Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nie tylko dla pań

Działają od lipca. Liczyli, że na pierwszy kurs zapisze się cztery, góra sześć pań.
Tymczasem pierwsza grupa to 11 kobiet i Łukasz Skorupski. Lada dzień kursanci wyjadą na pierwsze jazdy. Tak się spełnia marzenie Marty Jurek z Lublina. W Lublinie działa ponad setka szkół jazdy. Pracuje w nich blisko 50 pań, które na prawym fotelu uczą jeździć samochodem. Marta Babska Szkoła Jazdy, to dwie instruktorki i Marzena Zgnilec, prowadząca sekretariat. - U nas panowie nie znajdą pracy, za to chętnie nauczymy ich jeździć - deklaruje Marta Jurek, szefowa szkoły. Pomysł na babską szkołę jazdy, to efekt pasji pani Marty. - Od zawsze kochałam motoryzację. Prowadziłam auto w wieku 12 lat. To był polonez taty. Ja się chyba z tym zamiłowaniem urodziłam. Auta mnie po prostu kręcą. W tym roku Marta zdała kurs instruktora, który robiła z myślą o założeniu szkoły nauki jazdy. - Wcześniej nawet minuty nie przejeździłam na prawym fotelu w innej szkole. Ludzie się pukali w głowę, jak im mówiłam o swoim pomyśle. Mąż mnie tylko zdopingował. Szkoła działa od lipca. - Miałam serce w gardle, jak zaczynałam, ale po pierwszych telefonach ten strach minął. Byłam przygotowana, że na pierwszy kurs przyjdzie cztery, może 6 osób. A tymczasem zapisaliśmy aż dwanaścioro chętnych. Prywatnie pani Marta również nie odpuszcza kierownicy. - Mąż mi mówi, żebym jechała, choć sam bardzo dobrze prowadzi. Wie, że jeżdżenie to moja pasja. Pamiętam mój pierwszy samochód, żółciutkiego golfa. Jak go skasował tir, to mimo że do połowy byłam w gipsie, to serce płakało za moim śmiertelnie rannym autkiem - wspomina instruktorka. Cóż, miłość człowieka do samochodu nie jest niczym uzasadniona… Tymczasem siedzimy w skromnej salce przy Przemysłowej w Lublinie. Miejsce z tradycjami, bo tu kiedyś kursy organizował PZMot... - A ja przyjeżdżałam reperować auto. I tak od słowa, do słowa dogadałam się z właścicielem obiektu. Na ścianach wiszą plansze z znakami i zasadami bezpiecznego prowadzenia auta, pod ścianą stoi komputer do testów. DVD i telewizor gotowe do emisji filmów edukacyjnych. W kantorku już wrze ekspres, bo za chwilę przyjdą kursanci. Kawa, herbata, ciasteczka i soki już czekają. To królestwo Marty Zgnilec, prowadzącej sekretariat w firmie. - Staramy się stworzyć tu taką babską atmosferę. Czasami jak wracam po weekendzie z domu do pracy, to przywożę na zajęcia własne wypieki - dodaje Marta Zgnilec. A kursantki nie kryją, że wybrały tę szkołę przede wszystkim dla pań. - Panie instruktorki lepiej przekazują wiedzę. Atmosfera jest milsza; bez nerwów - tłumaczy kursantka Iwona Dąbrowska z Ludwikowa. Potwierdza to pani Urszula, która w babskiej szkole kupiła jazdy doszkalające. - Uczyłam się w renomowanym ośrodku nauki jazdy. Instruktor mnie zestresował i nic po kursie nie umiem. Tutaj jest zupełnie inaczej. A pani Urszula przyszła tu w tajemnicy przed mężem (dlatego nie podaje nazwiska). - Bałam się iść na egzamin ze swoimi umiejętnościami, dlatego zdecydowałam się na dodatkowe zajęcia. Mąż na razie nic nie wie. Na razie panie nie wsiadły jeszcze do yarisa z \"L” na dachu. Kończą teorię i z niecierpliwością oczekują na pierwsze jazdy. Jednak prawdziwym sprawdzianem jakości \"Marty” będzie egzamin. - Mówię im, że wszyscy muszą zdać. To dla mnie punkt honoru. I tak ich uczymy, wspólnie z Agnieszką Berezą, moją drugą instruktorką. Niebawem dołączy do nas trzecia - dodaje Marta Jurek. Wszystkie mają jedną wspólną cechę. Są młode i nigdy wcześniej nie pracowały w inne szkole nauki jazdy. To są ich pierwsze szlify w roli instruktorów. Plany też mają ambitne. - Kupujemy drugie auto i zamierzamy wzbogacić nasze szkolenia o kursy szybkiej jazdy i podstawowe manewry w nagłych sytuacjach. Chcemy, aby nasze kursantki nie traciły głowy w trakcie zagrożenia - dodaje szefowa, która prywatnie marzy o licencji rajdowej, bo już posmakowała tego sportu, jeżdżąc w amatorskich rajdach. Na razie nie ma dzieci, ale deklaruje, że pierwsza ma być córka, aby po niej przejęła pasję i szkołę. Jedyny na kursie mężczyzna 18-letni Łukasz Skorupski czuje się świetnie. - Po prostu było tanio, a poza tym to fajna szkoła - mówi krótko młodzieniec z Glinnika. - Poza wiedzą motoryzacyjną sporo może dowiedzieć się o paniach, bo na przerwach kursantki oddają się ulubionemu zajęciu: ploteczkom. Jak to w babskiej szkole. A który facet nie lubi posłuchać damskich plotek?
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama