Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Taniec w dziwnym mieście

Telewizja zrobiła nam niespodziewaną reklamę - przyznaje Bolesław Bara. - Kto by przypuszczał, że będzie taki program, jak \"Taniec z gwiazdami”.
I że w ludziach obudzi się chęć nauki, a takie szkoły będą przeżywać renesans. Pan Bolesław jest m.in. dyplomowanym nauczycielem tańca, choć kończył studia w kierunku marketing i zarządzanie, a także turystykę zagraniczną. Mówi, że to również przydaje mu się w pracy. - Jestem usposobienia radosnego, kocham podróże i wyciągam z nich naukę - mówi. - Za granicą widziałem szkoły tańca profesjonalnie urządzone, z pięknymi wnętrzami, kafejką, miejscem, gdzie można się spotkać, nowoczesne. Pomyślałem sobie, że u nas to w zasadzie są takie firmy \"krzaki”, gdzieś w starych salach, w których odłazi klepka podłogowa albo w adaptowanych piwnicach. Postanowiłem, że założę w Lublinie szkołę z prawdziwego zdarzenia. Nie zrobił tego sam. Pomogli Darek i Anna Szypulscy i ostatecznie powstało lubelskie Centrum Tańca, a oni wszyscy są jego współwłaścicielami. - Zaczynaliśmy jak wielu - mówi. - Albo jak wielu takich, którzy chcą coś zrobić porządnie, nowocześnie. Kupiliśmy dom, który wyremontowaliśmy i adaptowaliśmy na potrzeby szkoły tańca. Mówi, że poszły na to wszystkie oszczędności, siedzieli po uszy w kredytach. Jednak mieli nadzieję na pomoc. - Próbowaliśmy rozmawiać o pomocy dla nas z miastem, z Urzędem Marszałkowskim, liczyliśmy na środki unijne, na jakąś ulgę w podatkach - dodaje z goryczą. - Przecież jesteśmy wizytówką miasta, promujemy je, nasze pary taneczne dają koncerty charytatywne, jeździmy po kraju i świecie. Niestety, to nikogo nie obchodzi. Dziwne miasto... - Ryzyko? Zawsze jest. Jak ktoś sprzedaje koszule, to od razu widzi, czy towar idzie. Tutaj nie. Wiadomość o ich działalności rozchodziła się najpierw pocztą pantoflową. Zadowoleni mówili drugim - i tak przybywało nowych klientów. Później, kiedy już było trochę grosza, reklamowali się, rozwijali marketing. Czy nie bali się samodzielnej działalności? - Jak ktoś się boi - mówi Bolesław Bara - to nie idzie na Mount Everest. I nigdy go nie zdobędzie... Działali profesjonalnie. Czerpali z rad doświadczonych w branży, śledzili wszelkie nowinki. - Czy da się z tego żyć? Oczywiście! - pan Bolesław nie zastanawia się nawet. - Jeśli się wszystko robi profesjonalnie i szanuje klienta, to zawsze znajdą się osoby wrażliwe, kochające taniec. W każdych czasach. Nawet w takich, kiedy na dyskotekach tańczy się byle jak. Ale to się zmienia. Mówi, że powstaje klasa średnia, ludzie, którzy chcą spędzać czas miło, aktywnie i jednocześnie się nauczyć. Dlatego uważa, że ten pomysł ma zapewnioną przyszłość. - Ja po prostu muszę sprzedać pewną usługę najlepiej, jak potrafię - dodaje. Nie ukrywa, że bycie jednocześnie szefem i pracownikiem jest trudne. - Pracuje się po kilkanaście godzin, w soboty i niedziele też. Jeśli ktoś myślał, że, mając własną firmę, można sobie pozwolić na luz, to się pomylił. Ale robi się to, co się lubi, co przynosi satysfakcję. A to nieraz warte więcej niż pieniądze.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama