Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Niebieski płaszczyk

W środę, 27 września, w Lublinie zapakowała do torby jedwabną sukienkę. Tak na wszelki wypadek. Już w niedzielę musiała ją założyć, by w weneckim teatrze Goldoni odebrać PRIX Italia 2006. Czyli radiowego Oscara. A wszystko przez niebieski płaszczyk przysłany z Australii do wsi Kamionka pod Lubartowem w 1946 roku
Historia niebieskiego płaszczyka dla Katarzyny Michalak z Radia Lublin zaczęła się w listopadzie ubiegłego roku. - Zadzwonił do mnie Giordano Bruno, realizator dźwięku z którym współpracuję. To były moje imieniny. Powiedział, że był u Danusi Radzkiej, która z Australii przywiozła nagranie audycji poświęconej Dorocie Sherrad. I dodał: To materiał na Prix Italia - wspomina Kasia. Drobna blondynka o intrygującej urodzie i magnetycznym głosie. Do Lublina przyjechała z Łodzi. W Radiu Lublin od 7 lat. - Ta taśma mnie zaintrygowała. Pojechałam do Danuty Radzkiej. Kawa, ciasteczka i niezwykła historia. ... Był rok 46. Mój ojciec pracował w gminie. Pewnie był jakimś referentem. Do wsi przychodziły paczki UNRY (United Nations Relief Aid) z pomocą dla Polski powojennej. I - tak jak mama opowiada - ojciec pewnego razu przyniósł płaszczyk wełniany, z myślą, że będzie dobry dla mojego starszego brata. Płaszczyk był w kolorze niebieskim, ale materiał był bardzo wyblakły... Teraz już wiemy, że pochodził z Australii, więc na pewno był słońcem wypalony. Moja mama szyła na maszynie. Postanowiła, odpruwając odrobinę podszewki, przeszyć ten płaszczyk na drugą stronę, tylko w takim celu, żeby on ożywił swój kolor ( muzyka etniczna) I przy rozpruwaniu całej podszewki znalazła w rękawie zaszyty adres... - Ten płaszczyk dla dziecka strasznie mnie zaintrygował. Rozmawiałam z Danusią kilka godzin. Nawet nie miałam czasu na te ciastka - opowiada Kasia. Matka Danusi, Zofia Skrzypiec, napisała po polsku list pod adres znaleziony w płaszczyku. Za jakiś czas dostała odpowiedź, że w Australii bardzo się z listu ucieszyli. Do Kamionki pod Lubartowem przyszła pierwsza paczka; w płóciennym woreczku. Potem kolejne. Ponieważ Zofia Skrzypiec nie znała angielskiego, listy po łacinie pisała jedna z jej córek. Z listów i paczek zrodziła się przyjaźń. Pomiędzy Dorotą Sherrad z Australii i Zofią Skrzypiec z Kamionki. Trwała pięćdziesiąt lat. Aż do śmierci Doroty w 1985 roku. WŁADYSŁAW GOMUŁKA: Postawiliśmy przed sobą i pomyślnie realizujemy zadanie zlikwidowania opóźnień i zaniedbań paru poprzednich pokoleń: ARCHIWALNE FRAGMENTY RELACJI RADIOWYCH (przykład komunistycznej propagandy sukcesu): PREZENTERKA: Kraśnicka Fabryka Wyrobów Metalowych obchodziła uroczystość wyprodukowania sto pięćdziesiąciomilionowego łożyska.: REPORTER: Przy stanowiskach roboczych kobiety. Za chwilę jubileuszowe łożysko przekaże pani Janina Malanowicz. Jakie to będzie łożysko ? KOBIETA: Typ 60 07. Pokazać PRL - Pomyślałam, że przez historię paczki otrzymanej z UNRY, niczym przez okno, pokażę świat PRL-u - mówi Kasia. Zaczęła ślęczeć w archiwach. Znalazła nagrania Adama Tomanka z Kraśnika, szukała głosu Gomułki Powoli zaczynał powstawać dźwiękowy pejzaż z PRL-em w tle. Z rozmów z Danusią Radzką, której monolog przewija się przez reportaż, zaczęły wychodzić jej marzenia o wyprawie do Australii. Po to, żeby zobaczyć dom Doroty Sherrad i usiąść przy stole, na którym pisała listy do Kamionki. Danusia zaczęła marzyć. O Australii. DANUTA: To były lata osiemdziesiąte, otworzyłam własną firmę. To była maleńka kwiaciarnia. Prowadziłam ją około dziesięciu lat. Pewnego wieczoru, po posprzątaniu kuchni, po kąpieli, położyłam się do łóżka i wtedy poczułam przy czubku głowy jakieś bardzo mocne pieczenie. Potem już pamiętam tylko siebie po przebudzeniu się. Po zabiegu trepanacji czaszki. Okazuje się, że był to tętniak tętnicy szyjnej... i później cała rekonwalescencja... Pokazać marzenie Marzenia przerwał tętniak. - Długo dochodziła do siebie. Po rekonwalescencji okazało się, że w jej przypadku lot samolotem jest niemożliwy - mówi autorka reportażu. Któregoś dnia Danusia pojechała do Włoch na konsultację. Od tamtejszych neurologów dostała zgodę na lot samolotem. - Pomyślałam sobie, że niebieski płaszczyk przyniósł jej szczęście. Pojechała do Australii, zobaczyła stół, przy którym były pisane listy, cudowny ogród. I najważniejsze: poznała męża Doroty, Johna. DANUTA: Po obiedzie zaprosił nas do swojego ogrodu. Ten ogród jest olbrzymi. Ma część azjatycką, europejską. Wiadomo, największa jest ta część australijska. Pamiętam najwięcej koloru żółtego, żonkili rozkwitłych. Wziął ze sobą, wychodząc z domu, kosz. Zatrzymywał się przy wielu krzewach. Niektóre kwiaty ścinał, układał w koszu i... nie wiedziałam, jakie to będzie miało przeznaczenie ( muzyka ) więc jego myśli były chyba takie same jak moje, ponieważ moim pragnieniem było kupienie po drodze na cmentarz kwiatów, z myślą o ułożeniu jakiejś dekoracji. On natomiast zrywał te kwiaty również z przeznaczeniem takim, abym ja ułożyła bukiety na grobie Doroty. Przygotowałam w domu jeszcze szarfę ze słowami \"Nie wszystek umrzesz”. To był bardzo wzruszający, bardzo wzruszający moment. Spełnienie - Najcudowniejsze w tej historii słowa powiedział do Danusi John. Powiedział je o ogrodzie. I o tym, dlaczego go kocha. Dlaczego? - Powiedział, że na początku się roślinę sadzi, a potem jest cud czekania. Potem Danusia powiedziała mi, że po przeżyciu operacji skończyła po raz drugi czytać \"Alchemika” i znalazła tam słowa, że jeśli człowiek o czymś bardzo mocno marzy, to cały wszechświat sprzyja, aby to marzenie się spełniło - tłumaczy Katarzyna Michalak. W środę, 27 września, Kasia poleciała do Wenecji. Na wszelki wypadek włożyła do torby suknię z jedwabiu. Reprezentowała Polskę na najbardziej prestiżowym konkursie dziennikarskim. - W czwartek obradowało jury. Słuchałam reportaży zgłoszonych do konkursu. Norweski był o tym, jak rodzina zahibernowała swojego dziadka w Colorado, gdzie mieszkańcy jednej z wiosek żyją z tego, że trzymają zwłoki w lodzie. Gdzież mojej prostej historii o płaszczyku do takich mocnych scen. W sobotę o 15 dowiedziała się, że zdobyła Prix Italia. Nałożyła suknię z jedwabiu, kolię, zrobiła dyskretny makijaż i odebrała radiowego Oscara. - Co czuję? Błogostan - mówi Kasia. - Co czuję? Radość, że niebieski płaszczyk, który moja mama przenicowała na drugą stronę, przyniósł Kasi szczęście - mówi Danusia Radzka. - Przeżyłam tętniaka i wiem, że życie trzeba smakować każdego dnia. Każdego dnia dawać siebie drugiemu. Chociaż kawałeczek...
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama