Janusz Ł. z Chełma brutalnie zamordował dwie kobiety. Mimo to lubelska prokuratura uznała, że nie zasłużył na najsurowszą karę. Chciała dla niego tylko 25 lat więzienia. Ale sąd skazał go na dożywocie.
Dariusz Jędryszka
06.01.2005 21:46
Takiej kary domagał się mecenas Zenon Wolanin, który reprezentował rodzinę zamordowanych kobiet. - Tu nie ma jakichkolwiek okoliczności łagodzących - mówi. - Ofiary zabójcy zginęły w męczarniach. Jeszcze się nie spotkałem z takim bestialstwem.
- To sprawiedliwy wyrok - powiedział nam mieszkający w Chełmie krewny ofiar. Nie chciał więcej mówić na ten temat.
Do makabrycznej zbrodni doszło 5 lipca 2002 roku. Agata R. prowadziła sklep odzieżowy przy ul. Lubelskiej w Chełmie. przyszła do pracy z matką Aliną. Nie chciała być tego dnia sama. Od dawna bała się swojego dawnego przyjaciela 52-letniego Janusza Ł. Mężczyzna groził jej zabójstwem. Traktowała to poważnie, bo wcześniej robił awantury a nawet bił. Dlatego nie chciała już z nim być.
Feralnego dnia Janusz Ł. przyszedł do sklepu z kanistrem benzyny i pistoletem. Potem tłumaczył w prokuraturze, że broń była mu potrzebna, bo chciał popełnić samobójstwo. Nie mógł przeboleć, że Agata nie chce już z nim być. - Planowałem, że zastrzelę się przy niej w sklepie - twierdził.
Wypadki potoczyły się inaczej. Nie wiadomo, co oprawca powiedział po wejściu do sklepu. Przechodnie widzieli tylko przez szybę, że mierzy z pistoletu do młodszej kobiety, a potem do niej strzela. Zakrwawiona Agata R. usiłowała wybiec ze sklepu. Dobiegła do drzwi. Janusz Ł. był jednak szybszy. Chwycił ją i wciągnął do środka. Potem padł kolejny strzał. Janusz Ł. podpalił sklep i wybiegł na zewnątrz. Po chwili nastąpiła eksplozja. Wybuchł kanister z benzyną.
Ze sklepu wybiegła Agata R. Paliło się na niej ubranie. Przechodnie zgasili płomienie gaśnicą samochodową. Próbowała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Żyła jeszcze trzy dni. Zmarła w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń. Strażacy znaleźli w sklepie zwłoki jej matki. Kobieta została postrzelona w klatkę piersiową.
Janusz Ł. przez cały proces nie wypowiedział ani jednego słowa. Milczał nawet wtedy, gdy sędzia zapytał go, o co prosi sąd w ostatnim słowie. Oprócz podwójnego zabójstwa sąd uznał go winnym wzniecenia pożaru i znęcania się nad dawną przyjaciółką.
Wyrok zapadł przed kilkoma dniami i nie jest jeszcze prawomocny. - Adwokat oskarżonego złożył już zapowiedź apelacji - powiedziała nam wczoraj Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze