Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wikana-Start Lublin gra o awans do finału. Teraz dwa mecze u siebie

Wikana-Start Lublin jest największym zaskoczeniem fazy play-off. Podopieczni Dominika Derwisza przystępowali do decydującej rozgrywki z ósmego miejsca i tylko najwięksi optymiści wierzyli w to, że lublinianie tak długo będą liczyć się w walce o pierwszą ligę.
Wikana-Start Lublin gra o awans do finału. Teraz dwa mecze u siebie
Tymczasem, już w pierwszej rundzie "czerwono-czarni” rozbili w wielkim stylu Polski Cukier SIDEn Toruń. W półfinale trafili na WKK Wrocław i z Dolnego Śląska wracają z bilansem 1:1.

- Wierzę, że uda nam się zakończyć rywalizację już w ten weekend. Aby to zrobić musimy wygrać oba mecze. Przed nami długa droga, ale jesteśmy maksymalnie zmobilizowani. Bardzo liczymy na kibiców, którzy w poprzedniej rundzie byli dobrym duchem tej drużyny - powiedział Grzegorz Mordzak, rozgrywający Wikany-Startu.

Trzeba jednak przyznać, że oba spotkania we Wrocławiu nie stały na najwyższym poziomie. Zarówno gospodarze, jak i Wikana-Start nie imponowały skutecznością. Szczególny problem z trafianiem do kosza mieli zawodnicy WKK - w niedzielnym spotkaniu nie przekroczyli nawet 30 procent celnych rzutów.

- W play-off nie ma już pięknej gry. To są mecze, w których nie można odpuścić nawet na chwilę rywalowi. Myślę, że słaba skuteczność jest spowodowana tym, że znamy się już jak łyse konie i naprawdę ciężko jest czymś zaskoczyć rywala. Dodatkowo, we Wrocławiu graliśmy innymi piłkami, niż zazwyczaj. Niby to były Spaldingi, ale to był model sprzed kilku lat - wyjaśnia Mordzak, który w niedzielnym spotkaniu trafił tylko jeden z ośmiu rzutów.

Na jego usprawiedliwienie trzeba jednak dodać, że wciąż walczy z urazem uda. W niedzielę słabiej zagrał również drugi z ważnych dla Dominika Derwisza zawodników - Wojciech Szawarski.

- Przez większość sezonu mówiono, że jesteśmy drużyną bez długiej ławki rezerwowych. Tymczasem w fazie play-off okazuje się, że to właśnie zmiennicy są naszą główną siłą. Jesteśmy bardzo trudnym zespołem do rozpracowania. U nas każdy z koszykarzy potrafi rzucić po kilkanaście punktów - twierdzi Mordzak.

Jego słowa potwierdzają statystyki z meczów we Wrocławiu. W pierwszym najlepszy był Paweł Kowalski. Kapitan Wikany-Startu spędził na boisku 32 minuty, co było jego rekordem w tym sezonie. W niedzielnym spotkaniu brylował inny rezerwowy

- Kamil Michalski. 27-letni rozgrywający grał przez 31 minut i zdobył siedemnaście punktów. Po raz ostatni Michalski przebywał na boisku przez ponad pół godziny w połowie lutego.

Zarówno sobotni, jak i niedzielny mecz rozpoczną się o godz. 18. Ewentualne piąte spotkanie odbędzie się 7 maja we Wrocławiu.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama