W przeciwieństwie do startu meczu z Tunezją, tym razem Polki zaczęły nad wyraz obiecująco. W 5 minucie prowadziły 3:2, mając i tak na koncie dwa rzuty w poprzeczkę. Gdy na 4:2 podwyższyła Natalia Pankowska, a po chwili drugą piłkę odbiła Adrianna Płaczek, stanęliśmy przed szansą na zaskakująco wysoką przewagę. Niestety, najpierw Karolina Kochaniak, a potem Magda Balsam nie wykorzystały dogodnych okazji. Warto zaznaczyć, że przez 10 pierwszych minut tylko Lena Grandveau znajdowała sposób na naszą obronę.
Dwa gole z rzędu znakomitej obrotowej Pauletty Foppy doprowadziły szybko do remisu 5:5, jednak to nasze rodaczki wygrały kwadrans otwarcia. Nawet w osłabieniu po karze dla Katarzyny Cygan, podopieczne Arne Senstada nie tylko wybroniły się, ale dorzuciły dwie bramki w ataku, zmuszając trenera Francuzek do przerwy na żądanie, przy nieoczekiwanym wyniku 7:10. Oglądanie tak walczących Polek, które nie zlękły się utytułowanych rywalek, było w tym fragmencie dużą przyjemnością.
W 22 minucie Trójkolorowe po trzecim trafieniu z rzędu doprowadziły do stanu 12:12, a 120 sekund później wyszły na dopiero pierwsze w tym meczu prowadzenie. Proste błędy, w tym trzy Aleksandry Rosiak, dawały przeciwniczkom okazje do wyprowadzenia firmowych kontr. Takiego właśnie scenariusza najbardziej obawialiśmy się przed spotkaniem. Na szczęście bardzo dobrze rozgrywała środkowa Kochaniak, a prawoskrzydłowa Balsam była bezlitosna dla rezerwowej bramkarki Floriane Andre. Pierwszą odsłonę zakończyła skutecznym rzutem Pauliny Uścinowicz i Polki udały się do szatni przy najmniejszej możliwie stracie 17:18, które dawała spore nadzieje na wyrównaną rywalizację także po zmianie stron. Niestety, rzeczywistość była całkiem odmienna.
Dość szybko po zmianie stron trzy okazje bramkowe miała lewoskrzydłowa Daria Michalak, ale wykorzystała tylko jedną z nich. Nic więc dziwnego, że przy stanie 23:20 dla mistrzyń świata o czas poprosił trener Senstad. Była 38 minuta rywalizacja, a Francja nigdy wcześniej nie prowadziła tak wyraźnie. Praktycznie każdy błąd kończył się bezlitosnym wyrokiem, głównie z rąk Suzanne Wajoki. Pod koniec trzeciego kwadransa przewaga Trójkolorowych oscylowała wokół czterech trafień, choć bardzo dobry fragment notowała odważnie grająca Katarzyna Cygan.
Norweski selekcjoner spróbował wszystkich bramkarek, graliśmy też siódemką w polu, jednak przewaga Francuzek nie podlegała dyskusji. Widać było, że odstajemy nie tylko technicznie, ale również pod kątem fizycznym. O dłuższej i wartościowszej ławce rezerwowych nawet nie wspominając. Mecz, który przez pierwsze pół godziny był dobrą reklamą polskiego szczypiorniaka kobiet, skończył się zasłużonym i bardzo zdecydowanym triumfem piłki ręcznej innej prędkości.
Francja – Polska 42:28 (18:17)
Francja: Sako, Andre – Nocandy 2, Toublanc 2, Mairot 2, Dury, Sajka 2, Kanor 2, Horacek 4, Jacques, Foppa 7, Granier 6, Ondono 1, Bouktit 1, Grandveau 7, Wajoka 6.
Polska: Płaczek, Zima, Wdowiak – Olek 2, Kobylińska 2, Janas, Rosiak, Cygan 3, Balsam 8, Pankowska 3, Granicka, Nosek, Michalak 2, Kochaniak 5, Uścinowicz 2, Nocuń.
Sędziowali: Javier Alvarez i Yon Bustamante.
Kary: Francja – 8 minut, Polska – 8 minut.
MVP meczu: Lena Grandveau.














Komentarze