Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Mój dom leży w szufladzie

Aby doprowadzić prąd do posesji Stanisława Sosińskiego w Kolonii Mszana, należy ułożyć siedem metrów kabla.
Problem w tym, że trzeba wejść na teren należący do Nadleśnictwa Sobibór. Od prawie roku energetycy i leśnicy nie mogą się w tej sprawie dogadać. Sosiński działkę w gminie Wola Uhruska kupił przed ponad rokiem. Do tej pory postawił budynek gospodarczy. Chciał też zbudować dom, ale dopóki nie będzie miał prądu, jest to niemożliwe. - Warunki doprowadzenia prądu na moją posesję otrzymałem już w marcu 2007 r. - mówi. - Wszystkim miał się zająć chełmski zakład energetyczny. Pomimo upływu czasu prądu jak nie miałem, tak nie mam. Najpierw z wydaniem zgody na udostępnienie terenu energetykom zwlekał nadleśniczy Nadleśnictwa Sobibór. - Usłyszałem od niego, że ułożenie podziemnego kabla byłoby jednoznaczne z naruszeniem prawa własności lasu - mówi Sosiński. - W końcu ustąpił i pozytywnie zaopiniował warunki przyłącza. Kolejny krok miał należeć do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych. Dyrekcja zareagowała, ale w sposób nierozwiązujący problemu. - Otrzymaliśmy od Lasów Państwowych projekt umowy dzierżawy gruntu tak sformułowany, że praktycznie nie moglibyśmy wbić tam nawet łopaty - mówi Piotr Powaga, rzecznik prasowy ZKE Dystrybucja sp. z o.o. (dawna Zamojska Korporacja Energetyczna). - Wszystkiemu winna była klauzula zabraniająca nam ograniczania ich prawa własności. Wkopanie w ziemię choćby tylko siedmiu metrów kabla byłoby takim właśnie ograniczeniem. Oznacza to, że w tym miejscu leśnicy nie mogliby posadzić nawet jednego drzewka. W miejscu, gdzie miał być wkopany kabel przebiega napowietrzna linia energetyczna i podziemny światłowód telekomunikacyjny. O budowaniu domów czy sadzeniu drzew nie ma tam więc mowy. Sosiński zaczyna podejrzewać leśników o bezinteresowną złośliwość. Urzędnik z Wydziału Zasobów Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie, który nie chciał występować z imienia i nazwiska, bagatelizuje problem. - Nasz projekt umowy jest poprawny - zapewnia. - Załatwiamy setki takich spraw i nie rozumiem, dlaczego tym razem energetycy mają zastrzeżenia. Zakład po prostu musi dogadać się z nadleśniczym. Zniecierpliwiony takim obrotem sprawy operator systemu w końcu przekazał sprawę prawnikom z zamojskiej centrali firmy. Pomiędzy nimi a Regionalną Dyrekcją trwa wymiana korespondencji. A Sosiński, chociaż ma gotowy projekt wymarzonego domu, wciąż zmuszony jest trzymać go w szufladzie.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama