Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Radosnych Świąt Bożego Narodzenia naszym drogim Czytelnikom życzy Redakcja Dziennika Wschodniego
Reklama Nowy rytm - ten sam Dziennik Wschodni! Zamów prenumeratę już dziś

Czarne chmury nad dyrektorem ośrodka wychowawczego

Dawid Gutek, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Puławach otrzymał prokuratorski zarzut bezprawnego użycia siły wobec z jednego z nieletnich wychowanków, a także przekroczenia uprawnień. Śledczy badają także sprawę innego z chłopców, który miał być dla odmiany całowany w sposób niewłaściwy.
Czarne chmury nad dyrektorem ośrodka wychowawczego
Co działo się za zamkniętymi murami ośrodka wychowawczego oraz w domu jego dyrektora? Dawid Gutek zapewnia, że jest niewinny

Autor: Radosław Szczęch/archiwum

Znów robi się głośno na temat zdarzeń z placówki wychowawczej przy ul. M. Grzegorzewskiej w Puławach. Zaledwie cztery lata temu, w grudniu 2021 roku, informowaliśmy o prawdziwej "fali", zorganizowanej przemocy jednych wychowanków nad drugimi. Po opublikowaniu szokujących wyników kontroli ze stanowiska zrezygnował ówczesny dyrektor, Juliusz Krzaczkowski. Na początku roku 2023 do placówki przyszedł nowy dyrektor, Dawid Gutek. W trakcie jego kadencji o problemie band gnębiących rówieśników słuch zaginął. Pojawiły się natomiast doniesienia dotyczące niewłaściwych zachowań samego dyrektora, w tym nieuprawnionego użycia siły wobec jednego z nieletnich podopiecznych puławskiego MOW-u. 

Zarzuty dla dyrektora

- Dawidowi G. prokuratura postawiła zarzut nieuprawnionego zastosowania przymusu bezpośredniego, pozbawienia wolności oraz spowodowania obrażeń trwających nie dłużej, niż siedem dni, a także przekroczenia uprawień. Wobec podejrzanego nie zastosowano środków zapobiegawczych - informuje Marek Zych, pełniący funkcję rzecznika Prokuratury Okręgowej w Lublinie. 

Do zdarzenia doszło w lutym 2024 roku na terenie ośrodka. A. miał wrócić za późno z przepustki będąc pod wpływem alkoholu, a dodatkowo miał zachowywać się agresywnie. W tej sytuacji dyrektor wezwał na miejsce policję, a ta przebadała nastolatka alkomatem. 

- Podczas tej interwencji A. trochę się uspokoił, ale potem było gorzej. Zaczął mówić do mnie "na ty", wyciągać ręce w moim kierunku. Chwyciłem go wtedy i obezwładniłem, przewracając na podłogę. Rzucał się, więc przytrzymałem go chwilę, a potem umieściłem w izbie chorych. Żeby tam poszedł spać - tłumaczy nam Dawid Gutek, który prosił o nieskracanie jego nazwiska. - Proszę mi wierzyć, że wobec pijanego, agresywnego i nieprzewidywalnego chłopca i nieskuteczności środków oddziaływania psychologiczno-pedagogicznego, byłem zmuszony do użycia środka przymusu - dodaje. 

Sam poszkodowany obecnie jest już osobą dorosłą i nie przebywa w młodzieżowym ośrodku. Dlaczego sprawą prokuratura zajęła się po tak długim czasie? Według samego dyrektora, w całej tej historii dużą rolę może pełnić jeszcze jedna postać, która miała instruować A. do złożenia zeznań obciążających Gutka. 

Dlaczego miałaby to robić? - To osoba, którą kilka miesięcy wcześniej zgłosiłem do komisji dyscyplinarnej za kupowanie papierosów wychowankom oraz umożliwienie im ucieczki. Mam dowody świadczące o tym, że chciała się posłużyć A. do osiągnięcia własnych celów - przekonuje nasz rozmówca. Bez względu jednak na motywację, chłopiec rady posłuchał, poprosił o pomoc dziadka, który opłacił adwokata, a ten w imieniu klienta złożył do sądu zażalenie na działanie dyrektora. I sąd, jak donosi TOK-FM, przyznał mu rację, uznając, że prawa do użycia siły w opisywanym przypadku nie miał. 

Nigdy nie uderzyłem żadnego wychowanka

Sam dyrektor jest innego zdania i przywołuje opinię rzecznika dyscyplinarnego przy wojewodzie, który odnosząc się tej historii napisał, że "z powyższych informacji i opisanych sytuacji nie można przedstawić dyrektorowi Dawidowi Gutkowi zarzutu dyscyplinarnego dotyczącego użycia siły wobec wychowanka (...)". Gutek wspomina również o kontroli z kuratorium, z której to miało wynikać, że umieszczenie A. w pokoju chorych było zasadne. 

- Nigdy nie uderzyłem żadnego wychowanka - zapewnia nas Gutek. - Po wydarzeniach, które były przyczyną ustąpienia poprzedniego dyrektora (zorganizowana przemoc w ośrodku) jestem szczególnie wyczulony na bezpieczeństwo chłopców. Oni są najważniejsi w ośrodku - podkreśla. 

To nie wszystko. Lubelska prokuratura rejonowa prowadzi także inne postępowanie, dotyczące osoby dyrektora, chociaż niebezpośrednio przeciwko nie mu (w sprawie). Chodzi o sytuację, do jakiej doszło w marcu 2024 roku w jego rodzinnym domu, w obecności pracownic Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. 

Pokazali "więź"

W tamtym czasie Dawid Gutek wraz z żoną byli już rodziną zastępczą dla jednego z chłopców, także 17-letnim wtedy podopiecznym MOW-u (nie chodzi o A.). Dyrektor do pieczy zastępczej dołączył następnie jeszcze dwóch kolejnych wychowanków. O zwrot kosztów ich utrzymania, a więc ponad 1,5 tys. zł na każde dziecko oraz świadczenie 800+, wnioskował do wspomnianego MOPR-u. Pracowników tego ośrodka zaniepokoiło tempo działania dyrektora, co wzbudziło pytania o szczerość jego intencji oraz głębokość więzi z podopiecznymi. Krótko mówiąc, czy Gutek pomagał im z potrzeby serca, czy potrzeby portfela.

Pewnego dnia panie z ośrodka postanowiły odwiedzić tę rodzinę zastępczą osobiście. - Wiedziałem o tym, że zarzucają nam brak więzi, więc chcieliśmy pokazać im, że się mylą. I na ich oczach on w pewnym momencie podszedł do mnie i mocno się przytulił. Pocałowałem go wtedy w głowę. Nie przyszło mi do głowy, że mogło to być przekroczenie granicy kontaktu fizycznego - tłumaczy. 

Niepokojące sygnały

Panie z MOPR-u widziały to jednak zupełnie inaczej. Ich zdaniem, o czym pisze TOK-FM, dyrektor miał pocałować tego chłopca w usta. Sygnały świadczące o tym, że relacja pomiędzy dorosłym, a nie nieletnim nie jest właściwa, miały wpływać także od innych wychowanków, a także od jednego z lubelskich szpitali, gdzie przez jakiś czas przebywał 17-latek. W kwietniu zeszłego roku jeden z lekarzy złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Śledztwo, jak informuje nas prokurator Zych, obecnie jest zawieszone. Prokuratura czeka na opinie biegłego psychologa

Dyrektor nadal pracuje w puławskim MOW. Czy zostanie zawieszony? - To dla nas świeża sprawa. Do starostwa nie wpłynęły jak dotąd żadne dokumenty z sądu, czy prokuratury. Trudno więc na tym etapie nam się do tego ustosunkować - przyznał rzecznik Powiatu Puławskiego, Konrad Banaszek. Zarzuty, które usłyszał dyrektor (w sprawie dotyczącej przekroczenia uprawnień oraz użycia siły) grozi więzienie. W tej drugiej na razie podejrzanych nie ma. Do przekroczenia granic, w tym całowania podopiecznego w usta, dyrektor się nie przyznaje. 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama