Dobre życie z gliny
Po studiach szukała pracy. Nie było jej dla animatora kultury. Może i dobrze się stało, bo dziś realizuje swoją pasję.
- 01.03.2007 12:52
W zasadzie trzeba powiedzieć: \"realizują”, bo lubelska pracownia \"Ceramika i rękodzieło. Tomasz Rachwał” jest jego własnością, ale z Dianą Cygan, życiową partnerką, znaleźli zajęcie, które daje im satysfakcję i zarobek.
- Kiedy już okazało się, że nie ma dla mnie pracy, ukończyłam kurs ceramiki w Centrum Doskonalenia Animatorów Kultury - mówi Diana. - Zdobyłam uprawnienia nawet do pracy z niepełnosprawnymi. I znów chodziłam od ośrodka do ośrodka, ale nikt nie chciał, żebym prowadziła zajęcia z niepełnosprawnymi.
Kupili więc piec ceramiczny.
- Na początku były długi. Siedzieliśmy w kieszeni u naszych rodzin. Ale, na szczęście, ten okres już za nami - wspominają.
Nie zawsze wizja artysty pokrywa się z gustem odbiorców.
- Myślałam, że najlepiej będzie wejść na rynek z czymś, czego nie ma - śmieje się Diana. - To były wyroby bardzo pracochłonne, przemyślane. Ale nie sprzedawały się dobrze. I pochłaniały bardzo dużo czasu.
Wysłali ofertę do ponad 150 sklepów z upominkami. Odpowiedziały... dwa. Okazało się, że najbardziej efektywne są bezpośrednie kontakty. Chodzili od sklepu do sklepu i prezentowali swoje wyroby albo zdjęcia, projekty. Wtedy interes zaczął się rozkręcać.
- Pomysłów nam nie brakuje - mówi Tomasz. - Czasem zwykły stożek albo półkula inspirują do stworzenia oryginalnej pracy. Nim powstanie dzieło ostateczne, rysujemy mnóstwo wersji, a nawet planujemy ułożenie w piecu.
Wszystko jest rękodziełem. Nie używają koła garncarskiego ani formy. Glinę sprowadzają z wyrobisk świętokrzyskich i Diana sama ją wyrabia.
- Śmieją się ze mnie, że jestem herod-baba. Bo do tego trzeba siły.
Najlepszy okres to lato, jest wtedy większy zbyt na towary. A konkretnie - na pamiątki.
- Tomek robi piękne zegary ceramiczne - chwali Diana. - Wyrabiamy także lubelskie koziołki, Bramę Krakowską, Zamek, Czarcią Łapę.
Turyści chętnie kupują takie pamiątki.
- Dostaliśmy niedawno zamówienie na wykonanie podłogi z płytek ceramicznych wypiekanych z gliny - mówią. - To produkt ekologiczny i trwały. Problem w tym, że nasz piec jest niewielkich rozmiarów, a trzeba zachować procedury. To wszystko trwa.
Robili maleńkie drzewka szczęścia na zamówienie młodej pary, która chciała nimi obdarować swoich gości.
Potrafią siedzieć w pracowni całą noc, bo to ich pasja.
Z piecem na początku mieli problem, nawet spalił jakieś partie towaru.
- Dziś wiem, że muszę do niego włożyć miseczkę z garstką ryżu - śmieje się Diana. - Trzeba za każdym razem składać mu ofiarę.
Wciąż szukają pracowników. Nie wymagają od nich żadnych umiejętności. Tu ich wyszkolą.
- Myślę, że to kwestia cierpliwości. Zarobki zależą od ilości zrobionych rzeczy. Na początku nie idzie to łatwo, ani szybko. Choć to naprawdę nic skomplikowanego. I można sobie wziąć robotę do domu. Ale ludzie są niecierpliwi, zniechęcają się i po paru dniach rezygnują.
Reklama













Komentarze