Reklama
Nepalskie klimaty w Lublinie
Mówi, że jest bez wykształcenia, ale chodzi o kierunek studiów. Bo wykształcenie wyższe ma. Agata Friedman skończyła ochronę środowiska.
- 11.10.2007 11:31
Ale to jej siostra - Dominika - jest po Akademii Sztuk Pięknych. Dominika mieszka w Warszawie, a Agata w Lublinie. Ale łączy je wspólna pasja artystyczna i wyobraźnia. I mały biznes, który razem prowadzą.
Pracownia Artystyczna nazywa się Pink Paff (Różowy Paw). Dlaczego tak właśnie?
- To był element ozdobny na jednym z wyrobów z Indii. Bardzo nam się spodobał i został logo naszej pracowni - śmieje się Agata.
Pracownia ma zaledwie rok. Siostry wiążą z nią spore nadzieje.
- Jeszcze na studiach robiłam koleżankom korale - mówi Agata Friedman. - Były drewniane, w ostrych kolorach. Moja siostra pojechała do Indii i tam, u Nepalczyków, zobaczyła oryginalną biżuterię, wykonaną z filcu. To były sznury kulek, poprzeplatanych barwnymi, drewnianymi paciorkami. Bardzo mi się spodobały.
Koleżankom też. Zaczęły się pierwsze zamówienia.
Wydaje się to nieprawdopodobne - korale z filcu.
- Filc jest robiony z naturalnej, owczej wełny, czystej, bez dodatków - wyjaśnia Agata. - Używam wyłącznie wełny z merynosów. Jest najbardziej miękka, lekka i najzdrowsza. Takie filcowe kulki z wełny robię ręcznie. Mogę powiedzieć, że już nabyłam wprawy - w ciągu godziny mogę zrobić nawet 6 korali. Trzeba bardzo uważać, żeby były idealnie równe. Później je farbuję w specjalnych barwnikach.
Nepalczycy wierzą, że korale z wełny mają wpływ na zdrowie człowieka. Wełniane kulki pocierane o skórę człowieka, emitują ładunki, które pozytywnie oddziałują na narządy wewnętrzne, szczególnie na tarczycę, serce i układ oddechowy.
Filcowe korale na Zachodzie stały się hitem.
- Na Lubelszczyźnie nikt tego nie robi - mówi Agata. - Może parę osób wykonuje taką biżuterię w Warszawie, a niewiele w Polsce.
Filc może być łączony ze srebrem, z kamieniami półszlachetnymi - agatem, koralem, kwarcem.
- Najczęściej kobiety pytają o kolczyki i klipsy. Jednak jest sporo klientek wybierających naszyjniki. Bransoletki są mniej popularne.
Mówi, że znalazła lukę na rynku biżuterii artystycznej.
- Dlaczego zaczęłam to robić? Wiele kobiet chciałoby wyglądać ładnie, modnie i mieć ozdoby za niewygórowaną cenę. Szczególnie zainteresowane są tym młode dziewczyny. Jednak wiem, że tu, w Lublinie, rynek jest trudny i dość tradycjonalny. Kobiety, które mają pieniądze, raczej inwestują w złote ozdoby - dodaje Agata.
Agata jednak jest uparta.
- Zaczęłam jeździć na spotkania z kobietami, podczas których pokazuję, jak się robi biżuterię. Nie tylko tę z wełny. Demonstruję, jak i z czym łączyć szlachetne metale, kamienie, jakie formy mogą być bardziej atrakcyjne, jak dobierać biżuterię do urody i charakteru. Często jednak kobiety podziwiają to, ale... nie kupują.
20 października, w lubelskim klubie \"Babie Lato”, zaprezentuje najnowsze propozycje biżuterii wieczorowej. Będą modelki demonstrujące najnowszą kolekcję mody oraz ozdoby z Pracowni Pink Paff
Nie zarabia kokosów, ale i nie pożycza. Pracownia mieści się w czterech ścianach pokoju. Ma nadzieję, że wkrótce otworzy galerię w pełni profesjonalną, bo jeździ do Warszawy, do szkoły jubilerskiej. Dziś ta praca pochłania ją bez reszty, odnalazła to, co ją pasjonuje. Ma też nadzieję, że zacznie wreszcie zarabiać większe pieniądze.
Choć u artystów to z tym różnie bywa...
Reklama













Komentarze