Już jutro lubelscy radni mają głosować w sprawie wystawienia na sprzedaż trzech miejskich działek leżących przy ul. Filaretów. Chodzi o porośnięty dziką roślinnością teren, który sąsiaduje z alejką dla pieszych biegnącą wzdłuż kościelnej posesji. Mowa o alejce prowadzącej od budynku z całodobową apteką do schodów będących zejściem do ul. Filaretów.
Największa z tych działek (nr 9/188) ma 1058 mkw. powierzchni i nieregularny kształt. Druga (nr 9/187) jest prostokątna, przylega do pierwszej i zajmuje 302 mkw. Trzecia z nich (nr 9/183) jest wąskim paskiem ziemi o powierzchni zaledwie 26 mkw. i przylega do tej największej.
To strefa zabudowy
O możliwym przeznaczeniu działek mówi obowiązujący plan zagospodarowania terenu. Wyklucza on zabudowę średniej działki, rezerwując ją pod piesze alejki. Największa i najmniejsza działka znajdują się w obszarze, który plan określa jako teren zabudowy usługowej lub mieszkaniowej wielorodzinnej (oznaczony na mapie jako 1U/MW). Jednocześnie pozostawia on inwestorom swobodę w sprawie proporcji. Inwestor równie dobrze może tu zbudować same mieszkania albo same usługi.
Zdaniem miejskiego Wydziału Architektury i Budownictwa zabudowa dwóch działek (największej z najmniejszą) jako samodzielnej nieruchomości nie byłaby łatwa.
– Nieregularny kształt i nieprostopadłe linie granic, a także stosunkowo niewielkie wymiary mogą stanowić bardzo znaczące utrudnienie dla jej zagospodarowania – czytamy w projekcie uchwały, nad którym w czwartek głosować ma Rada Miasta.
Ratusz: brak dojazdu
Plan zagospodarowania mówi również o tym, że obsługa komunikacyjna terenu 1U/MW powinna się odbywać od ul. Filaretów. I choć teren, który prezydent chce sprzedać, styka się z pasem drogowym tej ulicy na długości około 17 m (z czego 7 ma to granica z działką przeznaczoną pod zabudowę), to zdaniem Zarządu Dróg i Mostów obsługa nieruchomości powinna się odbywać przez dalszy, już istniejący zjazd z ul. Filaretów.
Dlaczego nieruchomość nie może mieć własnego zjazdu?
– Wykonanie zjazdu bezpośrednio na działkę nr 9/188 jest trudne technicznie do wykonania – stwierdza Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza. Zwraca też uwagę na to, że ul. Filaretów jest drogą główną. – Na drodze klasy G należy ograniczyć liczbę i częstość zjazdów.
Z powodu braku dojazdu nieruchomość może być uznana przez Ratusz za niezdolną do samodzielnego zagospodarowania. Takie działki nie są zazwyczaj sprzedawane w przetargu, do którego może stanąć każdy zainteresowany, tylko w przetargu ograniczonym do właścicieli przyległych nieruchomości.
Kto jest tym sąsiadem
Nieruchomości, do których sprzedaży szykuje się prezydent, sąsiadują bezpośrednio z parcelami należącymi do Helvetia Development sp. z o.o. sp. k. Jednym z jej wspólników jest Piotr Kowalczyk, który do jesieni 2018 r. był przewodniczącym Rady Miasta, jednym z najbliższych współpracowników prezydenta Krzysztofa Żuka. Spółka, której jest współnikiem, tereny przy Zana kupiła w 2020 roku.
Nieruchomość Helvetii, składająca się z 11 działek, jak wynika z księgi wieczystej, ma łącznie 3924 mkw. Teren należący do miasta niejako wdziera się pomiędzy działki spółki.
Uchwała o sprzedaży miejskich działek, jeżeli zostanie podjęta przez radnych, nie będzie określać tego, czy sprzedaż ma nastąpić w przetargu nieograniczonym, czy też ograniczonym do właścicieli sąsiednich nieruchomości. Taka decyzja będzie należeć do prezydenta Lublina.
To również na sprzedaż
Także jutro radni mają głosować w sprawie sprzedaży jeszcze jednej, 339-metrowej działki (nr 9/185), wąskiego paska ziemi w tym samym rejonie Lublina. Również ta parcela leży w strefie zabudowy usługowej i wielorodzinnej.
– Położona jest w sąsiedztwie gruntów stanowiących własność różnych podmiotów – czytamy w projekcie uchwały, który trafił do rąk radnych. Jednym z tych podmiotów jest Helvetia Development.
– My sami nie kupimy reszty tych gruntów prywatnych, by je zagospodarować zgodnie z planem – przekonywała w poniedziałek radnych z Komisji Rozwoju wiceszefowa Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. – Chyba trzeba iść w odwrotną stronę, sprzedać te nasze grunty.













Komentarze