Rozmowa z Anną Jaskier (pseudonim), lubelską nauczycielką, która wydała swoją pierwszą powieść. W planach są następne.
Skąd wzięła się inspiracja do napisania „Lotu ćmy”? To książka o trudnych tematach, emocjach, traumach, ale też o przyjaźni i sile miłości. Dlaczego właśnie taka tematyka?
- Potrzeba pisania tkwiła we mnie od dawna – chciałam przelewać na papier swoje myśli, szukać głębszych znaczeń, nie zatrzymywać się na powierzchni. Zawsze byłam uważną obserwatorką ludzi, słuchałam ich historii. Myślę, że jestem osobą empatyczną i wrażliwą, więc wiele z tych opowieści we mnie zostało. Ostatecznie historia moich bohaterek – Laury, Anny i Oli – nie jest oparta na losach konkretnych osób. Raczej powstała z połączenia różnych doświadczeń i zasłyszanych historii, a także z mojej wyobraźni. Pewne detale – takie jak spacery nad morzem, wyjazdy na Roztocze, wyprawa kajakiem – czerpałam już z własnych wspomnień.
Życie jest pełne barw i niezwykłości, a ludzie wokół nas potrafią być najlepszą inspiracją. Jeśli potrafimy się wsłuchać w to, co chcą nam opowiedzieć, to mamy skarbnicę pomysłów.
W książce bardzo mocno wybrzmiewa motyw przeszłości, która determinuje losy bohaterek.
- To dla mnie fascynujący temat. Często myślę, że to, co przeżyliśmy kiedyś, nawet drobiazgi, ma ogromny wpływ na nasze obecne życie. Zawsze podobały mi się powieści, w których bohater odkrywa tajemnicę sprzed lat. W „Locie ćmy” ten motyw zagadkowej przeszłości pojawia się w kontekście nie tylko głównych bohaterek.
Przyznaję, że inspirowałam się literaturą, którą sama kocham – zwłaszcza twórczością autorek takich jak Kate Morton, Lucinda Riley czy obecnie bardzo popularna ValériePerrin. W ich powieściach splatają się emocje, przeszłość i zagadka, która domaga się odkrycia. To było dla mnie impulsem do stworzenia podobnej, wielowarstwowej historii.
Bohaterki „Lotu ćmy” mierzą się z traumą, lękiem, stratą. To taka słodko-gorzka opowieść. Czy w tych wątkach jest coś z pani własnych doświadczeń?
- Myślę, że tak. Jest sporo wydarzeń z przeszłości, które wciąż mają wpływ na to, kim jestem i jak reaguję w danej sytuacji. Podobnie jest z Laurą i Anną. Niektóre ich reakcje, przemyślenia, relacje z ludźmi są w pewnej mierze zapożyczone ode mnie samej. Przekazałam obu tym postaciom trochę własnych emocji, ponieważ zależało mi, by one były prawdziwe. Świat uczuć był dla mnie najważniejszy – chciałam pokazać jego złożoność: od cierpienia, lęku i buntu po namiętność i przyjaźń. To prawdziwy tygiel emocji, który próbowałam oddać możliwie najwierniej. Skupiłam się głównie na kobietach. To one są dla mnie najciekawsze w swojej emocjonalnej głębi.
Mimo trudnej tematyki książka ma też w sobie dużo ciepła i nadziei.
- Bardzo mi na tym zależało. Nie chciałam, żeby „Lot ćmy” był przygnębiającą lekturą. Choć zakończenie niesie też smutną refleksję, to jednak pragnęłam, żeby książka ostatecznie dawała nadzieję – pokazywała, że nawet z bardzo trudnych momentów można wyjść zwycięsko. Niezwykle ciepłą postacią jest pani Emilka, dobry duch domu Zarzyckich, na której mądrość i wsparcie może liczyć Anna. Także państwo Kryniccy to przesympatyczna i zabawna para staruszków. Dla mnie jednym z kluczowych tematów tej książki jest również przebaczenie. Wierzę, że w umiejętności wybaczenia – sobie i innym – kryje się ogromna siła. To ona pozwala nam iść dalej, odnajdywać sens i wewnętrzny spokój.
Porusza pani niewygodne, może nawet niepopularne tematy – śmierć, przemijanie. To wątki, których wielu autorów unika.
- Tak, myślę, że boimy się o nich mówić. A przecież one są częścią naszego życia, nie da się ich uniknąć. Podejmowanie refleksji, która dotyczy odchodzenia, przemijania, to jest jakiś sposób na oswojenie się z tym tematem. Chciałam, żeby czytelnik mógł się przy tym na chwilę zatrzymać, ale nie po to, by się pogrążać w smutku – raczej by docenić swoje życie tu i teraz.
Zatrzymajmy się na chwilę przy postaciach męskich. Na początku wydają się wręcz idealni, co nieco mnie rozbawiło, bo w życiu realnym różnie z tym jest. Na szczęście okazuje się, że ci mężczyźni nie są wcale tak nieskazitelni.
- Rzeczywiście, początkowo mąż Laury wydaje się ideałem. Ale zrozumiałam, że nie chcę tworzyć papierowej postaci i że Mikołaj ma prawo do błędu. Życie z kimś tak zranionym jak Laura mogło być trudne, więc on miał prawo się pogubić. Chciałam pokazać jego bardziej ludzką, niedoskonałą stronę. Podobnie było z Oskarem – najpierw wykreowałam go jako faceta bez wad, ambitnego, szarmanckiego, inteligentnego, uczynnego. I nagle zaczął żyć własnym życiem, można powiedzieć, że „wymknął mi się spod kontroli”, ale dzięki temu ta postać stała się barwniejsza, nieoczywista, ma pewną skazę, choć na końcu otrzymuje też szansę na rehabilitację. Jest jeszcze dziennikarz Nikodem… to kolejna złożona postać, również z bagażem przeszłości.
Czy planuje pani kontynuację losów tych bohaterów?
- Wiele osób mnie o to pyta, ale dla mnie to zamknięta historia. Choć książka ma otwarte zakończenie, ja sama czuję, że powiedziałam już wszystko, co chciałam. Doprowadziłam główne bohaterki do miejsca, w którym czytelniczki mogłyby dopowiedzieć ich dalsze losy w taki sposób, jak będą chciały.
Poza tym „Lot ćmy” sporo mnie kosztował pod względem emocjonalnym. Przeżywałam historię Anny i Laury razem z nimi. To była długa, intensywna praca – pisałam powieść ponad dwa lata, w wolnych chwilach, bo zawodowo pracuję jako nauczycielka.
Czyli pisanie to wciąż pasja realizowana obok pracy zawodowej?
- Pisanie to było moje marzenie i ogromna potrzeba, która dojrzewała przez lata. O tym, że zaczęłam pisać, długo nikomu nie mówiłam – nawet w rodzinie wciąż wie o tym niewiele osób. Dlatego zdecydowałam się wydać książkę pod pseudonimem. Nie chciałam, by oceniano ją przez pryzmat mojej osoby. Wolałam, żeby obroniła się sama.
Wspominała pani, że zaczęła już pisać kolejną książkę. Czego mogą się spodziewać czytelnicy?
- Kilka miesięcy temu rozpoczęłam dwa nowe projekty. Jeden to powieść z gatunku youngadult z wątkiem kryminalnym – lżejsza, bardziej rozrywkowa, ale nadal starannie napisana.
Drugi projekt to historia młodej skrzypaczki, która swoją grą potrafi oczarować serca słuchaczy, przeniknąć do ich dusz. To znów opowieść niezwykle refleksyjna, wymagająca emocjonalnie – na razie ją odłożyłam. „Lot ćmy” wiele ode mnie wymagał, więc potrzebowałam oddechu.
Proces wydania książki to często duże wyzwanie. Jak to wyglądało u pani?
- Powiem szczerze – napisanie książki okazało się najłatwiejszą częścią (śmiech). Rynek wydawniczy w Polsce jest trudny. Rozesłałam powieść do około 20 wydawnictw – dużych i znanych – praktycznie bez odpowiedzi. Ostatecznie zdecydowaliśmy się z mężem na self-publishing.
Komercyjne wydawnictwa, które żądają kilkunastu tysięcy złotych za wydanie książki, nie gwarantują sprzedaży. Skorzystaliśmy zatem z opcji publikacji na Amazonie i w Empiku. Książka jest drukowana na zamówienie – kiedy ktoś ją kupi, dopiero wtedy powstaje fizyczny egzemplarz. Jakość, zwłaszcza edycji w twardej oprawie, jest naprawdę profesjonalna.
Promuje pani książkę również w mediach społecznościowych.
- Założyłam stronę „Jaskiernia – Anna Jaskier” na Facebooku, gdzie publikuję fragmenty „Lotu ćmy” i ilustracje do niej. Stronę traktuję jako formę spotkania z czytelnikami. Myślę, że powieść jest skierowana do węższej grupy odbiorców – takich, którzy szukają literatury bardziej refleksyjnej i językowo dopracowanej, ale też wciągającej.
To widać w samej powieści – język jest bardzo elegancki, poetycki.
- Starałam się zadbać o poprawność stylistyczną. Wykorzystałam bardzo obrazowy języki i nadałam opisom nieco poetyckiego charakteru, by zaangażować wyobraźnię czytelnika. Myślę, że styl każdej opowieści ma wpływ na to, jak ją odbieramy. Sama nie lubię książek, które są pisane byle jak, z błędami czy wulgaryzmami. Wierzę, że wciąż istnieją czytelnicy, którzy cenią piękne słowo. I chciałabym właśnie do nich dotrzeć.
Dziękuję pani bardzo za rozmowę.
- Ja również dziękuję.
Opis fabuły:
Urzekająca, poruszająca, pulsująca emocjami historia dwóch kobiet.
Laura Bertrand budzi się pewnego słonecznego poranka z głębokim przekonaniem, że to dzień, w którym musi raz na zawsze zmierzyć się z duchami przeszłości. Być może utraci miłość męża i wszystko, co posiada, ale tkwienie nadal w sieci rozterek jest ponad jej siły.
Cudem przeżyty w dzieciństwie wypadek determinuje każdy jej krok i właśnie nadszedł czas, by położyć temu kres. Anna Zarzycka-Gordon żyje dla swoich bliskich – małego synka, ojca i ukochanej siostry od dawna pogrążonej w śpiączce. Nabrała niemałej wprawy w podnoszeniu się z życiowych tragedii i teraz jest na najlepszej drodze, by odnaleźć nową miłość, choć pamięć o utraconym mężu nigdy jej nie opuszcza. Nie domyśla się, że już za kilka godzin sama stanie oko w oko ze śmiercią, co nieoczekiwanie doprowadzi do odkrycia tajemnicy sprzed lat. Losy Laury i Anny splatają się w intymnej opowieści o ludzkich namiętnościach, lękach i pragnieniach.
Czy kobietom uda się zachować wzajemną przyjaźń? Ocalić nadzieję? Wzbudzić w sobie przebaczenie? Odzyskać spokój? Co sprawia, że w oczach Laury kryje się noc? Dlaczego słyszy szelest skrzydeł ćmy i sama niczym ćma leci ku zagładzie? Kto ofiaruje swoje serce Annie? Jakie sekrety odkryją przed sobą bohaterki? Czy miłość da im siłę? „Lot ćmy” to opowieść, która dotyka najgłębszych zakamarków duszy i od pierwszej strony uwodzi niezwykłymi opisami.
Anna Jaskier (pseudonim artystyczny) – ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Od wielu lat pracuje w jednej z lubelskich szkół. „Lot ćmy” to jej debiut literacki.
