Przed rozpoczęciem sezonu nikt nie dawał im większych szans na utrzymanie. Mówili, że starzy i wypaleni, że mieli już swoje pięć minut. Wystarczyły dwie kolejki, remis z Wisłą Kraków i zwycięstwo z Ruchem Chorzów, a opinie ekspertów na temat piłkarzy Górnika Łęczna radykalnie się zmieniły. Okazało się, że Tomasz Nowak, Grzegorz Bonin i spółka nie zapomnieli, jak gra się w piłkę i już w pierwszym sezonie po powrocie do T-Mobile Ekstraklasy mogą bić się o coś więcej, niż tylko uniknięcie degradacji.
Transfery
Po wywalczeniu awansu sztab szkoleniowy i działacze nie mieli wiele czasu na wzmocnienie zespołu. Dlatego w klubie z Al. Jana Pawła II postanowiono sięgnąć po doświadczonych graczy, którzy z miejsca będą potrafili wkomponować się do ekipy. I tak do Łęcznej trafili m. in.: Silvio Rodić z Zagłębia Lubin, Paweł Buzała z Lechii Gdańsk, Radosław Pruchnik z Arki Gdynia czy wreszcie Przemysław Kaźmierczak ze Śląska Wrocław. Pozyskanie \"Kaza” było jak na łęczyńskie warunki prawdziwym hitem transferowym. W końcu piłkarzem Górnika został facet, który dwa lata wcześniej zdobył złoty medal mistrzostw Polski, a kilka miesięcy temu błyszczał przeciwko belgijskiej Bruggi.
Bomby Kaza
– Chciałem nadal grać w ekstraklasie, a wcześniej nie dogadałem się z jednym czy drugim klubem. Czekałem też na zapytania z zagranicy, ale nie chciałem czekać w nieskończoność. Przyszła konkretna oferta z Górnika i przyjąłem ją. To dla mnie żadne zesłanie. Gram w ekstraklasie i to się liczy. Nie patrzę, czy to jest mniejsze czy większe miasto. Mam w Górniku misję do spełnienia i chcę się w tym klubie nadal rozwijać – zapewnia Kaźmierczak.
32-letni pomocnik pod względem wieku doskonale dopasował się do zespołu z Łęcznej. Kibice liczą, że prędzej niż później zrobi użytek z potężnego uderzenia, jakim dysponuje. Jego wspaniałe bramki z kilkudziesięciu metrów doskonale pamiętają fani nie tylko w Polsce, ale i Portugalii, gdzie przez kilka lat występował.
Historia zatoczyła koło
– Ja również tego oczekiwałem już w pierwszym meczu, ale najpierw trzeba mieć jakieś sytuacje, aby tego spróbować. Mam jednak nadzieję, że to wszystko wkrótce przyjdzie – powiedział Kaźmierczak, który w drugim meczu z Ruchem Chorzów nie mógł wystąpić z powodu choroby.
Jego miejsce w podstawowej jedenastce zajął kapitan drużyny Veljko Nikitivović. I w ten sposób historia zatoczyła koło.
Serb był w drużynie, która w sezonie 2006/07 została karnie zdegradowana z ekstraklasy i jest w zespole, który ponownie wywalczył awans na piłkarskie salony. Przez siedem długich lat \"Velo” pozostał wierny zielono-czarnym barwom, broniąc ich nawet na poziomie trzeciej ligi.
– Już zapomniałem jak smakuje ekstraklasa. Powrót okazał się sympatyczny, bo ludzie wciąż o mnie pamiętają. Przed meczem z Wisłą porozmawiałem sobie z Arkiem Głowackim i Semirem Stiliciem, a przed Ruchem z Łukaszem Surmą i Markiem Zieńczukiem. Widać, że jakiś mały ślad Nikitovicia pozostał – śmiał się po ostatnim spotkaniu piłkarz będący dobrym duchem drużyny nie tylko na boisku, ale również w szatni.
Napastnik potrzebny od zaraz
Prowadzący Górnika Jurij Szatałow cieszy się komfortem pracy, bo po letnich wzmocnieniach na każdej pozycji ma przynajmniej dwóch wartościowych zawodników. Problem jest tylko w ataku. Po odejściu Arkadiusza Woźniaka i Łukasza Zwolińskiego, którzy musieli wrócić z wypożyczeń do macierzystych klubów, w pierwszej linii powstała wyrwa. Nie załatało jej pozyskanie Pawła Buzały. Słynący z szybkości napastnik, który ostatnio występował w Lechii Gdańsk, nie jest jeszcze gotowy do gry na pełnych obrotach, a zastępujący go Sebastian Szałachowski ma problem z odnalezieniem innych atutów niż szybkość. Dlatego w Łęcznej wciąż szukają atakującego, będącego w stanie zagwarantować przynajmniej dziesięć trafień w sezonie. Takim graczem mógłby być Maciej Korzym, o którym sporo mówiło się w kontekście transferu do Górnika. Ostatecznie były już zawodnik Korony podpisał jednak kontrakt z Podbeskidziem Bielsko-Biała, prowadzonym przez jego dobrego znajomego z Kielc – trenera Leszka Ojrzyńskiego.
Być może problem w ataku rozwiąże Shpetim Hasani, który w czwartek podpisał kontrakt z Górnikiem i od razu został zgłoszony do rozgrywek ekstraklasy. 31-letni zawodnik z Kosowa ostatnio reprezentował barwy szwedzkiego klubu Orebro SK i w obecnym sezonie radzi sobie bardzo dobrze. W 13 występach zdobył 5 goli.
Fani dwunastym zawodnikiem
Mająca ok. 20 tys. mieszkańców Łęczna pod względem populacji jest zdecydowanie najmniejszym miastem w T-Mobile Ekstraklasie. Mimo tego w klubie mają ambitne plany. Co prawda nikt nie postawił piłkarzom konkretnego celu, ale po cichu mówi się jednak, że są w stanie powalczyć o więcej niż utrzymanie. Na przykład o grupę mistrzowską, która pozwoliłaby na utrzymanie bez konieczności stresującej gry w grupie spadkowej.
Siłą Górnika są kibice. Fani powrócili nas stadion w zeszłym sezonie po długim proteście, związanym ze zmianą nazwy klubu na GKS Bogdanka. Dzisiaj licznie dopingują ulubieńców nie tylko podczas domowych meczów, ale i wyjazdów, a kameralny stadion w Łęcznej powoli zamienia się w małą twierdzę.
Za kilka dni odbędzie się tutaj kolejne ligowe starcie. W poniedziałek o godz. 18 Górnicy zmierzą się na własnym stadionie z GKS Bełchatów, który podobnie jak oni, w poprzednim sezonie awansował z pierwszej ligi.
Największymi gwiazdami drugiego z beniaminków są bracia Michał i Mateusz Makowie. Obaj gościli ostatnio w Lidze+ Ekstra, programie emitowanym przez NC+, gdzie zadeklarowali, że przyjadą do Łęcznej po zwycięstwo i ocenili, że są lepszym zespołem niż Górnik.
– Mieli do tego prawo. Ja się nie zgadzam i mam własną opinię na ten temat, oni mogą mieć swoją. Mam nadzieję, że w poniedziałek zmienią zdanie – twierdzi Miroslav Bożok, pomocnik \"zielono-czarnych”.
– Wiosną wygrali u nas, ale to już się nie liczy. Wspólnie walczyliśmy o awans, sytuacja często rotowała się w tabeli, jednak wspólnie osiągnęliśmy zamierzony cel. Tamten mecz nam nie wyszedł, lecz miał inny ciężar gatunkowy. Teraz to my musimy wygrać i utrzeć im nosa – dodaje Nikitović.
Kopalnia Lubelski Węgiel Bogdanka SA jako sponsor strategiczny jest dla Górnika Łęczna gwarantem bezpieczeństwa finansowego. W klubie z Al. Jana Pawła II, jako w jednym z niewielu, wszystkie pieniądze wypłacane są na czas, ale nie są to już takie kokosy, jak w czasach, gdy zespół po raz pierwszy grał w T-Mobile Ekstraklasie.
Obecnie w 16-zespołowej stawce Górnik plasuje się ze swoim budżetem w dolnej połówce. Mimo sporych wpływów od sponsora tytularnego rozgrywek, firmy T-Mobile oraz stacji NC+, która transmituje rozgrywki, nie może równać się z ligowymi tuzami. Gdyby tak było nie mieliby nawet po co wychodzić na mecz z Legią, która na ten sezon dysponuje kwotą ok 100 mln złotych. Na szczęście w futbolu pieniądze nie grają.
Mariusz Pawelec
wychowanek klubu z Łęcznej, obecnie obrońca Śląska Wrocław
Miałem okazję zagrać latem sparing z Górnikiem i muszę przyznać, że zaprezentowali się bardzo solidnie. Co prawda ze względu na to, że był to dopiero początek przygotowań, daleko idących wniosków nie można wyciągać, ale myślę, że mogą namieszać w lidze. To bardzo doświadczona drużyna z wieloma piłkarzami, którzy z niejednego pieca jedli chleb.
Łukasz Garguła
pomocnik Wisły Kraków
Niczym nas nie zaskoczyli, spodziewaliśmy się, że tak mniej więcej zagrają, a mimo tego wywieźliśmy z Łęcznej tylko dość szczęśliwy remis. Górnik to bardzo doświadczony zespół. Jeżeli wyeliminuje kilka drobniejszych słabostek, może być groźny dla wszystkich. •
Łęczna. Małe miasto z dużymi piłkarskimi ambicjami
Górnik Łęczna wrócił do ekstraklasy po siedmiu latach przerwy. Działacze klubu robią wszystko, żeby nie skończyło się na rocznej przygodzie. Zielono-czarni chcą na dłużej zadomowić się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- 01.08.2014 14:16

Reklama













Komentarze