A pośrodku wiejskiego światka stoi zabytkowa cerkiew. Swojski klimat wschodu dopełnia powitalny esemes od białoruskiego operatora telefonii komórkowej. Taki przygraniczny smaczek.
O tej małej wsi na końcu świata zapewne nikt by nie usłyszał, gdyby nie więźniowie. To penitencjarna rzeczywistość 120 osadzonych w półotwartym oddziale zewnętrznym bialskiego Zakładu Karnego.
Ludzie na zakręcie
– To skazani za przestępstwa najniższej wagi oraz więźniowie, którzy niebawem wyjdą na wolność – wyjaśnia major Sławomir Stańczuk, kierownik zabłockiej placówki. Na próżno szukać tu wysokiego muru, żelaznych drzwi i grypserów przykutych do pryczy.
– Skazani ciężko pracują, aby odkupić swoje winy. Zamiast obijać się na koszt podatników, działają społecznie na rzecz sąsiednich gmin – podkreśla Jakub Jańczuk, więzienny psycholog. Tuż po pobudce, większość z nich wyjeżdża do pracy. Jedni dbają o czystość w Sławatyczach, drudzy malują szkolne korytarze w Kodniu, a inni układają płytki w Terespolu.
– Są bardzo przydatni w gminie. Niektórzy z nich to prawdziwi fachowcy, glazurnicy, stolarze, a nie żadni tam bandyci. To zwyczajni ludzie, często bardzo młodzi, którzy w pewnym momencie swojego życia trochę się pogubili, znaleźli się na zakręcie – dodaje Ryszard Zań wójt gminy Kodeń.
Więzienne Cinema Paradiso
Po robocie mają fajrant. Wbrew obiegowym opiniom, nie wykonują wtedy kolejnych tatuaży. Zabłocka brać więzienna kręci rurki z makulatury, z których później tworzy ozdobne, a także użytkowe przedmioty. Papierowa wiklina stała się specjalnością oddziału na końcu świata. Ale nie tylko.
Wieś, choć mała jest, to niepozbawiona wielkiego kina. Chodzi o projekcje dobrych, polskich filmów w ramach projektu Polska Światłoczuła. – Każda wizyta \"światłoczułej” ekipy to święto zarówno dla osadzonych, jak i dla lokalnej społeczności, która także licznie gromadzi się na seansach w domu kultury – przyznaje mjr Sławomir Stańczuk.
15 listopada na projekcję \"Idy” Pawła Pawlikowskiego przyszło blisko 70 osadzonych. Niepewnie pozajmowali miejsca w ostatnich ławkach. Później, w skupieniu zanurzeni w czarno-białej opowieści, dali się porwać magii kina. Nawet łzy wzruszenia nie były powodem do wstydu.
– Przyznam szczerze, że obawiałem się reakcji więźniów. Bo \"Ida” to trudna, a jednocześnie chłodna historia – mówił po seansie Jarosław Kamiński, montażysta filmu, który był gościem specjalnym spotkania. Obawy okazały się niepotrzebne, bo zabłocka publiczność potrafi docenić ambitne kino.
– Wrażenie zrobiła na mnie gra aktorska Agaty Kuleszy i generalnie postać pani prokurator mocno zapadła mi w pamięć – dzielił się wrażeniami po seansie Daniel Świst, jeden z osadzonych.– Zanim trafiłem do wiezienia, często chodziłem do kina.
Pierwszy raz w kinie
Po każdej wizycie \"Polski Światłoczułej” więźniowie piszą recenzje filmowe, które później są ocenianie i nagradzane.
– Prawdziwa dyskusja zaczyna się dopiero kilka dni po projekcji. Skazani lubią dokładnie analizować każdą scenę – zdradza Jańczuk. Wcześniej, w ramach objazdowego kina osadzeni zobaczyli \"Miłość” Sławomira Fabickiego, \"Inny świat” Doroty Kędzierzawskiej oraz \"Jesteś Bogiem” Leszka Dawida.
Niektórzy powiedzą, że w XXI wieku takie kino to szaleństwo bez racji bytu. Ale reżyserka Dorota Kędzierzawska i operator Artur Reinhart, autorzy światłoczułego projektu myślą zgoła inaczej. – Bywa, że na trasie spotykamy ludzi, którzy dzięki nam, po raz pierwszy byli w kinie. Poza tym, nasi widzowie często są zaskoczeni, że polskie kino jest takie dobre – opowiada Kędzierzawska.
Szczególny przystanek
Ekipa Polski Światłoczułej podkreśla, że mała wieś na wschodnich rubieżach Polski to szczególny przystanek na ich trasie.
– Na przestrzeni ponad dwóch lat odwiedziliśmy blisko 70 miejsc, jednak tylko tutaj obok siebie siadają osadzeni i osoby z zewnątrz – wyjaśnia Aleksandra Grażyńska, koordynatorka projektu. – Poza tym, więźniowie okazują się wrażliwymi odbiorcami, którzy chętnie zabierają głos w luźnych dyskusjach.
Swoim światłoczułym busem przemierzyli już 45 000 kilometrów, rozkręcili ponad 170 projekcji i spotkań. – A do Zabłocia wrócimy niebawem – obiecuje koordynatorka. Jeszcze na długo przed każdą wizytą Polski Światłoczułej, więźniowie obstawiają, jaki film zobaczą.
– Dzięki dostępowi do szeroko rozumianej kultury, osadzeni stają się częścią zbiorowej tożsamości – kończy więzienny psycholog. – Światłoczuła resocjalizacja w Zabłociu trwa i ma się dobrze. A filmy są doskonałym bodźcem do dyskusji o życiu.
Powstał w październiku 2012 roku. Wcześniej w budynku istniała szkoła, ale z powodu niżu demograficznego i wysokich kosztów utrzymania w 2001 roku została zlikwidowana. Przez kilka lat opustoszały budynek ulegał dewastacji i powoli stawał się niechlubną wizytówką wsi. Po pięciu nieudanych próbach przejęcia budynku przez Zakład Karny, w 2010 roku nastąpił przełom. Dyrektor Generalny Służby Więziennej udzielił pełnomocnictwa Dyrektorowi Zakładu Karnego w Białej Podlaskiej do nabycia w drodze darowizny na rzecz Skarbu Państwa nieruchomości w Zabłociu. 19 października 2012 roku, po gruntownym remoncie obiekt został oddany do użytku. Oddział jest jednostką typu półotwartego przeznaczoną dla recydywistów penitencjarnych. Filia może przyjąć 125 osadzonych.
Reklama
Światłoczuła resocjalizacja na końcu świata
Zabłocie, niewielka wieś na końcu świata. Na prawo sklep spożywczy, w którym można poczuć się jak w barze rodem z PRL-u. Na lewo, dom kultury wypełniony ludową nutą najstarszego w gminie zespołu \"Jarzębina”.
- 22.11.2013 15:08

Reklama













Komentarze