacyjne, na potrzeby kierunków pielęgniarskiego i lekarskiego – zapowiada płk Michalski. – Jesteśmy w trakcie pozyskiwania sprzętu, a personel już od roku szkoli się w innych ośrodkach. Jesteśmy gotowi do wykonywania innowacyjnych operacji.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama