Modlę się o...
Monika Majdańska z Niezdowa wraz z kilkumiesięczną córeczką nie miały za co żyć.
- 23.10.2008 15:08
Jej mąż zginął podczas pracy w Niemczech trzy miesiące temu, niecały rok po ślubie. Dzięki pomocy naszych Czytelników na usta kobiety powoli wraca uśmiech.
- Mąż miał wypadek w czasie pracy... Nawet rok nie byliśmy małżeństwem. Ostatni raz widzieliśmy się w maju... - płacze 26-letnia Monika Majdańska z Niezdowa.
Mężczyzna wyjechał w kwietniu do Niemiec. Chciał zarobić na własny dom, by mogli wyprowadzić się od rodziców. Ich mała córeczka Maja miała wtedy 4 miesiące.
- Miało być tak dobrze - ociera łzy pani Monika. - Mąż pracował legalnie jako spawacz w polskiej firmie, która wynajmowała halę od Niemca. Ale 9 lipca zginął.
Nie mogłam w to uwierzyć. To był koszmar. Całe moje życie legło w gruzach. Ale wiem, że muszę stanąć na nogi i myśleć o moim dziecku.
Kiedy Monika Majdańska dostała dokumenty z Niemiec, zobaczyła, że jest w nich napisane, że mąż umarł śmiercią naturalną. - Obiecali, że to zmienią, ale potem mówili, że już za późno, że się nie da. Wydzwaniałam do konsulatu. Więc przysłali mi protokół powypadkowy, gdzie podali prawdziwą przyczynę śmierci, ale tym razem wpisali złą datę śmierci. Dopiero kilka dni temu dostałam poprawiony dokument - opowiada.
Ze względu na brak tego protokołu lubelski ZUS odmówił Monice Majdańskiej wydania renty rodzinnej i jednorazowego odszkodowania z tytułu wypadku. Dopiero po uzupełnieniu braków w dokumentacji, mogła złożyć wniosek ponownie.
Sprawa wciąż czeka na rozstrzygnięcie. I może jeszcze poczekać nawet kilka miesięcy.
- Zajmujemy się tym - zaznacza Wojciech Andrusiewicz, rzecznik lubelskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. - Mąż tej pani pracował w Niemczech i Szwecji, dlatego sprawa zostanie prawdopodobnie wysłana do oddziału w Szczecinie, który jest wyznaczony do obsługi umów międzynarodowych. Naliczenie
składek z tamtych krajów będzie na pewno korzystne dla pani Moniki.
Tyle że do czasu uzyskania świadczenia, kobieta wraz z córeczką nie mają za co żyć. Dlatego pani Monika poszła do opieki społecznej i poprosiła o pomoc. - W sierpniu dostałam 200 zł na żywność, we wrześniu tyle samo na leki. W październiku dostanę od gminy 170 zł jako matka samotnie wychowująca dziecko. Ale co to jest? Brakuje pieniędzy na wszystko. Rodzice też nie mają, teściowie nie żyją. Jestem w tragicznej sytuacji.
Ciężko chory ojciec pani Moniki jest na rencie. Mama pracuje w szpitalu jako salowa. Zarabia 900 zł. - Za to trzeba zrobić opłaty i nie starcza na życie. A gdzie moje dziecko ma pójść? Kto jej pomoże? Ja już jestem zapożyczona u koleżanek z pracy - płacze Elżbieta Wójtowicz, mama Moniki.
Pieniądze potrzebne są również na leczenie - Monika cierpi na łuszczycę. Powinna co miesiąc kupować maści za 400 zł, ale nie stać jej na to. Malutka Maja również choruje. - Od razu po porodzie dostała drgawek. Lekarze podejrzewają epilepsję, ale nie ma jeszcze ostatecznej diagnozy - mówi Majdańska.
Opieka społeczna i władze Opola znają sprawę. - Panią Monikę dotknęła ogromna tragedia. Bardzo jej współczujemy i udzielamy pomocy zgodnie z przepisami. Jeszcze w sierpniu dostała pieniądze na żywność, a we wrześniu na leczenie dziecka - zapewnia Justyna Kocon, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Opolu Lubelskim.
- Pomagamy, jak tylko możemy. Nad tym przypadkiem pochyliliśmy się szczególnie. Zostało przyznane specjalne świadczenie, chociaż wiem, że jego wysokość nie spełnia oczekiwań rodziny - przyznaje Piotr Szczucki, zastępca burmistrza Opola.
Zaapelowaliśmy do naszych Czytelników o pomoc dla mieszkanki Niezdowa i nie zawiedliśmy się. Odebraliśmy setki maili i telefonów. Były prośby o podanie numeru konta, na które można wpłacać datki.
- Wzruszyła mnie historia pani Moniki. Aż się serce kraje, jaki ciężki jest jej los. Mam dużo ciuchów dla dziecka. Chętnie się podzielę - mówi pani Agnieszka z Zamościa.
- Byłam w podobnej sytuacji. Jako młoda kobieta straciłam męża i zostałam sama z dziećmi. Dlatego wiem, jak jest jej ciężko - podkreśla pani Barbara z Lublina, która również obiecała wpłacić pewną sumę.
- Fajne, że pomagacie ludziom. Już wysłałem 100 zł - zapewnia Kamil.
- Dostałam paczki z środkami czystości, dla dziecka ubranka, pieluszki, kosmetyki. Dostałam też trochę pieniędzy od ludzi oraz maści na moją chorobę od radnego z Opola. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że obce osoby tak mnie wspierają! Dzięki nim mamy z córką szansę na godne życie - ociera łzy 26-letnia wdowa. - Dziękuję wam z całego serca. Będę się modlić za wszystkich, którzy mi pomogli!
Nie zabrakło głosów przeciwko młodej wdowie. - Powinni sobie poradzić, matka pracuje, ojciec ma rentę - uważa jeden z sąsiadów. - Przykro mi, bo stało się nieszczęście, ale czy trzeba od razu na tym się dorabiać.
- Ludzie mówią do mnie \"Co ty wyprawiasz, ty już wzięłaś odszkodowanie”. A przecież powinni wiedzieć, że to nie tak szybko, że trzeba czekać. To mnie boli, bo przecież ich o pomoc nie proszę. Chcę tylko, żeby moje dziecko przetrwało - dodaje cicho pani Monika. - Są tacy, którzy mówią, że ja się pewnie cieszę ze śmierci Pawła, bo dostanę pieniądze. Niech sobie je wezmą, a oddadzą mi mojego męża...
Reklama













Komentarze