Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

W niedzielę Wisła Puławy znowu gra o życie

Walka o utrzymanie w II lidze wschodniej nadal trwa. Kolejne arcyważne spotkanie Wisła Puławy rozegra już w niedzielę. Przeciwnikiem będzie Olimpia Elbląg. Przegrany będzie musiał się mocno napocić, żeby nie spaść z ligi
Wydawało się, że po zwycięstwach nad Motorem Lublin i Pelikanem Łowicz piłkarze Jacka Magnuszewskiego mogą już ze spokojem przystępować do kolejnych meczów ligowych.

Niestety pechowa porażka w Mielcu (0:1), a także niekorzystne wyniki innych spotkań spowodowały, że „Duma Powiśla” w dwóch ostatnich seriach gier nadal musi mieć się na baczności. Najlepiej będzie oczywiście wygrać w niedzielę i uniknąć nerwów podczas ostatniego pojedynku ze Zniczem Pruszków.

– Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas kolejny bardzo ważny mecz. Od kilku tygodni ciągle gramy w zasadzie tylko takie spotkania. Dlatego tym bardziej szkoda porażki w Mielcu, na którą nie zasłużyliśmy. Gol dla Stali padł z ewidentnego, metrowego spalonego – wyjaśnia drugi trener ekipy z Puław Marek Nowak.

Na dodatek pojawił się też problem po prawej stronie defensywy. Od dłuższego czasu kontuzjowany jest Mateusz Gawrysiak, podstawowy prawy obrońca i kapitan zespołu. Świetnie zastępował go jednak Christopher Edwards.

Amerykanin miał trudne początki w „Dumie Powiśla”, ale na wiosnę spisuje się bez zarzutu. Niestety w niedzielę, w Mielcu dostał czwartą żółtą kartkę i będzie musiał pauzować.

– Sędzia uznał, że zaatakował rywala łokciem. Nic takiego nie miało jednak miejsca. „Edi” odebrał ostro piłkę rywalowi, ten padł na murawę. Dodatkowo kibice domagali się upomnienia naszego piłkarza, głośno ryknęli no i arbiter dał się przekonać – opisuje wydarzenia w spotkaniu ze Stalą trener Nowak.

W drugiej połowie doszło też do małej szarpaniny pomiędzy dyrektorem klubu z Podkarpacia, a właśnie drugim trenerem „Dumy Powiśla”.

– Ten pan ciągle wchodził w naszą strefę i zasłaniał nam widok, przez co nie widzieliśmy co się dzieje na boisku. Kilka razy go upominaliśmy, ale twierdził, że on może sobie chodzić, gdzie chce. Powiedziałem mu parę słów, a on mnie odepchnął i wtedy do akcji wkroczyli zawodnicy obu drużyn. Nie ma jednak sensu rozdmuchiwać całej sprawy i żadnej skargi nie złożyliśmy. Inna kwestia to fakt, że sędzia nawet nie opisał tego zdarzenia w protokole meczowym – mówi trener Nowak.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama