Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

83-letni weterynarz ma pomysł na biznes

Mikołaj Lebiedowicz z Raciborowic (gmina Białopole) nie może przeboleć, że władze gminy nie chcą mu odsprzedać,
ani wydzierżawić budynku dawnej lecznicy zwierząt. Chciałby tam produkować opatentowane przez siebie urządzenia. Pomieszczenie na poddaszu lecznicy przydzielił Lebiedowiczowi jeszcze w 1957 roku powiatowy lekarz weterynarii. Miał na to zgodę prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Weterynarz nadal w lecznicy zameldowany, ale już tam nie mieszka. Boi się, że porazi go prąd. - Woda przecieka przez dziurawy dach i może dojść do nieszczęścia - mówi Lebiedowicz. Winą za fatalny stan budynku obarcza władze gminy. - Gdy na miejscu lecznicy otwieraliśmy bibliotekę i wiejską świetlicę to wymieniliśmy instalację elektryczną - mówi Henryk Maruszewski, wójt Białopola. - A o tym, że dach budynku przecieka pierwsze słyszę. Nikt mi tego nie zgłaszał. Maruszewski przyznaje, że w latach osiemdziesiątych, kiedy Lebiedowicz przeszedł na emeryturę ówczesne władze próbowały wyprowadzić go z lecznicy. Próby te jednak spełzły na niczym. Weterynarz zasłonił się przydziałem od powiatowego lekarza weterynarii. - My też w żaden sposób nie chcemy panu Lebiedowiczowi przeszkadzać. Niech nadal wykonuje swój zawód i zajmuje mieszkanie w lecznicy jak długo tylko chce. Lebiedowicz nie mógł wydzierżawić lecznicy ze względów formalnych. Jednym z warunków przetargu było posiadanie uprawnień do zwalczania chorób zakaźnych i badania mięsa. Lebiedowicz ich nie miał, a więc z góry stał na straconej pozycji. Dlatego lecznica przypadła weterynarzowi z Chełma. Ten nie chciał się ograniczać jedynie do leczenia zwierząt i próbował zaadaptować budynek na sklep z zaopatrzeniem dla rolników. Wtedy Lebiedowicz zaczął nasyłać na niego kolejne kontrole. Wynikało z nich, że lecznica nie spełnia warunków do przechowywania nawet środków ochrony roślin. W końcu weterynarz zbankrutował i wyjechał za granicę. - Jak miał nie zbankrutować, skoro do mnie pukało pięć razy więcej rolników w potrzebie niż do niego - mówi Lebiedowicz. - Ale chociaż miejsce dzierżawcy się zwolniło, to i tak mi jej odmówiono. Dziś Lebiedowicz ma nowe powody, aby zabiegać o lecznicę. Przed rokiem opatentował zestaw dowymieniowy. To urządzenie do wstrzykiwania do krowich wymion leczniczych maści. Chciałby je produkować pod dachem lecznicy.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama