Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Hanna Luburgh: Spokojnie, będziemy gotowe

Rozmowa z Hanna Luburgh, koszykarką AZS UMCS
Hanna Luburgh: Spokojnie, będziemy gotowe
– Zaczęłam grać, kiedy byłam bardzo młoda. Miałam trzy albo cztery lata. Moja starsza siostra Paige grała w koszykówkę, więc ja chciałam być jak ona i wychodzić na dwór ze starszymi dziećmi. Rodzice umieścili mnie w lidze młodzieżowej i wysłali na obóz, a ja zakochałam się w tej grze.

• Koszykówka jest jednym z najpopularniejszych sportów w Stanach Zjednoczonych. Jest równie popularna wśród dziewczyn, jak i chłopców?

– Wiadomo, że jeśli chodzi o oglądalność, to najwięcej ludzi w naszym kraju wybiera football amerykański i męską koszykówkę, ale kobieca także ma duży potencjał. Jest wiele dziewcząt, które zaczynają grać w młodym wieku, a później chcą wciąż to robić. W całym kraju jest wiele szkół i rozgrywek o zróżnicowanych poziomach, co daje duże możliwości do rozwijania się.

• Próbowałaś uprawiać też inne sporty?

– Tak, kiedy byłam bardzo młoda grałam w piłkę nożną. W szkole średniej biegałam. Długo, bo nawet na studiach, grałam w siatkówkę.

• Dlaczego zdecydowałaś się więc na koszykówkę?

– To był mój ulubiony sport i osiągałam w nim najlepsze rezultaty. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym robić coś innego.

• Kiedy pomyślałaś sobie \"mogę zarabiać na życie, grając w koszykówkę”?

– Wszystko w moim życiu dojrzewa. Kiedyś, gdybym powiedziała, że będę grała w WNBA i olimpijskiej kadrze Stanów Zjednoczonych... to wydawało się takie nierealne. Teraz wszystko się zmienia i nabiera rzeczywistych kształtów. Pierwszy raz, kiedy sobie pomyślałam, że to faktycznie może się zdarzyć, to było po moim pierwszym roku na Uniwersytecie Akron. Zdobywałam wówczas średnio 16 punktów na mecz przy 40-procentach skuteczności rzutów \"za trzy”. Mój trener powiedział, że mam szansę, ale będę potrzebowała świetnej gry w kolejnym sezonie. Skończyło się na nieco ponad 22 punktach, co pozwoliło pojechać mi na pokazowe treningi WNBA. Poszło mi nieźle, wygrałam nawet konkurs rzutów \"za trzy”, ale żaden zespół nie zaprosił mnie na obóz. Wtedy zdecydowałam, że przez najbliższy rok będę grała za granicą i zobaczę, co się stanie potem.

• Kiedy pojawił się pomysł przyjazdu do Polski? Nie wolałaś grać w jakimś cieplejszym kraju, jak Hiszpania, Grecja czy Francja?

– Dostałam oferty z Polski, Czech oraz z jednego ciepłego kraju, ale spoza Europy, czyli z Portoryko. Wybrałam Polskę, bo powiedziano mi, że macie mocną ligę i że zbiorę tutaj bardzo cenne doświadczenie.

• Wiedziałaś wcześniej coś na temat naszego kraju? Wielu ludzi z Zachodu jeszcze parę lat temu wyobrażało sobie Polskę jako część Związku Radzieckiego, brudne, biedne i zaniedbane państwo.

– Muszę przyznać, że nie wiedziałam zbyt wiele. Gdy po raz pierwszy usłyszałam o Polsce, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Zaczęłam szukać informacji na temat Polski i Lublina w internecie, żeby przygotować się na to, co mnie czeka.

• Jaka była reakcja twoich rodziców? Nie bali się, że ich mała córeczka wyjeżdża do kraju oddalonego o tysiące kilometrów?

– Martwili się i nadal się o mnie bardzo martwią. To przecież tak daleko... Cały czas jestem w bardzo bliskim kontakcie z nimi i opowiadam im wszystko, co się dzieje. Codziennie mi ich brakuje, szczególnie ciężkie były pierwsze dni, ale z każdym kolejnym jest lepiej i czuję się coraz bardziej komfortowo.

• W Stanach Zjednoczonych został też twój chłopak. To będzie ciężka próba dla waszego związku.

– Mój chłopak nazywa się Joshua Agin, spotykamy się od czterech lat. To zdecydowanie bardzo ciężkie i tęsknię za nim każdego dnia, ale on wiedział, że tak będzie, jeśli zdecyduje się na kontynuowanie kariery. W stu procentach mnie wspiera. Wiemy, że nasz związek jest na tyle silny, że przetrwa i odliczamy dni, do momentu gdy znów się zobaczymy na Boże Narodzenie.

• Jak bardzo pomaga ci w aklimatyzacji obecność w drużynie rodaczek: Dary Taylor i Chelsea Poppens?

– Nie jestem pewna, czy nadal byłabym tutaj, gdyby nie było ich obok mnie (śmiech). One przeżywają te same rzeczy, co ja. Dobrze jest mieć je u boku, rozmawiać i wymieniać się spostrzeżeniami. To wspaniała sprawa, móc komunikować się we własnym języku w obcym kraju.

• Mieszkacie w hotelu czy klub wynajął wam mieszkania?

– Dostałyśmy mieszkania, ja mieszkam z Darą, a Chelsea sama, ale niedaleko. To odległość w sam raz na krótki spacer.

• Jaki jest wasz kontakt z resztą zespołu? Spotykacie się gdzieś poza zajęciami? Bariera językowa nie jest problemem?

– Muszę przyznać, że trochę się tego wcześniej obawiałam, ale niepotrzebnie, bo w naszym klubie wszyscy mówią po angielsku. Wszyscy są bardzo mili i gościnni. Na razie znamy się jeszcze bardzo krótko, ale jestem pewna, że z każdym dniem będziemy zacieśniały więzy.

• Miałyście już okazję zobaczyć miasto?

– Jeszcze nie. Do tej pory wybrałyśmy się tylko do centrum handlowego, żeby kupić trochę produktów spożywczych i sprzęt sportowy. Czytanie etykietek było ciekawe, ale bardzo trudne. Mam nadzieję, że zobaczymy w końcu miasto, ale potrzebujemy pomocy z nawigacją.

• Czytałem na Facebooku notkę o szalonych polskich kierowcach. Faktycznie aż tak źle jeździmy?

– Och, to nie do porównania. W Stanach ruch drogowy wydaje się być bardziej zorganizowany. Tutaj wszyscy ciągle się wyprzedzają i według mnie jeżdżą zbyt szybko w granicach miasta. Jest zbyt nerwowo, żebym zaczęła jeździć samochodem.

• Co możesz powiedzieć na temat polskiego jedzenia? Próbowałaś jakichś tradycyjnych potraw?

– Próbowałam kilku rzeczy. Nie jestem wybredna, więc nie jest źle... Po prostu inaczej. Wiem już na przykład, że polski naleśnik jest inny niż w Stanach i nadaje się raczej na obiad niż na śniadanie, ale rodzice obiecali mi już, że podeślą trochę gotowej mikstury, żebym mogła samemu smażyć sobie amerykańskie naleśniki.

• Widziałem na Twitterze, że zamawiałaś coś dziwnego, jak sałatka z czerwonej kapusty? Spróbuj prawdziwych polskich dań, jak kotlet schabowy, pierogi ruskie czy żurek. Wiem co mówię, bo lubię dobrze zjeść.

– Ok, jak tylko będę miała okazję to spróbuję! A tamtą kapustę to nie ja zamawiałam, ktoś zrobił to za mnie.

• Jakie są twoje pierwsze wrażenia na temat trenera i zespołu?

– Wszyscy są mili i ciężko pracują na parkiecie. Naprawdę podoba mi się nasz trener, to typ faceta, który wie, czego chce i ciężko pracuje, żeby to osiągnąć.

• Jak bardzo różnią się treningi w Polsce i USA?

– Sądzę, że jest jeszcze za wcześnie, żebym odpowiedziała na to pytanie. Potrzebuję po prostu więcej zajęć, żeby mieć porównanie.

• W naszym kraju koszykówka jest mniej popularna niż w Stanach. Na wasze mecze nie będzie raczej przychodziło więcej niż tysiąc osób. Czy to ci nie przeszkadza?

– W ogóle. Nie zrozum mnie źle, super gdy gramy u siebie, jest dużo kibiców i nas dopingują. To daje zawsze dodatkowego kopa, więc mam nadzieję, że na naszych meczach będzie bardzo wielu fanów. Jeśli jednak nie będą przychodzili, to będzie wciąż ta sama gra.
• Mimo wszystko głód koszykówki na wysokim poziomie jest w Lublinie ogromny. Czy wiesz, że dla AZS UMCS będzie to pierwszy od wielu lat sezon w ekstraklasie? Oczekiwania kibiców będą olbrzymie, szczególnie wobec waszej amerykańskiej trójki.

– Jesteśmy tego świadome i gotowe zmierzyć się z wyzwaniem. Mam nadzieję, że nie tylko sprostamy tym oczekiwaniom, ale nawet je przekroczymy.

• Rozpoczęłyście treningi z zespołem dopiero we wrześniu, podczas gdy polskie zawodniczki już od ponad miesiąca były w treningu. Nie odstajecie z tego powodu pod względem fizycznym?

– Nie, bo każda z nas trenowała dużo w Stanach przed przyjazdem do Polski. Różnica jest tylko w tym, że nasze koleżanki znają już lepiej ćwiczenia proponowane przez trenera, ich wykonanie przychodzi im dużo łatwiej. My wciąż się uczymy.

• Miesiąc to niewiele czasu na naukę taktyki i zgranie. Zdążycie?

– Miesiąc to bardzo dużo czasu. Zwłaszcza, że cały czas trenujemy i gramy sparingi. Spokojnie, będziemy gotowe.

• W Polsce mamy dwie drużyny, które grają w Eurolidze. Z jedną z nich, Energą Toruń, zagracie już na inaugurację sezonu. To dobrze, że zaczniecie rozgrywki od tak mocnego uderzenia czy wolałybyście na początek dostać słabszego rywala i powoli się rozkręcać?

– Tak naprawdę to nie ma znaczenia, bo z każdym przeciwnikiem i tak będziemy musiały się zmierzyć, a gry przedsezonowe powinny nas jak najlepiej przygotować do tego spotkania. Ten mecz pokaże nam, gdzie jesteśmy jako zespół i co powinnyśmy zrobić, żeby było lepiej. To z pewnością będzie ekscytujące spotkanie.

• Jaki masz pomysł na swoją karierę? Chcesz zostać w Europie dłużej czy wypromować się i po roku wrócić do Stanów?

– Nie jestem pewna, ale czas pokaże. Mam plany odnośnie dalszej nauki w Stanach, więc niewykluczone, że jest to mój pierwszy i ostatni rok w Europie. Wszystko zależy jednak od tego, jakie oferty otrzymam po zakończeniu sezonu i czy będę miała szansę na grę w Stanach. Może... Moim wielkim sportowym marzeniem jest gra w WNBA. Jeśli się nie uda, mogę grać także w Europie. W tej chwili nie wiem jeszcze, co zrobię.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama