Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Sypnęło niespodziankami w IV lidze

Po niespełna rocznej przerwie Michał Kwiecień powrócił na trenerską ławkę zespołu z Piszczaca. Jego podopieczni sprawili w niedzielę niespodziankę wygrywając na wyjeździe ze Spartą Rejowiec Fabryczny
Choć obie drużyny spisują się tym sezonie słabo i bronią się przed spadkiem to faworytem meczu była Sparta, która grała na swoim boisku i to powinno być jej głównym atutem.

Okazało się jednak, że nie było. Po raz kolejny potwierdziło się to, że bez Jacka Ziarkowskiego drużynie z Rejowca Fabrycznego gra się ciężko.

Nieobecność najlepszego strzelca gospodarzy Lutnia wykorzystała znakomicie. Goście objęli prowadzenie po golu w 31 minucie Sebastiana Węgorowskiego i wynik 0:1 utrzymał się już do końcowego gwizdka sędziego.

Nic dziwnego, że trener Michał Kwiecień był po meczu w bardzo dobrym humorze. Jego ponowny debiut w roli szkoleniowca zespołu z Piszczaca przypadł już w czwartek, 1 maja, w spotkaniu z Hetmanem Żółkiewka. Przegranym niestety 0:3.

– Objąłem drużynę we wtorek i trudno było się dobrze przygotować do tego meczu. Teraz mieliśmy już więcej czasu i efekt jest – opowiada Kwiecień, który rozstał się z Lutnią po ubiegłym sezonie.

Jego miejsce zajęli wówczas bracia Sławomir i Cezary Stańczukowie. Pod koniec kwietnia, po porażce z ostatnią w tabeli Stalą Poniatowa, działacze klubu z Piszczaca postanowili jednak wrócić do sprawdzonego szkoleniowca, który wywalczył z tą drużyną awans do IV ligi.

W 22. kolejce lubelskiej IV ligi niespodziankę sprawiła także Stal Poniatowa, która pokonała na swoim boisku Victorię Żmudź 2:1, choć do przerwy to goście prowadzili 1:0. W sumie zespół trenera Sławomira Kozłowskiego w ostatnich czterech meczach zdobył siedem punktów i pożegnał się z ostatnim miejscem w tabeli.

Duża w tym zasługa będącego w dobrej formie Bartosza Tomczuka. Z Victorią zdobył obie bramki, wcześniej dwa razy pokonał też bramkarza Lutni (3:1) i raz Hetmana Żółkiewka (1:1). Stal nie ma już co prawda większych szans na utrzymanie, ale może przynajmniej pożegnać się z IV ligą z honorem.

Srogi zawód spotkał za to w niedzielę kibiców Orionu Niedrzwica Duża. Podopieczni trenera Marka Sadowskiego tylko zremisowali u siebie z Roztoczem Szczebrzeszyn 0:0. Przy okazji fani gospodarzy mogli się przekonać, ile znaczy dla drużyny Wojciech Białek. Napastnika zabrakło z powodu choroby, a nikt inny nie był w stanie wyręczyć go w trafianiu do siatki rywala.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama