Reklama
Sejm od kuchni
Na wędrówkę sejmowymi korytarzami mieliśmy niespełna godzinę. Szybko okazało się, że to bardzo mało czasu. Mój przewodnik, poseł Grzegorz Kurczuk, szef Rady Wojewódzkiej SLD w Lublinie, narzucił iście sprinterskie tempo.
- 25.10.2001 14:43
Zaczęliśmy od owalnej sali posiedzeń, dokąd jednak podczas obrad nikt poza posłami nie ma prawa wstępu (są wyjątki; należą do nich fotoreporter PAP oraz dwóch czy trzech kamerzystów TVP). Nad nią, na piętrze, swoją lożę mają dziennikarze (podczas inauguracji tłok był tu niemiłosierny), obok jest miejsce dla publiczności a także dla zaproszonych gości.
Pomiędzy salą posiedzeń a wejściem do Sejmu jest główny hall, miejsce znane wszystkim z telewizji. Tu bowiem telewizyjni reporterzy \"łapią” posłów czy członków gabinetu. W telewizyjnych przekazach widzimy często VIP-ów schodzących lub wchodzących po wspaniałych, marmurowych schodach hallu.
Stąd wyruszyliśmy, biegnącym łukiem korytarzem, w stronę Dolnej Palarni. To tradycyjna nazwa, dziś już nieaktualna - bowiem w Dolnej Palarni, jak w całym Sejmie... palić nie wolno. Jest tu natomiast barek kawowy. Jedną ścianę zajmuje regał, w którym posłowie mają swoje przegródki, a w nich - aktualne materiały sejmowe.
Z Dolnej Palarni już tylko krok do restauracji Hawełka, mającej dwie części: samoobsługową i klasyczną (restauracyjną). W tej drugiej, obok sali ogólnej, jest mały, dyskretny salonik, w którym ważne osoby umawiają się na ważne rozmowy.
Przed restauracją jest jednak coś dla palaczy. To klimatyzowana, przeszklona \"klatka”, w której można zaciągnąć się dymkiem papierosa czy fajki. Miejsce to doprawdy mało finezyjne, ale cóż... za przyjemność oddawania się nałogowi trzeba dzisiaj płacić dyskomfortem.
Z Dolnej Palarni z powrotem, długimi korytarzami, zmierzamy w stronę sali posiedzeń. Na piętrze nad nią (na poziomie loży prasowej) znajdują się biura Kancelarii Sejmu, dalej gabinety marszałków (w jednym skrzydle), a także pomieszczenia klubów parlamentarnych (w drugim skrzydle). Tu także jest sala na konferencje prasowe (pierwsza była w tej kadencji konferencja nowo wybranego marszałka Marka Borowskiego), tu oddzielne pomieszczenia ma przewodniczący największego klubu parlamentarnego. Świeżo odnowione pokoje, po Marianie Krzaklewskim, objął teraz Jerzy Jaskiernia.
Z piętra ruszamy w dół, w stronę hotelu sejmowego. Po drodze przechodzimy przez \"korytarz pocztowy”. To miejsce zajmują, zamykane na klucz, skrzynki pocztowe parlamentarzystów. Posłowie i senatorowie wyjmują z nich często całe stosy korespondencji.
Poseł Kurczuk zagląda do swojej.
- W poprzedniej kadencji miałem skrzynkę 199, teraz mam nr 200. Śmiało mogę powiedzieć, że awansowałem - śmieje się.
Mimo że Nowy Dom Poselski (taką hotel ma oficjalną nazwę) jest oddzielnym budynkiem, nie musimy wychodzić na zewnątrz - dostajemy się tam podziemnym przejściem. Zanim znajdziemy się w recepcji, mijamy miejsca szczególnie ulubione przez posłów: basen, solarium, kaplicę i sklep. Do sklepu zaglądają wszyscy, do pozostałych - według potrzeb - jedni stale, inni rzadko, jeszcze inni wcale.
Na parterze hotelu jest druga restauracja. Tu, w trakcie posiłku, widzimy kilkoro lubelskich parlamentarzystów. Jest poseł Izabella Sierakowska, senator Kazimierz Pawełek, poseł Zdzisław Podkański.
Na koniec wędrówki zaglądamy do hotelowego pokoju.
- Bez luksusów, same podstawowe sprzęty - pokazuje swój pokój Grzegorz Kurczuk. Niewielkie pomieszczenie (są podobno jeszcze mniejsze), typowo hotelowe: pod oknem biurko, obok kanapa, łóżko, szafka, jest telefon, telewizor (14-calowy), a w korytarzyku szafa i wejście do małej łazienki.
Czas wracać na salę obrad. W ciągu kilkudziesięciu minut \"przebiegliśmy” niemal po całym Sejmie (nie zdążyliśmy zajrzeć do Senatu, ani do budynku komisji sejmowych), robiąc - jak mi się wydaje - dobrych kilka kilometrów. Narzucając ostre tempo wędrówki, mój przewodnik
dobrze wiedział, co robi. Spacerkiem zwiedzalibyśmy pomieszczenia Sejmu cały dzień...
Zaskoczenia i wrażenia
Podczas pierwszego, inauguracyjnego posiedzenia IV kadencji Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej (piątek, 19 października) było kilka zaskoczeń. Wrażenie robiły:
- efektowne, grupowe wejście do sali obrad, przystrojonych w krawaty w biało-czerwone, ukośne paski, reprezentantów Samoobrony
- przemówienie marszałka seniora Aleksandra Małachowskiego, zwłaszcza fragment, w którym przepraszał Józefa Oleksego za bezpodstawne oskarżenie o szpiegostwo;
- determinacja prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy - wyraźnie adresując swe słowa do tzw. eurosceptyków, zasiadających w parlamencie - zapowiedział: \"Z drogi do Unii Europejskiej zepchnąć się nie damy”;
- ślubowanie poselskie, przeprowadzone po raz pierwszy w innej kolejności, co zapewne tak zaskoczyło posła Jana Marię Rokitę (PO), że spóźnił
się na wypełnienie
tej pierwszej powinności parlamentarzysty;
- wybory wicemarszałków Sejmu, a zwłaszcza powierzenie tej funkcji Andrzejowi Lepperowi;
- pierwsze głosowania, tak ze względów technicznych (bo używano nowych maszynek), jak i z powodu wyników.
Blisko wyjścia
Jan Maria Rokita, poseł Platformy Obywatelskiej, sejmowy wyga, zwrócił uwagę obserwatorów nie tylko tym, że spóźnił się na ślubowanie poselskie, lecz także wyborem miejsca w ławach sejmowych. Ulokował się w ostatnim rzędzie, zajmując drugą od przejścia ławę.
- Jak będzie nudno, to stąd łatwiej wyjść do kuluarów na papierosa czy na kawę - tłumaczył dziennikarzom. Podczas pierwszego posiedzenia (patrz zdjęcie) był jeszcze bliżej wyjścia - nie siedział, lecz stał nad swoim miejscem.
Nowe maszynki
Obawy wśród posłów wywoływało pierwsze głosowanie. Powodem było zainstalowanie w sejmowych ławach nowych maszynek do głosowania. Nie było pewne, czy wszyscy posłowie zrozumieli zasady posługiwania się nimi. Gdy doszło do pierwszego głosowania, marszałek-senior Aleksander Małachowski zwrócił się do sali:
- Pani posłanka podpowiada mi, że karty nie wystarczy włożyć, trzeba ją jeszcze mocno docisnąć.
Chwilę po włożeniu posłowie rzeczywiście docisnęli...
Staremu trudniej
28-letni poseł Arkadiusz Kasznia z Łukowa, odnosząc się do maszynek, ocenia:
- Wbrew temu, co się wcześniej mówiło, to właśnie nam, zasiadającym w Sejmie po raz pierwszy, znacznie łatwiej opanować sztukę posługiwania się nowymi urządzeniami do głosowania. Posłowie z doświadczeniem z poprzednich kadencji mają bowiem stare nawyki, które przeszkadzają im w opanowaniu nowego sprzętu. My jesteśmy bez obciążeń.
Palić każdy może
Palacze nie mają w Sejmie łatwego życia. Oddawać nałogowi mogą się wyłącznie w kilku szklanych klatkach, nazywanych \"palarniami”. Gdy, wraz z kolegami z Kuriera, pojawiliśmy się z aparatami fotograficznymi przed jedną z nich, znajdujący się w środku posłowie Samoobrony natychmiast zgasili papierosy.
- Ależ panowie, nie ma się czego wstydzić - próbowaliśmy dodać otuchy przyłapanym na \"gorącym uczynku” posłom. - Palić każdy może, pod warunkiem, że jest dorosły. A posłowie chyba są...
Palić można wyłącznie
w szklanych klatkach
Sejm na pierwszym posiedzeniu w kadencji wyłania swoje władze, a więc przede wszystkim Prezydium Sejmu, które - jak wiemy doskonale - tworzą marszałek oraz czterej wicemarszałkowie.
Mniej natomiast znanym, a ważnym organem Sejmu, także wyłanianym na początku kadencji, jest Konwent Seniorów. W skład konwentu wchodzą: marszałek Marek Borowski, wicemarszałkowie Andrzej Lepper, Tomasz Nałęcz, Donald Tusk i Janusz Wojciechowski, przewodniczący klubów parlamentarnych: SLD - Jerzy Jaskiernia, PO - Maciej Płażyński, PiS - Jarosław Kaczyński, PSL - Marek Sawicki, LPR - Marek Kotlinowski i UP - Janusz Lisak (wicemarszałek Lepper jest jednocześnie przewodniczącym Klubu Parlamentarnego Samoobrony, więc w konwencie zasiada z dwóch powodów). Ponadto w pracach Konwentu Seniorów, z głosem doradczym, biorą udział: szef Kancelarii Sejmu Maciej Graniecki, jego zastępcy: Wanda Fidelus-Ninkiewicz i Jerzy Góral, dyrektor Sekretariatu Posiedzeń Sejmu Lech Czapla i radca generalny Adam Podgórski.
Konwent Seniorów ma zapewniać współdziałanie klubów w sprawach związanych z działalnością i tokiem prac Sejmu.
W nowym Sejmie większość stanowią posłowie-debiutanci. Spośród 460 posłów 248 zasiada w ławach poselskich po raz pierwszy (stanowią prawie 54 proc. składu izby). Najdłuższy staż - sześciokadencyjny - ma dwóch posłów.
***
Mimo deklaracji kilku partii, nie udało się doprowadzić do tego, by jedną trzecią składu parlamentu stanowiły kobiety. Ale i tak jest nieźle: panie stanowią 20 proc. składu Sejmu.
***
Najliczniejszą grupę stanowią posłowie w wieku 41-50 lat - jest ich ponad 41 proc. Najmłodszymi posłami są 26-letni: Marek Widuch z Gliwic i Michał Tober z Warszawy (rzecznik rządu) - obaj z SLD. Najstarszy jest 78-letni Henryk Lewczuk z Chełma (LPR), jak najmłodsi - także po raz pierwszy w Sejmie.
***
Poseł zawodowy co miesiąc dostaje 11 225 zł, posłowie społeczni - dietę w wysokości 2245 zł. Na utrzymanie biura parlamentarnego nasi reprezentanci mają miesięcznie 9320 zł.
Posłowie ze stażem w poprzednich kadencjach często obruszają się na powszechną opinię, że nie siedząc podczas obrad na sali, lekceważą obowiązki i wyborców.
- To telewizyjna kamera kreuje taki wizerunek, przekłamujący rzeczywistość - mówią.
Faktem jest, że wyborcy właśnie dzięki telewizji widzą puste miejsca. Taki obraz podczas relacji
z Sejmu nie jest rzadki: w prezydium jeden z marszałków, na mównicy któryś z posłów, a w ławach po kilku przedstawicieli poszczególnych ugrupowań.
Gdzie zatem są posłowie, gdy ich nie ma na sali sejmowej? Mogą być w kuluarach, w jednej z sejmowych restauracji, w sali klubowej, barku lub we własnych pokojach - o ile, oczywiście, w ogóle są na terenie sejmo wym.
Wszędzie tam rozstawione są telewizory, włączone na relację
z sali obrad.
- Można pić kawę, jeść obiad, albo odpoczywać w pokoju, a jednocześnie nic nie tracić z przebiegu dyskusji - tłumaczy się jeden
z parlamentarzystów. I dodaje: - Na ważne głosowania zawsze zjawiamy się na sali. Przede wszystkim jednak, o czym wyborcy nie wiedzą, podstawowa, najtrudniejsza nasza praca odbywa się w komisjach sejmowych, a tam telewizyjne kamery rzadko zaglądają. Tam frekwencji nic nie można zarzucić.
Wyborcy pamiętają jednak i takie postawy, jak byłego posła z Lublina Dariusza Wójcika (AWS), który zasłynął w poprzedniej kadencji rekordową liczbą nieusprawiedliwionych nieobecności. I nikt chyba nie ma wątpliwości, że nie śledził obrad w telewizorze...
Główny gmach Sejmu, to - przebudowywany i powiększany - budynek dawnej żeńskiej szkoły z okresu zaborów - Instytutu Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. zapadła decyzja o jego adaptowaniu na potrzeby parlamentu. Zadanie to powierzono architektom Kazimierzowi Tołłoczce i Romualdowi Millerowi. Już 10 lutego 1919 roku zebrał się w tym gmachu Sejm II Rzeczypospolitej na swym pierwszym posiedzeniu.
W 1925 roku rozpoczęto rozbudowę wg projektu Kazimierza Skórewicza. Wtedy to do gmachu dobudowano owalną Salę Posiedzeń, w której po raz pierwszy obradowano 27 marca 1928 roku. W ramach tej samej rozbudowy postawiono Dom Poselski.
II wojna światowa zniszczyła część zabudowań sejmowych. W latach 1946-1947 wyburzono ruiny starych budynków i odbudowano spaloną Salę Posiedzeń. Po jej rekonstrukcji, w roku 1947 odbyło się pierwsze po wojnie posiedzenie Sejmu.
Stary Dom Poselski pełnił rolę hotelu sejmowego aż do 1989 r., gdy oddano Nowy Dom Poselski, wzniesiony według projektu Małgorzaty Handzelewicz-Wacławkowej i Andrzeja Kaliszewskiego.
Pochodzący z XIX wieku budynek obrad komisji sejmowych, w okresie międzywojennym był siedzibą Senatu, a w PRL - Kancelarii Rady Państwa.
Senat po 1989 r. ulokowano w obiektach wzniesionych na początku lat 50. wg projektu Bohdana Pniewskiego. Początkowo jednak senatorowie odbywali posiedzenia w Sali Kolumnowej Sejmu, a dopiero w 1991 r. zyskali własną, także owalną salę obrad.
Reklama













Komentarze