Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Piękne było życie we Lwowie

Wczoraj magiczne 100 lat przekroczyła Wanda Welczowska. Swój jubileusz świętowała w gronie rodziny i przyjaciół.
Przed rokiem pani Wanda wraz z córką Ewą Jelonkiewicz przeprowadziła się do Chełma z Cieszyna. Tak naprawdę to obie panie czują się lwowiankami. Tam się urodziły i wciąż kochają miasto swojej młodości. Jak zapewniają, tam też spędziły najszczęśliwsze lata swojego życia. - Szkoda tylko, że - jak mawiał mój ojciec - dzisiejszy Lwów tak się ma do tego przez nas zapamiętanego, jak miedziana misa do miesiąca - mówi pani Ewa. Ojciec pani Wandy był urzędnikiem pocztowym. Z kolei mąż, absolwent Politechniki Lwowskiej, pracował jako geodeta. Pani Wanda, jak na absolwentkę lwowskiego Liceum Nazaretanek przystało, z godnością prowadziła mu dom i wychowywała Ewę. - Piękne życie było we Lwowie - mówi dostojna jubilatka. - Aż żal, że takie paskudne miasto się z niego zrobiło. Pani Ewa, kiedy ojciec jeszcze żył, zabrała rodziców do Lwowa. Niestety, ich ukochane miasto wywarło na nich przykre wrażenie. Na domiar złego, kiedy mąż pani Wandy chciał odwiedzić mury Politechniki, jakaś kobieta próbowała ich stamtąd przegonić. Tuż przed ostatnią wojną rodzina przeniosła się ze Lwowa do Dobromila. - Mąż dostał tam posadę - wspomina pani Wanda. - Długo się na niej nie utrzymał. Już po zajęciu tych terenów przez sowietów zawiedziona w swoich rachubach Ukrainka podważyła dokonane przez niego pomiary geodezyjne. Zadenuncjowała go do władz. Pół roku spędził w więzieniu. Wrócił wycieńczony i do kości pogryziony przez wszy. Tego było już Welczowskim za wiele. Wystąpili o kartę repatriacyjną, a kiedy wreszcie ją otrzymali przenieśli się z już ukraińskiego Dobromila do Cieszyna. - W Chełmie znaleźliśmy się po to, aby być bliżej wnuczki i prawnuka - mówi pani Wanda. - Mąż wnuczki służy w Hrubieszowie w wojsku. A ona zajęła się pracą na roli. Prowadzą pod Hrubieszowem kilkuhektarowe gospodarstwo. Pani Wanda, zapytana o sposób na długie i zdrowe życie zapewnia, że go nie zna. Po prostu w rodzinie jej mamy i ojca długowieczność nie była niczym niezwykłym. - A i czasy były spokojniejsze - mówi. - To prawda, że przeżyłam wojny i rewolucję. Ale nas jakoś te zawieruchy na szczęście omijały. Dla gości pani Wanda miała orzechowy tort. Oczywiście, sporządzony według lwowskiego przepisu. - Wszystko ma być zjedzone - pogroziła palcem gościom pani Wanda i to z takim błyskiem w oku, który zdradza ludzi prawych i dowcipnych.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama