Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Modelarstwo rakietowe to nasza rodzinna tradycja

18-letni Patryk Sadowski ze Świdnika zdobył złoto na sierpniowych Mistrzostwach Świata Modeli Kosmicznych w Bułgarii. Licealista pokonał konkurencję z 20 państw.
Modelarstwo rakietowe to nasza rodzinna tradycja
Patryk z mamą Beatą, zdobywczynią rekordu świata z 2006 roku i wielokrotną mistrzynią Polski oraz dziadkiem Władysławem, instruktorem modelarstwa i czynnym zawodnikiem w kategorii seniorów (Maciej Kaczanowski)
W zawodach modeli rakietowych kosmicznych i szybowców Patryk startuje już od 10 lat. Bierze udział w konkurencjach modeli klasycznych czyli modeli wysokościowych, rakiet ze spadochronem, rakietoplanów, rakiet z taśmą i wiropłatów. Od trzech lat jest w kadrze narodowej.

Rakietoplan

– Po ubiegłorocznym zgrupowaniu kadry zakwalifikowałem się do tegorocznych mistrzostw świata w Kaspichan w Bułgarii, które odbyły się w dniach 22-30 sierpnia. Duże znaczenie miały moje wyniki w zawodach na poziomie krajowym: tytuły mistrza i II wicemistrza Polski oraz bardzo dobre noty na zawodach z cyklu Pucharu Świata i Polski – opowiada licealista. – W Bułgarii, jako jedynemu w kategorii juniorów udało mi się zdobyć indywidualne złoto w klasie rakietoplanów. Przyczyniło się to do zdobycia I wicemistrzostwa zespołu naszej kadry w tej klasie. Drużynowo zdobyliśmy również tytuł II wicemistrza w klasie rakiet czasowych z taśmą.

Rodzinna pasja

Modelarstwo rakietowe to rodzinna tradycja. Zajmuje się nim także mama Beata (zdobywczyni rekordu świata z 2006 r. i wielokrotna mistrzyni i wicemistrzyni Polski) i dziadek Władysław Patryka, który jest instruktorem modelarstwa i jednocześnie czynnym zawodnikiem w kategorii seniorów.

– Pasję do modelarstwa zaszczepił we mnie dziadek. To bardzo wymagające zajęcie. Jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba mieć nie tylko mnóstwo cierpliwości, ale też umiejętności manualne, wiedzę z zakresu fizyki, matematyki i geografii – zaznacza Patryk Sadowski.

– Kiedy miałem 6 lat, już towarzyszyłem dziadkowi w pracowni, uczył mnie jak sklejać poszczególne elementy modelu. W wieku 7 lat skleiłem pierwszy model, zacząłem od podstawowych szybowców. Dwa lata później wziąłem udział w pierwszych Mistrzostwach Polski Modeli Kosmicznych. Udało mi się wtedy odnieść pierwszy sukces: zająłem 3 miejsce w klasie rakiet z taśmą. To zachęciło mnie do dalszej pracy. Zacząłem sukcesywnie jeździć na zawody i zdobywać kolejne medale.

Pierwsze złoto

– Stopniowo doskonaliłem swoje umiejętności i kiedy miałem 13 lat, wykonałem swój pierwszy projekt – nowy profil rakietoplanu. Wykonując projekty bazuję na tych już istniejących, ale staram się je udoskonalać według własnego pomysłu – opowiada Patryk. – Kiedyś na zawodach udało mi się naprawić model, dodając amortyzator. W poprzednim starcie niestety lot nie został zaliczony, a po mojej poprawce wszystko było w porządku, mimo że dziadek twierdził, że amortyzator może go przeciążyć. Sprawiło mi to ogromną satysfakcję.

Świetne wyniki zaprocentowały w 2011 r., kiedy licealista dostał się do kadry narodowej. Dzięki temu rok później mógł wziąć udział w mistrzostwach świata na Słowacji. – To były moje pierwsze mistrzostwa świata, które zakończyły się ogromnym sukcesem. W ogóle się tego nie spodziewałem. Dopiero ostatniego dnia, kiedy już właściwie nie liczyliśmy na zwycięstwo udało nam się zdobyć złoto drużynowe.
40 godzin w pracowni

Nad jednym modelem trzeba spędzić ok. 40 godzin. Gotową częścią jest tylko silnik, resztę trzeba zrobić samemu.

– Materiały powinny być jak najlepszej jakości. Od tego m.in. zależy powodzenie na zawodach. Model wykonuje się z materiałów, które są wytrzymałe i bardzo lekkie, dzięki czemu można osiągnąć lepszy wynik. Najciekawsze w modelarstwie jest to, że inni kupują gotowe modele, a ja mogę wykonać je sam, od podstaw, a wiedzę z zakresu elektroniki wykorzystać też w innych sytuacjach. Mogę np. naprawić sprzęt elektroniczny jeśli się zepsuje – wyjaśnia 18-latek.

Mało kto wie, że modelarstwo wymaga także dużej sprawności fizycznej. – Kiedy model zostanie wystartowany, zawodnik musi za nim biec, aby go odzyskać. Niejednokrotnie nawet kilka kilometrów – opowiada mistrz. - Zawodnik może zarejestrować maksymalnie dwa modele, którymi musi wykonać trzy loty. Trzeba więc odzyskać chociaż jeden. Tu często zdarzają się \"nieczyste” zagrania. Konkurenci potrafią biec za czyimś modelem i jeśli znajdą go pierwsi: zniszczyć lub schować.

Bieg z przeszkodami

Najlepiej biec po prostej linii, bo wtedy najłatwiej wrócić. - Reszta drużyny pomaga, obserwuje przez lornetkę, w którym kierunku leci model i jak biegnie zawodnik. Porozumiewamy się ze sobą przez radio. W przypadku młodszych zawodników, zawsze biegnie drugi, starszy – opowiada Patryk. – To czasem \"bieg z przeszkodami”. Model może wylądować na łące, ale może też spaść na ogródek działkowy czy podwórko. Kiedyś zdarzyło mi się, że na podwórku zaatakował mnie pies. Na szczęście złapał mnie tylko za kostkę, w końcu jakoś udało mi się odzyskać model i uciec. Innym razem musiałem wejść na dach sklepu i miałem do czynienia z ochroną. A przeważnie nie ma czasu, żeby cokolwiek tłumaczyć, bo na wystartowanie w trzech kolejkach jest tylko 4,5 godziny. Trzeba trzy razy wystartować, wrócić z miejsca, gdzie wylądował model, a między startami naprawić ewentualne uszkodzenia.

Silnik pod kłódką

– Na zawodach przygotowane są dwa pola startowe: jedno dla seniorów, drugie dla juniorów. Zawody trwają kilka dni, podczas których na obu polach rozgrywane są zawody w różnych klasach, żeby modele się nie pomyliły. Pierwszy dzień przeznaczamy na tzw. trening oficjalny. Wtedy możemy sprawdzić ich stan techniczny i to, jak będą zachowywać się w powietrzu – opowiada licealista. - Wieczorem jest test silników. Sędziowie sprawdzają ich moc, długość pracy, czy mają wymagane certyfikaty. Potem wkładają je do specjalnych skrzynek zamykanych na kłódkę. Zawodnicy mogą je pobrać dopiero na zawodach. Chodzi m.in. o to, żeby nikt nie miał do nich dostępu i nie mógł ich uszkodzić. Na zawodach, każdy uczestnik sam musi przygotować swoje stanowisko. - Podpinamy m.in. wyrzutnię i zapłonki, które odpalają silnik. Po wypełnieniu karty startowej sędziowie sprawdzają każdy model – m.in. jego wagę i długość. Jeśli model pozytywnie przejdzie ten test może zostać zarejestrowany i dopuszczony do startu.

180 sekund

Po rejestracji można przygotować model do lotu. - Zakładamy go na wyrzutnię i dokładnie sprawdzamy warunki atmosferyczne. Chodzi o to, aby model wystartował w jak najlepszym momencie. Do dyspozycji zawodników są rozstawione specjalne punkty meteorologiczne na polu wzlotu, gdzie można sprawdzić np. temperaturę czy kierunek i siłę wiatru – wyjaśnia Patryk. – Kiedy już podejmiemy decyzję o starcie zgłaszamy to sędziemu. W momencie startu sędziowie włączają stopery. Maksymalny czas przyznawany jest za 180 sekund, w dogrywkach za 300 sekund. W przypadku złych warunków atmosferycznych kolegium sędziowskie po naradzie może ten pułap obniżyć. Zakończeniem każdego dnia zawodów jest oficjalne rozdanie medali i dyplomów w danych klasach.

Kosztowne hobby

Modelarstwo to kosztowne hobby. Wyjazd na zawody, np. na Słowację to koszt ok. 2 tys. zł. - A przecież zawody odbywają się też w bardziej oddalonych krajach europejskich, nie mówiąc już o USA. Niestety z pozyskaniem sponsorów jest bardzo trudno – mówi Patryk. - W tym momencie działamy dzięki spółdzielni mieszkaniowej, która udostępnia nam pracownię od 40 lat, czyli od początku istnienia modelarni lotniczej, a także wyposaża w niezbędne narzędzia i materiały do budowy modeli.

Ułatwieniem dla młodego mistrza byłoby pozyskanie od chętnych sponsorów środków na dalszy rozwój.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama