Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Słodki smak wolności

Praca na własny rachunek daje ogromne możliwości. Jest niezwykle kusząca. Tylko że... - Z czasem nie wiadomo, czy to ty masz firmę, czy to firma ma ciebie - mówi Sławomir Izdebski.
- Dlaczego się na to zdecydowałem? Powód był prosty. Dla mężczyzny, który nagle został sam z dwójką małych dzieci, - stwierdza Izdebski. - Jeśli miałem iść do syna do przedszkola przed południem, to, po prostu, szedłem. Nie musiałem nikogo o to prosić. Najpierw próbował pracy w firmie sprzedającej kosmetyki. Też z dużym marginesem swobody, pozwalającym zaopiekować się dziećmi. - Jednak ta firma, która ma bardzo dobry produkt, zupełnie nie dba o marketing - stwierdza. - Dziś nawet mało kto wie, że są takie kosmetyki, choć marka jest na rynku od kilkunastu lat. Trudno, żebym był dystrybutorem, sprzedawcą i jeszcze zajmował się reklamą. Dlatego finansowo bardzo kiepsko na tym wychodziłem. Kiedyś ze znajomym, który przyjechał z innego miasta, rozmawiał o plusach i minusach własnego biznesu. - On mi powiedział: \"Zauważyłem, że wy w Lublinie nie macie takiego sklepu z towarem z górnej półki”. I tak powstał pomysł \"Świata czekolady”, w którym sprzedaje się luksusowe słodycze. - Może w Lublinie jest rynek biedniejszy, ale nawet biedni czasem dają markowe prezenty. Są zresztą i tacy, których - jak się okazało - na drogie słodycze stać na co dzień. Akurat w tej branży nie miał doświadczenia. Szukał kontaktów. Jak? - Och, to jest chyba najprostsze - mówi Sławomir Izdebski. - Jeździłem do dużych miast, do sklepów z luksusowymi słodyczami i po prostu kupowałem je lub tylko zaglądałem pod spód produktu, kto jest importerem. Później dzwoniłem, pytałem o możliwość współpracy. Najtrudniejsze jest to, że każdego wyrobu trzeba było spróbować. - Przytyłem - żartuje. - Jednak na początku polegałem na własnym smaku i swoich upodobaniach. A przecież klienci nie musieli ich podzielać. Nie opierałem się na tym, co wybierali moi synowie. Bo dzieci preferują inne słodycze, a ja stawiałem na klienta dorosłego, a także zamożnego. A dzieciaki raczej pieniędzy nie mają. Wciąż obserwuje, notuje o co pytają klienci - a gust mają coraz bardziej wyrafinowany. Od razu reaguje wzbogaceniem asortymentu. Bo w tej branży także są mody. Obroty rosną. Zyski nie są to wielkie, ale na utrzymanie rodziny starczy.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama