Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Selekcjoner

Masz złe buty? Nie wejdziesz. Masz zły dres? Nie wejdziesz. Źle Ci z oczu patrzy? Nie wejdziesz. Nie nadajesz się. A czasami wystarczy, że po prostu nie spodobasz się selekcjonerowi
- Nigdy nie czułam się tak poniżona - opowiada Magda. Ze swoim chłopakiem i znajomy- mi wybrała się do niedawno do \"Czekolady”. Przy drzwiach zatrzymała ich kobieta-sele- kcjonerka. - Powiedziała, że mój chłopak nie wejdzie. Stwierdziła, że goście klubu mają wyglądać czysto i schlud- nie, a on tak się nie prezentuje - wspomina dziewczyna. - Dla mnie to był szok, bo Piotrek miał na sobie niebieskie jeansy Ralpha Laurenta, granatowe, skórzane mokasyny. Selekcjonerka nie odpuściła. Po kłótni Marta i jej znajomi opuścili lokal. O zajściu dowiedział się współwłaściciel lokalu. - Takie zachowanie było karygodne - mówi Fili Lewak. - Dlatego podziękowaliśmy tej pani za pracę. Zbyt często ludzie się na nią skarżyli. A przecież selekcjonowanie nie polega na obrażaniu i odstraszaniu klientów. Trzeba to robić z taktem i kulturą. Gorsze niż adidasy Coraz więcej klubów w Lublinie stawia przy wejściu selekcjonerów. Mają pilnować, by do środka nie dostał się żaden niepożądany element. Zwyczajnie, selekcjonują ludzi. To oni decydują, kto się może bawić. Piotr Kozicki, selekcjoner z \"Czekolady” na rozmowę z nami przyszedł w niebieskiej bluzie. - W czymś takim tobym się nie wpuścił. Ale na szczęście nie jestem teraz w pracy - śmieje się Kozicki. Zresztą, kiedyś nie zostałem w tym wpuszczony do jednego z klubów. Innym razem byłem ubrany w sportowe buty. Gość, którego nie chciałem wpuścić też. Tyle że nie tylko obuwie mnie raziło w tym człowieku. Jego zachowanie było gorsze niż adidasy. I o to zazwyczaj chodzi: Co z tego, że gość przyjdzie w odświętnych sztruksach i lakierkach, jak mu źle z oczu patrzy? Wygląd to nie wszystko - tłumaczy jeden z selekcjonerów z lu- belskiego Klubu Kino. Nie, nie przedstawi się. Wystarczy, że w pracy musi się użerać z tymi, których nie wpuści. Jak oszukiwać Selekcjonerzy mówią, że przy niewpuszczaniu na imprezy stosują różne tricki. - Nie lubię bezpośrednio komuś wyrzucać, że nie wej- dzie, bo źle wygląda - mó- wi Marek Cieślak z Klubu 68, który od kilkunastu lat pracuje w klubach. Przez długi czas był ochroniarzem i selekcjonerem w jednej osobie. - Czasami mówiło się, że impreza jest zamknięta, albo tylko dla studentów. W ostateczności zawsze można było spytać o kartę klubową. Nawet jak klub takich nie miał, to nieproszony gość dawał sobie spokój. W \"Czekoladzie” czasami dys- kretnie zwraca się uwagę, że powodem niewpuszczenia jest strój. - Mówię, że dziś bawimy się w krawatach - tłumaczy Piotrek. - Czasami się zdarza, że ktoś jedzie do domu, żeby się przebrać i wrócić do nas. Nie ma żadnych regulaminów. O tym, kto wejdzie - albo nie - de- cyduje selekcjoner. - Gdybyśmy stworzyli taki spis, musielibyśmy go zmieniać co kilka tygodni. Mniej więcej co tyle, co ile zmienia się moda. Bo raz na topie będą skórzane buty, a zaraz eleganckie adidasy - tłumaczy właściciel \"Czekolady”. - Dlatego selekcji dokonuje się intuicyjnie. Chodzi o to, żeby człowiek traktował wyjście do klubu, jak wyjście do teatru albo na imieniny kuzynki. A na takie imprezy nie przychodzi się przecież w starych trampkach i przepoconej koszulce. Kasa najważniejsza Każdy z klubów ma swoją klientelę. Mówi się, że do Czekolady przychodzą najlepsze laski. Tam też spotykają się prawnicy. Tu selekcja działa najprężniej. - Nie zależy nam na osobach, które przyjdą, spiją się i narozrabiają. Albo takich, które przez całą noc będą smętnie sączyć jedno piwo - mówi Piotrek. - To klub na poziomie. Na dobrego selekcjonera nie pomogą też łapówki; rzadko zresztą proponowane. Za to znajomości przydadzą się jak najbardziej. - W clubingu siedzimy od lat. Wiemy, kto jest kim i jak się zachowuje. Osoby sprawdzone i zna- ne zawsze mają szanse na wejście - tłumaczy Piotrek Cieślak. Nieoficjalnie część z nich przyznaje, że wpuszczani są ci, którzy mają pieniądze. To nieoficjalny przykaz właścicieli. - Kiedyś pozwoliłem wejść chłopakowi, który przez cały czas kupił jedno czy dwa piwa. Zaraz przyleciał właściciel i zakazał wpuszczania takich gości - opowiada jeden z lubelskich selekcjonerów. - Reguła jest jedna: masz kasę, wchodzisz. Solarium nie pomoże Im trudniejsze wejście do klubu, tym klub popularniejszy. - To działanie psychologiczne - podkreśla ze znawstwem Marek. - Gość myśli, że jak udało mu się wejść, to jest kimś i przechwala się kumplom, gdzie to on był. I niektórym naprawdę zależy na wejściu. - Na przykład paniom, które parę godzin wcześniej wykorzystały tygodniowy karnet do solarium - śmieje się Piotrek. - Ale nie ulegam. Dziś lubelskich selekcjonerów jest ledwie kilkunastu. Większość to ochroniarze, którym dorzu- cono dodatkowy obowiązek selek- cjonowania ludzi. - W porównaniu z Warszawą czy Krakowem, jesteśmy mocno opóźnieni. Tam ludzie nie obrażają się, gdy ktoś im powie: \"Sorry, nie możesz wejść” - mówi selekcjoner z praktyką w Nowym Jorku. Teraz przenosi amerykańskie wzorce do Lublina. Robił to w \"Kinie”, \"Atmosferze” i \"Cafe Essence”. Przygotowywał imprezy, na które mogli wejść ludzie, którzy znaleźli się na liście. Taki spis często tworzył sam, będąc selekcjonerem i promotorem w jednej osobie. - Promotor promuje dany klub i sprasza gości. Ale tylko tych wybranych - mówi. Wspomina także o kartach wstępu, które są wydawane z po- lecenia bywalców klubu. Kolega poleci koleżankę, ta kolegę. I tak w klubie znajdują się osoby, które się znają. - Takie coś funkcjonuje już w Warszawie - mówi. - U nas to selekcjonowanie dopiero raczkuje. Czerwony dywan Jego marzenie to selekcja z prawdziwego zdarzenia; jak w amerykańskim filmie. - Selekcjoner powinien stać przed wejściem do klubu z jednym lub dwoma ochro- niarzami. Przed nim znajdowałyby się słupki i linka odcinająca ich od gości. Z listą w ręku sprawdzałby, kto może wejść, a kto musi odejść, bo nie został zaproszony - przedstawia swoje plany. - No i dywan. Przed klubem powinien być czerwony dywan. Tak, żeby ludzie czuli się jak gwiazdy.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama