Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Druga strona medalu

Jak pani Dorcia kochana umarła, to poszliśmy na pogrzeb. Jakżeby inaczej. Jak umarł jeden z naszych, to państwo S. nie potrafili tego uszanować. Tylko opluli nas przed całymi Puławami. A może i Polską. Jakże to tak? - mówią z żalem Romowie.
Blok przy ul. Romów w Puławach w niczym nie przypomina socjalnych slamsów. Wygląda na spokojny hotel. W oknie jednego z mieszkań uśmiecha się Matka Boska. To tu, na początku listopada ubiegłego roku prezydent Puław przydzielił 3-osobowej rodzinie S. mieszkanie socjalne. Z czynszem w wysokości 64 gr na metr kwadratowy. - mówią z żalem mie-szkańcy bloku, zwanego popularnie \"Cyganówką”. - Mam 82 lata. I mówię z ręką na sercu: żyjemy tu z Polakami jak we wspólnym domu. Boże kochany, żeby tak nas opluć... - mówi Anna Kamińska. Najstarsza z rodu. Z największym autorytetem. Najpierw państwo S. opluli Romów w gazecie, potem wezwali lokalną telewizję. Umarł jeden z Cyganów. Przez cztery dni trzymali jego zwłoki w mieszkaniu, żeby z całej Polski zdążyli dojechać spokrewnieni Romowie i pożegnać zmarłego. Smród rozkładającego się ciała był nie do zniesienia. Nie pomagało otwieranie okien. Wszystko podchodziło do gardła. A oni robili stypę - śpiewali, bili się, zawodzili i przepraszali. Wszystko na korytarzach - można przeczytać na internetowych stronach lokalnego tygodnika. Jak tak mogli. Jak pani Dorcia umarła, to poszliśmy na pogrzeb, żeby ją pożegnać. Jak umarł jeden z naszych, to z obrządku Romów zrobili skandal. Jakże to tak? - mówi Kamińska. - Byliśmy przerażeni. Nie samym mieszkaniem, bo to jest ładne, ale panującymi w budynku warunkami. Klatki schodowe lepiły się od brudu. Co wieczór zbierali się na nich Romowie, by uskuteczniać bujne życie towarzyskie. Dzieci biegały do późnych godzin kopiąc i plując na drzwi sąsiadów - ot tak dla zabawy. Córka - uczennica maturalnej klasy liceum, nie mogła spokojnie przejść. Mąż musi odprowadzać ją na przystanek \"emki”, by mogła dojechać do szkoły. Po południu odbiera ją z przystanku. Opuszczamy mieszkanie tylko wtedy, gdy jest to absolutnie bezpieczne. Boże Narodzenie spędziliśmy na ulicy, bo nie dało się wytrzymać tego wrzasku - powiedziała lokalnemu tygodnikowi Iwona S. Antoni Rękas, radny i szef Komisji Mieszkaniowej przy Urzędzie Miasta w Puławach zna publikacje. I się za nie wstydzi. Dlaczego? - Państwo S. mieszkali sobie spokojnie w jednej z miejscowości nad Wieprzem. Sprzedali posiadłość i kupili na kredyt mieszkanie w Puławach. Gdy pan S. przestał spłacać kredyt, bank skierował do komornika wniosek o eksmisję z zajmowanego mieszkania - mówi Rękas. Pan S. - w porozumieniu z bankiem - sprzedał zadłużone mieszkanie, spłacił dług i złożył podanie o mieszkanie komunalne. W końcu dostał mieszkanie socjalne w budynku przy ul. Romów. Czyli w \"Cyganówce”. - I zaczęły się afery. Zamiast okazać wdzięczność za dach nad głową i dogadać się z Romami jak sąsiad z sąsiadem, postanowił wykorzystać prasę do zmiany mieszkania. Szybko zraził sobie Romów - dodaje Rękas. W \"Cyganówce” zjawiliśmy się bez uprzedzenia. I co? Klatki schodowe nie lepiły się od brudu. Dzieci biegały jak w każdym polskim bloku, ale na nikogo nie pluły. A w mieszkaniach? Normalnie. Pranie w łazience. Obiad na kuchni. Posprzątane. - Przez 25 lat nie było konfliktu między Romami a Polakami. Przyszli S. i nagle poszło w prasie, że nie wiadomo co się tu dzieje - mówi wzburzona Jolanta Mroczek. - Żyjemy tu normalnie. Żadnej sensacji - dodają jedni przez drugich. I tak po kolei. - To mój dziadek zmarł. Zgodnie z naszym obyczajem zjechała się rodzina, żeby go pożegnać. A S. oskarżyli nas o takie starsze rzeczy. To boli - mówi Dawid Dytłow. Raz dobrze, raz gorzej. Jak w małżeństwie - mówią Polacy. - Proszę bez nazwiska - mówi lokatorka jednego z mieszkań. Naprzeciw mieszkania państwa S. W środku schludnie i czyściutko. Chce zrobić herbaty. Że Romowie są głośni - to prawda. Że śpiewają i tańczą - też. Ale taka ich natura. - Państwo S. wyprowadzili się kilkanaście dni temu. Z nikim nie rozmawiali. Czy były jakieś awantury? Moim zdaniem, nie. Ale najlepiej spytajcie policję. Jak były, to oni muszą wiedzieć - dodaje nasza rozmówczyni. - Żeby oni tyle przeszli co ja, to może by ich życie nauczyło cieszyć się z tego, co się ma - dodaje z zadumą. - Klucza nie oddali. Mieszkania nie zdali - mówi Antoni Rękas. O tym, gdzie są, nie wie nawet puławska policja. Nie ma jak do nich zadzwonić. Miejscowy dzielnicowy nie potwierdza sensacji państwa S. - Widać już nie muszą błagać o ratunek. Tylko dlaczego zrobili z nas potworów, którymi polskie matki będą teraz straszyć dzieci? - pyta jeden z Romów. No właśnie. Dlaczego? 
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama