Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Małżeństwa bez granic

Danucie Rinn, dopytującej się w swoim szlagierze o prawdziwych mężczyzn, można bez namysłu odpalić, że orłów, sokołów, herosów należy szukać w słonecznej Italii, nad Sekwaną albo Menem. Wiadomo skądinąd, że najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny, ale Andrzej Rosiewicz powinien dokonać w swoim przeboju pewnej modyfikacji, bo - z tego co pamiętam - nie ma tam mowy o Ukrainkach. W urzędach stanu cywilnego na Lubelszczyźnie usłyszeć można nie tylko akramentalne \"tak”, ale często także \"da”, \"si”, \"oui”, \"yes” czy \"ja”.
Małżeństwa bez granic
Irena Sztuń-Kwarciana (na zdjęciu z mężem Jackiem i ośmiomiesięcznym synkiem Oskarem) bez problemu
Do 1989 roku Polacy płci obojga nie mieli za dużego wyboru. Za partnerów życiowych spoza kraju brali najczęściej obywateli zaprzyjaźnionych państw demokracji ludowej - ZSSR, Czechosłowacji, Bułgarii, rzadziej Niemieckiej Republiki Demokratycznej czy Węgier. W 1988 roku spotkałem w Dunauj- varos lublinianina, który ożenił się z Madziarką i na dobre osiadł nad Dunajem. Dość egzotycznie, przynajmniej na początku, wyglądały mariaże Polek z przedstawicielami państw afrykańskich, Bliskiego Wschodu czy Azji, którzy przyjeżdżali nad Wisłę w celu pogłębiania wiedzy. Wraz z otwarciem Polski na świat, zmieniły się nieco kierunki matrymonialnych poszukiwań. Jagodzie (imię zmieniliśmy), studentce czwartego roku polonistyki z Podlasia, zawrócił w głowie dwa razy starszy Francuz. Poznali się w Lublinie i od razu przypadli sobie do gustu. Dziewczyna szybko zerwała ze swoim dotychczasowym chłopakiem z roku i początkowo chciała nawet rzucić studia i wyjechać z ukochanym do Paryża. Zwłaszcza że obiecał jej rozwód (nad Sekwaną miał żonę i dwie niewiele młodsze od Polki córki). Jagoda skończyła jednak studia. Od paru miesięcy przebywa we Francji. Mieszkanki Lubelszczyzny w przeważającej większości decydują się na zawarcie związku małżeńskiego poza granicami kraju. Urzędy stanu cywilnego wydają zaświadczenia o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego za granicą. - Rocznie wydajemy ich ponad 30 - powiedziała nam Romualda Prus, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Zamościu. W Lublinie wydano ich w tym roku 99, z czego aż 69 dla kobiet. Tylko jeden lublinianin zdecydował się wziąć ślub na Wschodzie - z Rosjanką. - Panie stawały na ślubnych kobiercach przede wszystkim w Niemczech i słonecznej Italii - mówi Henryk Chwyć, kierownik lubelskiego USC. W Chełmie takich zaświadczeń wydano 36, w tym tylko jedno dla mężczyzny, który zapragnął poślubić za granicą obywatelkę Szwecji. Panie decydowały się na Włochów (16 zaświadczeń), a dalej Niemców (11), Holendrów (2) i Francuzów (2) oraz obywateli Grecji, Norwegii, Szkocji i Ukrainy. Z lublinianek, które w tym roku postanowiły zawrzeć związek małżeński w Kozim Grodzie, cztery zdecydowały się na obywateli Wielkiej Brytanii, trzy na Ukraińców, po dwie na Holendrów, Wietnamczyków i Francuzów, Portugalczyka, Włocha, Australijczyka, Syryjczyka oraz Jugosłowianina. W USC w Hrubieszowie nie odnotowano w tym roku żadnego ślubu z obcokrajowcami. Wydano 9 zaświadczeń dla osób ubiegających się o ślub za granicą. Wszystkie dotyczyły hrubieszowianek, które zapragnęły wyjść za Włocha (4), Niemca (3), Holendra i Austriaka. Do 15 małżeństw z obcokrajowcami udziela rocznie USC w Tomaszowie Lub. Połowa dotyczy jednak związków polsko-ukraińskich. Panie wybierają na mężów obywateli państw zachodnich - głównie Włochów i Francuzów, choć w tym roku jedna z pań powiedziała sakramentalne \"tak” obywatelowi Hiszpanii. - Do teściów mam z podwórka równo 64 kilometry - mówi 28-letni Jacek Kwarciany z Przewala (gm. Tyszowce), który dwa lata temu ożenił się z młodszą o rok Ukrainką z Włodzimierza Wołyńskiego. Poznali się w Zubowicach (gm. Komarów), gdzie Irena przebywała u rodziny. Znajomość szybko przerodziła się w uczucie i - jak podkreślają obydwoje - tak jest do dziś. Owocem ich miłości jest 8-miesięczny Oskar. - W niedzielę wrócił właśnie z żoną od babci z Włodzimierza - wyjaśnia Jacek. - Co trzy miesiące muszę przekraczać granicę w Zosinie - mówi poprawną polszczyzną, bez cienia wschodniego akcentu Irena. - Inaczej w każdej chwili mogę być stąd deportowana: od ponad dwóch lat staram się o stały pobyt w Polsce. Bez skutku. O polskim obywatelstwie na razie nie ma mowy. A przecież moja rodzina pochodzi z niedalekiej Perespy. Wyjechali stamtąd w 1944 roku. Społeczność wiejska szybko zaakceptowała młodą, ładną Ukrainkę. Podczas pobytu u rodziny w Zubowicach Irena skutecznie pomagała jednej z maturzystek przygotować się do egzaminu na filologię słowiańską; dziewczyna studiuje obecnie na Uniwersytecie Jagiellońskim. - To bardzo zaradna dziewczyna - mówi o niej pochodzący z Przewala Józef Bondyra, burmistrz Tyszowiec. Polsko-ukraińskich mariaży na tzw. ścianie wschodniej nie ma znowu, wbrew pozorom, aż tak wiele i nie wszystkie, jak w przypadku małżeństwa z Przewala, kończą się happy endem. Mieszkaniec powiatu tomaszowskiego już trzy razy wiązał się z Ukrainkami. W zeszłym roku ożenił się z Ukrainką rolnik spod Chełma. Teraz chcą się rozchodzić. - W tym roku nie odnotowaliśmy ani jednego ślubu z obcokrajowcem - powiedział nam Andrzej Sapieha, kierownik USC w Terespolu. Podobnie jest w innej przygranicznej gminie - Dołhobyczowie na Zamojszczyźnie. Rocznie odnotowywany jest tu jeden, góra dwa śluby miejscowych rolników z obywatelkami Ukrainy. - W tym roku odnotowaliśmy raptem trzy małżeństwa z obcokrajowcami - mówi Albina Dejer, zastępca kierownika USC we Włodawie. - Wydajemy stosowne zaświadczenia panom, którzy wolą wziąć ślub na Ukrainie. - Co roku dajemy około 10 ślubów z obckokrajowcami - mówi Mirosław Grzywna, kierownik USC w Chełmie. - W zdecydowanej większości są to małżeństwa polsko-ukraińskie, przy czym to chełmianie biorą za żony Ukrainki. W Zamościu zawarto w tym roku siedem małżeństw \"międzynarodowych”. W pięciu przypadkach żenili się Polacy z Ukrainkami. Na 350 zawartych w tym roku związków małżeńskich w bialskopodlaskim USC, tylko cztery dotyczyły obcokrajowców, głównie Ukrainek. W Lublinie zawarto w tym roku 39 ślubów Polek i Polaków z obywatelami i obywatelkami innych państw. Panowie brali za żony Ukrainki (9), Białorusinki (4), Łotyszkę i Mongołkę. - Z roku na rok przybywa u nas małżeństw z obcokrajowcami i to nie tylko z obywatelkami Ukrainy, ale też Niemiec, Włoch czy Czech - powiedziała nam Zofia Woszczak, zastępca kierownika USC w Lubyczy Królewskiej. - Mężczyźni, którzy prowadzą gospodarstwa rolne decydują się na małżeństwa z Ukrainkami. Ale był też przypadek, że parę lat temu jeden z mieszkańców naszej gminy wziął sobie za żonę obywatelkę Chin.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama