Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Stęczniewski: Miałem w życiu szczęście

ROZMOWA z Maciejem Stęczniewskim, bramkarzem Azotów Puławy
36-letni Maciej Stęczniewski to były reprezentant Polski. Przez ostatnie dwa lata występował w TSV Hannover Burgdorf w 2 Bundeslidze. Na pożegnanie z ligą niemiecką wywalczył awans do 1 Bundesligi. Jednak przez najbliższe dwa sezony będzie stał w bramce puławskich Azotów. - Już w styczniu postanowiłem, bez względu na końcowe rozstrzygnięcia, że wrócę do kraju. Ale na pewno miałem jakieś wątpliwości, bo chyba każdy chciałby się zagrać w najlepszej lidze świata. Jednak zostawiłem po sobie bardzo dobre wrażenie, na pożegnanie otrzymałem wiele podziękowań i prezentów. Do końca życia zapamiętam pożegnanie z kibicami i kolegami z zespołu. Otrzymałem od nich plakat wielkości połowy bramki z moimi zdjęciami z gry w TSV i fotami fanów. Mimo to myślę jednak, że nie mam czego żałować, bo najważniejsza jest rodzina, która znowu będzie blisko mnie. Poza tym nowy klub, to nowe cele i nowe wyzwania. - Raczej nie ma powodów. W ekstraklasie jest sporo nowych graczy, ale i wielu, z którymi jeszcze występowałem. Zresztą ostatnio więcej zawodników wraca do Polski, niż z niej wyjeżdża. Po prostu piłkarze wolą zarabiać mniej w Polsce, niż niewiele więcej za granicą i żyć ze świadomością ciągłej presji. Bo nie jest łatwo utrzymać się na wysokim poziomie w Niemczech. Trzeba być trzy razy lepszym od Niemca, aby zostać docenionym. - Miałem propozycje z ligi niemieckiej, ale też z polskiej ekstraklasy. Rozmowy z prezesem Jerzy Witaszkiem były jednak najbardziej konkretne. W dodatku z Puław do rodzinnych Kielc jest niedaleko, więc nie było nad czym się zastanawiać. - Wszystko zależy od przygotowania. Wielu ludzi dziwi się, że przy takim wzroście można różne rzeczy wykonywać w bramce. Na mój temat powstała nawet praca naukowa na katowickiej AWF. Autor zastanawiał się jak z takim wzrostem można być tak sprawnym ruchowo. - Trudno przed sezonem stawiać konkretne deklaracje. Na sukces składa się szereg czynników. Jeśli ominą nas kontuzje i będziemy mieli trochę szczęścia, to możemy pokusić się o czołowe lokaty. - W lidze niemieckiej nie ma miejsca na takie rozwiązanie. W 1 Bundeslidze, w której występuje 18 drużyn, brakowałoby czasu na granie play-off. Taki system rozgrywek jest niezbyt trafną decyzją. Wiemy jednak, że ma to przyciągnąć kibiców, sponsorów, telewizję i z tego nikt szybko nie zrezygnuje. - Na boisku nie grają nazwiska, ale zespół. To jest przecież sport. Kompletowanie drużyny trzeba robić z głową. Nie jest sztuką kupić najlepszych zawodników, którzy będą niezdrowo rywalizować, grać samolubnie, by za wszelką cenę zdobywać bramki. W Azotach myśl o budowaniu drużyny poszła w dobrym kierunku i miejmy nadzieję, że ta opcja szybko zaprocentuje. - Przed rokiem rywalizowałem w bramce TSV z Joergiem Uwem Luettem, który zakończył karierę w tym roku, mając 44 lat. Dlatego mam jeszcze czas na ostateczną decyzję. Na razie nie muszę narzekać na zdrowie. Miałem w życiu wielkie szczęście, bo robię to, co lubię. Gdybym jeszcze raz miał wybierać, to znowu postawiłbym na szczypiorniaka.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama