Pogromcy mitów
Rozmowa z dr Teresą Małecką-Massalską, asystentem w Zakładzie Fizjologii Człowieka Akademii Medycznej w Lublinie
- 18.01.2008 09:29
- Na poważnie. British Medical Journal jest medycznym czasopismem o zasięgu międzynarodowym. Wytłumaczenie do każdego mitu przedstawionego w artykule jest sensowne.
- Niewykluczone, że do takiego myślenia przyczyniła się amerykańska recepta z 1945 roku. Napisano w niej, że każdego dnia dla odpowiedniego funkcjonowania należy dostarczyć organizmowi właśnie tyle litrów wody. Jednak w tym samym zaleceniu znalazło się zdanie, że zdecydowana większość płynów jest zawarta w jedzeniu, co wyklucza konieczność opijania się wodą. Ostatnie, kluczowe, zdanie zostało później najwyraźniej pominięte i w świat poszedł mit. Prawda jest taka, że wystarczy wypijać tyle napojów, ile potrzebujemy, by ugasić pragnienie. Bardzo duże ilości wody mogą nawet spowodować zaburzenia elektrolitowe, z czego najczęściej spotykana jest hyponatremia, obniżone stężenie sodu w surowicy. Wypłukanie sodu może doprowadzić do obrzęku mózgu i śmierci. Oczywiście, że woda ma też dobroczynne działanie. Wypijając ją, odtruwamy się. Organizm musi wydalić od 600 do 800 miliosmomoli toksyn na dzień, aby sprawnie funkcjonować. Taką ilość substancji niepotrzebnych wydalamy w minimalnej ilości moczu, jaką jest pół litra. Są teorie promujące picie wody w dużych ilościach choćby w ramach profilaktyki napadów kolki nerkowej. Wszystko zależy od indywidualnych warunków, w jakich człowiek żyje. No, bo taki Afrykańczyk będzie potrzebował więcej wody, ponieważ więcej jej wydala przez skórę. Ważne jest, by zachować dobowy bilans płynów.
- Na sto procent to nieprawda, że używamy tylko 10 proc. Niektórzy sądzą, że powiedział tak Albert Einstein, choć trudno znaleźć na to dowody. Pojawiło się ono około 1907 roku, kiedy na Zachodzie zapanowała moda na odkrywanie nieuświadomionych zdolności człowieka. Choć tak naprawdę o tym mówiło się jeszcze wcześniej, w XVIII i XIX wieku, wówczas, kiedy rozwijała się nauka zwana frenologią.
- Według tej nauki, kora mózgowa dzieliła się na odrębne ośrodki, z których każdy odpowiedzialny był za inną czynność lub stan. Być może z tej teorii wynikało przeświadczenie, że używamy tylko 10 proc. mózgu. Jeszcze kilka lat temu, kiedy byłam w USA, spotkałam się z mnóstwem ofert zachęcających do treningów pobudzających różne części kory. Przekonanie, że 90 proc. ludzkiego mózgu nie jest używane, trwało, dopóki nie rozwinęła się na dobre neurobiologia, która między innymi wykazała, że wykorzystujemy więcej niż 10 procent mózgu w procesach związanych z uczeniem się i zapamiętywaniem, kiedy to w procesy te zaangażowanych jest wiele struktur znajdujących się w obydwu półkulach.
Dodatkowo, badania nad osobami z różnymi uszkodzeniami mózgu, nad jego budową i pracą wykazały, że ludzie korzystają ze znacznie więcej niż 10 proc. mózgu.
- Bzdura. Po śmierci skóra traci wodę i kurczy się. Można odnieść wrażenie, że paznokcie stają się dłuższe, a włosów przybywa. To jednak złudzenie. Zgodnie z tym mitem najdłuższe paznokcie mieliby ci, których ciała po śmierci zmumifikowano.
- Golenie włosów nie zmienia ich grubości, długości, koloru. Te cechy są uwarunkowane genetycznie i hormonalnie. Potwierdziły to badania przeprowadzone już w 1928 roku. Skąd uczucie, że po goleniu włosy są bardziej szorstkie? Po prostu: zabieg ten powoduje, że tracą swoją delikatną, jaśniejszą końcówkę. Są ścięte, czyli ostre w dotyku. Kolorem? Włosy, które odrastają, wydają się ciemniejsze, bo nie zostały jeszcze poddane czynnikom zewnętrznym, takim jak słońce czy szampony, które je rozjaśniają.
- Skąpe oświetlenie może powodować wysychanie śluzówek i częstsze mruganie. Oczy męczą się, stąd wniosek, że to im szkodzi. Jednak dolegliwości znikają, gdy włączymy światło. Czytanie po zmroku nie uszkadza oczu. Nie dochodzi do stałych zmian funkcji czy struktury oka.
- Mięso indycze zawiera aminokwas o nazwie tryptofan, który jest zaangażowany w proces zasypiania i kontrolowania nastroju. Nadmiar tego aminokwasu rzeczywiście wywołuje senność. Jednak mięso indycze zawiera zbyt małe ilości tryptofanu, by działać w ten sposób. Znacznie więcej jest go w serach czy wieprzowinie. Skąd zatem wziął się ten przesąd? Naukowcy argumentują, że uczucie senności po zjedzeniu indyka wynika raczej z faktu, że w okresie świąt zjadamy dużo więcej niż zwykle i często popijamy winem. Po jedzeniu krew odpływa z mózgu do trzewi. Stąd ochota na poobiednią drzemkę.
- Tak naprawdę nie było żadnych badań w tym kierunku. Podobno kiedyś, na stronie internetowej jakiegoś urzędu opublikowano anegdotę o tym, że telefon komórkowy na oddziale intensywnej terapii spowodował zakłócenia w podawaniu leku przez sprzęt medyczny. Ostatnie badania w Wielkiej Brytanii pokazały jednak, że telefony komórkowe wchodzą w interakcje z 4 procentami aparatów. Ale tylko w odległości mniejszej niż jeden metr. Jakieś poważne zakłócenia w działaniu wykazało mniej niż 0,1 procenta.
- Dawniej każdy z lekarzy myślał, że wrzody żołądka i dwunastnicy są wynikiem nieodpowiedniej diety i sposobu życia. Teraz w dochodzeniu przyczyn powstania wrzodów mówi się o dwóch mechanizmach, a mianowicie o zakażeniu bakterią Helicobacter pylori oraz nadużywaniu leków przeciwbólowych. Jesteśmy w dobie medycyny opartej na faktach. Nic, co nie da się sprawdzić i potwierdzić w badaniach klinicznych, nie jest uznane za prawdę.
Reklama













Komentarze