Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Guzik nam powiedział

• O której pan wstaje? – O 6 rano. Szykuję się do pracy, wyjeżdżam o 6.45 i o 7 jestem w pracy. • I co w tej pracy robi komendant wojewódzki? Śledztw pan nie prowadzi. Ulic nie patroluje, ani mandatów nie wlepia... Do czego jest komendant? – Do podejmowania strategicznych decyzji. • Jak wygląda pana dzień pracy? – Przez pół godziny przeglądam korespondencję i prasę. O 7.30 mam spotkanie z dyżurnymi i swoimi zastępcami... • I co wtedy robicie? Rozmawiacie o wczorajszym meczu? – Ależ skąd! To bieżąca narada. Zapoznaję się z wydarzeniami z ostatniej doby. A potem mam kolejne spotkania i narady. Np. z lekarzem, który zatrzymał bandytę. Albo z władzami miejskimi. W Lublinie jestem czwarty dzień, więc mam naprawdę sporo roboty. Chcę i muszę odwiedzić wszystkie jednostki. Zobaczyć, w jakich warunkach pracują ludzie i na jakim sprzęcie. • A pan jaki ma sprzęt? – Chodzi o samochód? • Tak. – Volkswagena passata. Z kierowcą. • A broń? – Posiadam. • Ma pan ochronę? – Nie powiem. • A dom jest zabezpieczony? – Nie powiem? • A gdzie pan mieszka? – Nie powiem. W każdym razie mieszkam sam i do końca mojego pobytu w Lublinie tak będzie. Rodzina została w Wieluniu. • To jak coś się stanie, jest pan nieuchwytny i nie do znalezienia? – Dla moich ludzi zawsze jestem uchwytny. Komórki nie wyłączam. • I co, chodzi pan po komendzie i zaglądam pracownikom przez ramię, mówiąc: zrób tak i tak. Zadzwoń tu, pojedź tam? – Oczywiście, że nie. Ale interesuję się różnymi sprawami. • A jaka była pana najdziwniejsza sprawa? – To było kilkanaście lat temu. W lesie znaleziono zastrzelonego człowieka; kłusownika. Po kilku miesiącach sprawę umorzono. Aż tu nagle, po 5 latach zgłosił się świadek. Pędził gdzieś bimber i bał się przyznać. W końcu przyszedł. Opowiadał, że jechał z tym bimbrem i widział, jak pod „leśniczówką” tego kłusownika zebrało się kilku prominentów ziemi sieradzkiej na imprezę. Kiedy kłusownik przyszedł, wywiązała się jakaś sprzeczka i jeden z prominentów, sołtys pewnej miejscowości, go postrzelił. Ponieważ ciało znaleźliśmy w zupełnie innym miejscu, natychmiast sprawdziliśmy próbki gleby. Rzeczywiście, do kłusownika strzelano pod leśniczówką i jeszcze żywego zapakowano do bagażnika i wywieziono. Natomiast świadek dostał jako jeden z pierwszych status świadka incognito. • Ciekawa sprawa... Nic lepszego pan nie pamięta? – To dopiero początek. Otóż szybko wyszło na jaw, że ten, który strzelał do kłusownika, kilka lat wcześniej zabił inną osobę. • Już lepiej... – A potem zadzwonił Fajbusiewicz, prowadzący program 997. • Pogratulować? – Raczej się powściekać. Było tak: jeszcze za nim zgłosił się ten świadek, Fajbusiewicz przyjechał do tej podsieradzkiej miejscowości nakręcić materiał o zastrzeleniu kłusownika. Poszedł do sołtysa, a ten zagrał w jego programie. Wie pan kogo? • Jak pan powie, że mordercę kłusownika, to nie uwierzę... – Niech pan uwierzy. Ale świetnie pamiętam też inny przypadek. Otóż kilku opryszków poszło na złomowisko i kradło parę rzeczy. Chcieli je sprzedać na innym złomowisku. Ale po drodze zaczęli się denerwować. Że może ktoś ich widział? Może ich złapią? Zamiast na złomowisko poszli z całym towarem na komendę. Skradzione przedmioty oddali i do wszystkiego się przyznali. • A zalazł panu ktoś za skórę? Tropił pan np. człowieka kilkanaście lat, nie spał, nie jadł i każdą wolną chwilę poświęcał pan na śledztwo. – Był taki jeden. Bez wykształcenia, szef zorganizowanej grupy przestępczej. Mieliśmy go trzy razy, ale bardzo szybko wychodził. Ten człowiek niewiele robił. Za to jego żołnierze. To był kawał gnoja i nasza zmora. • I nie żałuje pan takich spraw? Lepiej siedzieć za biurkiem? – Trochę szkoda, fakt. Ale to coś zupełnie innego. • Grożono panu kiedyś? – Raz. • Wiec jednak ma pan ochronę? – Nie powiem. • A jakieś sporty walki pan uprawia? Czarny pas w tym, w tamtym... – Nie, żaden ze mnie Chuck Norris. Czasami tylko basen i strzelnica. • To może chociaż filmy kryminalne pan ogląda? – Oglądać oglądam, ale one mnie śmieszą. Zwłaszcza ilość trupów na minutę filmu. Te wszystkie filmowe śledztwa i procedury policyjne niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Ja pamiętam właściwie dwa dobre filmy. „Bullitt” ze Stevem Mc Queenem i „Zabij mnie glino” z Bogusławem Lindą. • Nie wolałby pan być szefem np. niemieckiej policji? Lepsza skuteczność, większy prestiż, zarobki? – Polska policja jest skuteczna i w tym zakresie wcale nie ustępuje niemieckiej. A zarabiać więcej chcielibyśmy wszyscy. • Co pan zrobi, żeby lubelska policja była lepsza? – Kompetencja, uczciwość i pracowitość. Tego będę wymagać od podwładnych i w tym kierunku pójdą zmiany w lubelskim garnizonie, także kadrowe. • Właśnie dowiedział się pan, że dyżurny zignorował sygnał mieszkańca. Nie wysłał radiowozu na interwencję. Pańska decyzja? – Zaufanie do policji wiąże się bezpośrednio z prawidłową reakcją na zgłoszenie o popełnianych nieprawidłowościach. Jeśli ktoś zawiedzie, to poniesie surową odpowiedzialność, nie wyłączając odpowiedzialności karnej. • Jak komendant zamierza walczyć z napadami rabunkowymi? – Skuteczna walka z przestępczością łączy się z dobrą współpracą ze społeczeństwem. Każdego z komendantów będę oceniał za realizację tego zagadnienia. • Nie przeszkadza panu widok radiowozów pod barami McDonalds? – Policjanci, tak jak wszyscy, korzystają z posiłków. Musi się to jednak odbywać za zgodą dyżurnego jednostki. • Czy komisariaty są potrzebne? – Jest to uzależnione od specyfiki rejonu i potrzeb społecznych. • Czy nie drażni pana fakt, że np. internauci za nielegalnego Windowsa są od razu zatrzymywani i osądzani, a np. zamieszani w sprawę FOZZ nadal na wolności? – Musimy reagować na każdy przejaw naruszania prawa. Gdy tego nie będziemy czynić, zatrze się granica między prawem a bezprawiem. Musimy też wszyscy nauczyć się reagować na negatywne zjawiska. • Jacy są lubelscy policjanci? Co trzeba w nich zmienić? – Policjantów garnizonu lubelskiego poznaję zaledwie od kilku dni. Jestem jednak przekonany, że są to ludzie, w których drzemią pokłady pozytywnej energii, którą wspólnymi siłami i przy dobrej organizacji pracy wykorzystamy dla bezpieczeństwa powszechnego. Na pewno wszyscy muszą mieć świadomość, że ich praca jest służbą i muszą się dostosować do zmieniających potrzeb społecznych. • A gabinet się panu podoba? – Tak i nic w nim nie zmieniałem.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama