W marcu Motor i Legia stworzyły kapitalne widowisko, które zakończyło się remisem 3:3. W poniedziałek drużyny również podzieliły się punktami, ale tym razem po meczu walki.
– Spodziewam się meczu ofensywnego, takiego „Motorowego” show z dwóch stron – mówił przed pierwszym gwizdkiem Mateusz Stolarski.
Niestety, w pierwszej połowie niewiele działo się na boisku. Tak naprawdę pierwsza udana akcja w ofensywie gospodarzy, od razu zakończyła się rzutem karnym. Sędzia Piotr Lasyk na początku uznał, że Kacper Tobiasz nie faulował Fabio Ronaldo, który pierwszy zagrał sobie piłkę. Czasami VAR się jednak przydaje, bo arbiter szybko został wezwany do monitora. I kiedy spojrzał na całe zajście, to nie miał wątpliwości, że żółto-biało-niebieskim należała się jedenastka.
Piłkę na „wapnie” tym razem ustawił nie Bartosz Wolski, a Karol Czubak. Tobiasz poleciał w lewo, napastnik miejscowych uderzył w prawo i od 11 minuty było 1:0. „Wojskowi” dostali mocny cios, który chwilowo ich zamroczył, ale powoli goście szybko się pozbierali. Tuż po kwadransie byli już w polu karnym, ale bardzo dobrą interwencję zaliczył Sergi Samper, który wyłuskał piłkę spod nóg rywala.
Za chwilę Rafał Augustyniak huknął prosto w Ivana Brkicia. Na szczęście pierwszy do futbolówki nie dopadł Mileta Rajović, a obrońca Motoru, który wybił na „uwolnienie”. W 25 minucie po dobrej akcji Pawła Wszołka na skrzydle przyjezdni wywalczyli rzut rożny. Bardzo dobrą centrę na bliższy słupek posłał debiutant Hernique Arreiol. Piłkę głową zgrał Rajović, a na dalszym słupku idealnie znalazł się Augustyniak, który z najbliższej odległości doprowadził do remisu.
Lublinianie mogli bardzo szybko odpowiedzieć. Pierwsza wrzutka Wolskiego została wybita, ale „Wolo” dostał szansę na poprawkę. Jego mocne dośrodkowanie głową strącił Petar Stojanović. Zawodnik Legii miał furę szczęścia, bo futbolówka odbiła się od słupka, a tuż sprzed linii wybił ją Steve Kapuadi. I to by było na tyle, jeżeli chodzi o groźne sytuacje w pierwszej części zawodów.
Po przerwie o klarowne sytuacje było jeszcze trudniej. Więcej z gry miała drużyna Inakiego Astiza. Niewiele jednak z tego wynikało. Dopiero potrójna zmiana, na którą w 75 minucie zdecydował się trener Stolarski rozruszała gospodarzy. Niestety, były tylko zalążki groźnych akcji. Brakowało strzałów i dobrych dograń do kolegów.
W 82 minucie Kacper Urbański uderzył tuż zza szesnastki, a piłka otarła się o słupek.
Znacznie lepszą okazję stołeczny zespół wypracował sobie w doliczonym czasie gry. W drugiej dodatkowej minucie, bardzo przytomnie na lewe skrzydło zagrał Bartosz Kapustka. Tam znalazł się Jakub Żewłakow.
Młodzian wrzucił piłkę idealnie na głowę Rajovicia, który jednak uderzył prosto w Ivana Brkicia. Miał jeszcze szansę na dobitkę i tym razem kolanem posłał futbolówkę obok bramki. W efekcie ekipa z Warszawy zmarnowała doskonałą okazję na przełamanie serii siedmiu meczów bez zwycięstwa. Motor z kolei czeka na zwycięstwo nad Legią od 35 lat. I wychodzi na to, że poczeka jeszcze dłużej.
Motor Lublin – Legia Warszawa 1:1 (1:1)
Bramki: Czubak (11-z karnego) – Augustyniak (25).
Motor: Brkić – Stolarski (75 Wójcik), Bartos, Matthys, Luberecki, Samper, Wolski (75 Scalet), Rodrigues, Król (75 Karasek), Czubak (88 Haxha), Ronaldo (67 van Hoeven).
Legia: Tobiasz – Stojanović (82 Vinagre), Piątkowski, Kapuadi, Reca, Arreiol (82 Szymański), Augustyniak (82 Kapustka), W. Urbański (61 K. Urbański), Wszołek, Rajović, Krasniqi (75 Żewłakow).
Żółte kartki: Augustyniak, W. Urbański, Szymański (Legia).
Sędziował: Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów: 15.200.














Komentarze