Reklama
Czy żubry są dobre na korridę?
Alberto chce, abym pokroiła kalmary. Pytam go jak wyglądają. Tłumaczę, że widziałam je tylko na półkach w supermarketach. Śmieje się ze mnie, ale później dodaje: – I tak właśnie powinno się poznawać Europę. Ty nigdy nie jadłaś kalmarów, a ja... sękacza – łamie sobie język Alberto.
- 19.05.2003 18:17
Jesteśmy w Empuriabrava w Hiszpanii, około sto kilometrów przed Braceloną. Wraz z hiszpańską rodziną przygotowujemy tradycyjną paelle. To potrawa z ryżu, warzyw i owoców morza – świeżych krabów, kalmarów i małży. Jest pyszna. – Każdy kraj, każdy region jest inny. Empuriabrava ma góry i morze. To miejsce, gdzie latem spotykają się żeglarze z całego świata. W restauracjach podajemy owoce morza i wino. To nas wyróżnia, co innego jest siłą Andaluzji, Toskanii czy Valencji – mówi Dolores Llao\' z biura podróży w Empuriabrava.
To widok charakterystyczny dla południa Francji. Region ten obfituje w gospodarstwa agroturystyczne. Przy prawie każdym z nich jest stadnina koni. W okolicznych miasteczkach aż roi się od sklepików, w których można kupić mniej, lub bardziej potrzebny osprzęt: buty, kapelusze, spodnie.
– Jazda konna nieodłącznie kojarzy się z naszym regionem – mówi czterdziestoletni Emanuel Carles.
Prowadzi małe gospodarstwo agroturystyczne w pobliżu Aigues Mortes. Oprócz koni hoduje też byki, które potem sprzedaje na korridę. Kiedy opowiadamy mu o polskich żubrach z Puszczy Białowieskiej, pyta \"czy są dobre na korridę?\" Emanuel obecnie nie dostaje żadnych pieniędzy z Unii Europejskiej. – Mój ojciec otrzymał fundusze z Unii na modernizację gospodarstwa. Ale to było dawno temu. Od kilkunastu lat wszystko idzie na Hiszpanię i Portugalię. Teraz pójdzie do was – wyjaśnia Francuz.
La autopista – to po hiszpańsku autostrada. Według mieszkańców półwyspu iberyjskiego to właśnie ich rozbudowa najbardziej przyczyniła się do rozkwitu turystyki. – Mamy tu teraz dwukrotnie więcej turystów niż przed wejściem do Unii. Dlaczego? Po prostu mają jak do nas dojechać – mówi Monserrat Arques, współwaścicielka gospodarstwa agroturystycznego w pobliżu Xert w hiszpańskiej Katalonii. – Wy też będziecie mieli takie drogi jak my, kiedy wejdziecie do Unii – zapewnia nas Monserrat.
Gospodarstwo agroturystyczne to pomysł jej rodziców. Kilkanaście lat temu wystąpili o dotacje z funduszy unijnych. Aby mieć pieniądze na własny wkład – sprzedali część ziemi i wzięli kredyt. To ryzykowne posunięcie opłacało się. Prawie przez cały czas wszystkie pokoje gościnne są tu zajęte. – Przyjeżdżają do nas głównie mieszkańcy dużych miast. Chcą przede wszystkim spokoju. Mogą się wybrać na wycieczkę rowerową, połów ryb czy po prostu pomóc w gospodarstwie – opowiada Monserrat Argues.
Czy chciałaby się wybrać do Polski? – Jasne. Nigdy tam nie byłam – mówi Hiszpanka. Dodaje jednak, że nie zna żadnego ciekawego miejsca w Polsce. A nasz kraj – tak jak większości Hiszpanów – wydaje się niebezpieczny. – To myślenie pewnie się zmieni, kiedy wejdziecie do Unii. To dla nas gwarancja bezpieczeństwa – przewiduje Monserrat.
Reklama













Komentarze