Zastopowani rozgrywający
Piłkarze ręczni Wisły-Azotów Puławy bardzo liczyli na pokonanie Miedzi Legnica, które miało pozwolić na dobre usadowić się w środku ligowej tabeli. Niestety, musieli przełknąć gorycz porażki. Beniaminek ekstraklasy uległ na swoim parkiecie różnicą zaledwie jednej bramki.
- 14.11.2005 10:12
SKŁADY I BRAMKI
Wisła-Azoty: Kubiszewski, Kamil Tylutki - Kurowski 4, Płaczkowski 1, Molenda, Krzysztof Tylutki 3, Rumniak 1, Sieczka, Nowakowski 4, Witkowski 8, Smyrgała 1, Mazur 2. Kary: 6 minut.
Miedź: Wysoczański, Shevchenko - Balicki 1, Sroka 1, Będzikowski 3, R. Fabiszewski 6, Gębosz 1, T. Fabiszewski 7, Góreczny 5, Wita 1, Kaczmarczyk. Kary: 10 minut.
Sędziowali: Piotr Ejchler i Andrzej Kierczak (obaj z Krakowa). Widzów: 600.Gdyby puławianie wygrali, wówczas odskoczyliby od sobotniego rywala na dwa punkty. Byłaby to cenna zaliczka przed dalszą częścią sezonu. I chyba dlatego stawka meczu tak usztywniła gospodarzy, że nie bardzo wiedzieli, jak sobie poradzić z mądrze grającymi legniczanami. W bramce Miedzi bardzo dobrze zaprezentował się Paweł Wysoczański, z którego pokonaniem puławianie często mieli spore problemy. Z pomocą przyjezdnym przychodziły również słupki i poprzeczki. Jakby tego było mało, gospodarze nie mieli pomysłu na skuteczne rozgrywanie akcji. Artur Witkowski i Marcin Kurowski byli wypychani przez przyjezdnych z okolicy linii 9 metra i nic dziwnego, że rzuty były albo za słabe, albo blokowane przez obronę Miedzi.
Co gorsza, szczypiorniści beniaminka nie trafiali nawet z rzutów karnych. Najpierw Wysoczyńskiego w 20 min nie pokonał Grzegorz Mazur (wcześniej pewnie trafił z siedmiu metrów), następnie niechlubny wyczyn kołowego skopiował Artur Witkowski (24 min).
Po remisowej pierwszej połowie kibice ostrzyli sobie apetyty na ciekawsze widowisko w drugiej części meczu. I faktycznie emocji nie zabrakło. Na początku wszyscy przeżyli szok, kiedy goście za sprawą m.in. Radosława Fabiszewskiego \"odjechali” na 16:13. Nadzieje kibiców odżyły w 39 min, gdy po szybkich kontrach Witkowskiego (2 trafienia w tym okresie) i Roberta Nowakowskiego (2) gospodarze wyszli na prowadzenie 17:16. Nie na długo, bo w tej samej 39 min do remisu doprowadził Tomasz Fabiszewski. Bracia Fabiszewscy rzucili łącznie 13 goli, to jest ponad połowę całego dorobku Miedzi.
Prawdziwy zastój strzelecki puławianie przeżyli pięć minut przed końcem spotkania, gdy po golu na 22:23 Błażeja Smyrgały, dali sobie rzucić jeszcze dwie bramki (22:25). Na wyrównanie w końcówce zabrakło już czasu.
Reklama













Komentarze