Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pamięć kosztuje

Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego robi bokami. Pieniędzy, jakie otrzyma od starosty, wystarczy na utrzymanie kilku pracowników i administrowanie budynkami. Może ich natomiast zabraknąć na obsługę Muzeum Byłego Hitlerowskiego Obozu Zagłady w Sobiborze. W praktyce może wyglądać to tak, że na miejscu nie będzie miał kto przyjąć wycieczki z Izraela, posprzątać Alei Pamięci, czy poprowadzić młodzieży ścieżką edukacyjną.
W ubiegłym roku Sobibór odwiedziło ponad 12 tys. osób. To był ich świadomy wybór. Do Sobiboru nie wpada się bowiem po drodze. Aby tam dotrzeć, trzeba zjechać w boczną drogę. Spośród tych, którzy się na to zdecydowali, 20 proc. stanowili obcokrajowcy. Przede wszystkim z Izraela, Niemiec, Holandii czy Wielkiej Brytanii, ale też Australii, Meksyku, USA, Japonii czy RPA. Większość tych ludzi po zwiedzeniu terenu po byłym obozie odwiedziła także Włodawę, by zobaczyć również tamtejsze muzeum, zjeść obiad, zatankować paliwo, kupić pamiątki. Za sprawą Sobiboru co roku kilkanaście tysięcy ludzi zostawia w tym mieście swoje pieniądze. A skoro tak, to chce także coś w zamian. - Czym, poza wymiarem materialnym, różni się muzeum sobiborskie od tego na Majdanku, w Bełżcu czy Oświęcimiu? - zastanawia się Marek Bem, dyrektor Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. - Wszystkie te miejsca są równie ważne dla naszej pamięci. Problem w tym, że na ich utrzymanie trzeba mieć pieniądze. W przeciwnym razie muzeum grozi degradacja. Muzeum Byłego Hitlerowskiego Obozu Zagłady w Sobiborze, w przeciwieństwie do wymienionych przez Bema placówek, nie ma osobowości prawnej. Jest to jedno z zadań statutowych włodawskiego muzeum. Oznacza to, że ciężar utrzymania sobiborskiego miejsca kaźni w całości spoczywa na barkach nie ministra kultury czy marszałka województwa ale włodawskiego starostwa, które utrzymuje MPŁW. W kraju takie rozwiązanie nie ma precedensu. Do tej pory Bem te pieniądze miał. Nie od starosty, marszałka czy ministra kultury, ale od sponsorów. Dzięki ich dotacjom rozpoczęto zagospodarowywać teren po byłym obozie. Za pieniądze od zaprzyjaźnionych instytucji w Niemczech i Holandii urządzono Aleję Pamięci. Z kolei Brytyjczycy sfinansowali ścieżkę edukacyjną. Czas ku temu był najwyższy, gdyż świat ostatnio przypomniał sobie o tym tragicznym miejscu i coraz liczniej je odwiedza. Po tym, co zastaje na miejscu, ocenia też miejscowych gospodarzy. Zjawisko to docenił i Edward Łągwa, starosta włodawski, który na piśmie powiadomił o finansowych kłopotach związanych z utrzymaniem Sobiboru prezydenta i premiera RP, ministra kultury oraz przewodniczącego i sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Jak do tej pory nie doczekał się odpowiedzi.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama