Restauracja Pavillon
W przeddzień wiosny przydarzyło mi się największe kulinarne odkrycie ostatnich miesięcy. A rozumowałem tak: Jeśli wiosna to Nałęczów, jeśli Nałęczów to park. W parku odkryłem Angielski Pawilon, a w nim restaurację \"Pavillon”. Restaurację inną niż wszystkie.
- 28.05.2002 17:00
Angielski Pawilon w Nałęczowie to jedno z najciekawszych miejsc na terenie uzdrowiska. Do tego ekskluzywnego hotelu, zaopatrzonego w zespół nowoczesnych gabinetów do biologicznej odnowy przyjeżdżają goście z całej Polski, by odzyskać siły, młodość i miłość do świata. Nic więc dziwnego, że znajdująca się tu restauracja preferuje kuchnię zdrową, dietetyczną i fantazyj-ną.
Zaczyna się w eleganckim barze, gdzie przy kieliszku aperitifu mamy możność obejrzeć kilka doskonałych obrazów Fąfrowicza. Tu rozmawia o tym, na co mamy ochotę, w jakim jesteśmy nastroju, czego nam dziś najbardziej potrzeba. Chodzi o to, by wszelkie kłopoty zostawić za drzwiami.
Podpowiedziano nam słynną pastę \"Humus”, ucieraną z wschodnich ingrediencji, zmieszaną z harissą. Nałożona na razowy chleb smakowała wyśmienicie. Tajemnicze składniki potrawy miały dodać nam sił i jak wyjaśniła kelnerka - nie tylko o kulinarne siły chodziło. Łyk szlachetnego wina dopełnił powitalnej ceremonii.
Została skomponowana według starych włoskich przepisów, wykorzystujących niezwykłe mo-ce niektórych owoców. Na plastrach czerwonego grejpfruta, zwilżonych oliwą i posypanych pieprzem kucharz ułożył plastry pachnącej szynki parmeńskiej i całość kompozycji ozdobił do-datkowo avocado. Było znakomicie.
Przypomniały nam o postnym czasie. Najpierw delikatnie podsmażono je na oliwie i po wystu-dzeniu ułożono na listkach świeżutkiej rucoli, skropionej balsamicznym octem.
Danie było delikatne, jednak esencjonalne, nad wyraz smakowite. Przypomniało mi opiekane śledzie, które w domu zalewano octem z ziołami - i był to wielkanocny przysmak.
Reklama













Komentarze