Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pół doby na wizji

10-godzinna sesja z kilkoma krótkimi przerwami, to dla radnych Biłgoraja żaden wyczyn. Bywało już, że obradowali po kilkanaście godzin, do później nocy. Sił do dyskusji dodaje im obecność kamer.
Przedwczorajsza sesja Rady Miasta Biłgoraj zaczęła się w samo południe. Zakończyła grubo po godz. 22. Spośród 21 członków RM do końca zdołali wytrwać trzej członkowie prezydium z przewodniczącym Zbigniewem Kitą na czele i tyle samo radnych. Obecni byli także burmistrz, jego zastępca, sekretarz, człowiek odpowiedzialny za nagłośnienie i dwie protokolantki. Do ostatniego momentu pracował też operator kamery Biłgorajskiej Telewizji Kablowej, która już od wielu lat nadaje swój program na żywo z każdego posiedzenia RM. I tu jest pies pogrzebany. – Z całą pewnością obecność kamer pobudza członków rady do wzmożonej aktywności – przyznaje Zbigniew Kita. Twierdzi jednak, że wpływu na czas trwania obrad nie ma. – Mogę dyscyplinować kolegów do skracania wypowiedzi, prosić, by zabierali głos w kwestiach merytorycznych i tyle. – Zwyczajem naszej rady jest jednak to, że w trakcie sesji przewraca się do góry nogami uchwały, wcześniej już pozytywnie zaopiniowane przez odpowiednie komisje – mówi Janusz Rosłan, burmistrz Biłgoraja. – Nie może być inaczej. Ja zaufanie do członków komisji mam, ale do ich merytorycznych kompetencji już nie. Dlatego czasem sam, już na sesji, wprowadzam poprawki do uchwał – tłumaczy Kita. Przyznaje, że kilkugodzinne obrady potrafią zmęczyć, ale zapewnia, że dla dobra sprawy jest w stanie taki maraton przetrzymać. Podobnie zresztą jak Stefan Oleszczak, wieloletni burmistrz miasta, a obecnie jeden z zastępców Kity. Kiedy przedwczoraj, już po 21, ktoś zaproponował, by zrezygnować z wygłaszania interpelacji i przekazać je burmistrzowi na piśmie, Oleszczak chwycił za mikrofon i dziarsko stwierdził: – Ja mam jeszcze sporo sił. Jeśli jednak ktoś z kolegów jest zmęczony, może wyjść. Znaczna część radnych skwapliwie skorzystała z tej propozycji. Zostali ci, którym najbardziej zależało, by jednak jeszcze raz publicznie wystąpić. RM kończyła obrady w składzie sześcioosobowym. Dlatego mieszkaniec miasta, który w tzw. sprawach różnych, czyli ostatnim punkcie sesji zamierzał zainteresować radnych swoim problemem, zrezygnował. Czy nie warto byłoby, dla usprawnienia pracy, zrezygnować z obecności kamer? – Nie ma mowy – ucina Kita. – Te relacje mamy już od dziesięciu lat. Ludzie się do nich przyzwyczaili. – Już teraz mówi się, że naszą telewizją kieruje „niewidzialna ręka”, jestem oskarżany o cenzurę. Gdybym nie wpuścił kamer, wywołałbym burzę – tłumaczy Rosłan.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama